Cudowne lata
czyli sentymentalne wspominki
Duszny zapach fajek, rozdanie kart, słone paluszki w szklance. Na ścianie fototapeta, obok niej meblościanka, na meblościance Unitra. Naklejki z Alfem i głos Dave’a Gahana. Cóż, było, minęło. Większość przedmiotów została szybko zastąpiona. Większość, bo ostał się przecież Gahan. Wiadomo – Depesze górą. Albo Kaliber z magnetofonu. Panie, jak jazz, to tylko z winyla – oznajmił mi kiedyś arbitralnie pewien jegomość. Mitologizowanie przeszłości? No tak, któż z nas, odbiorców kultury (a zwłaszcza muzyki), nie zna tej przypadłości. Jej źródłem są przede wszystkim emocje związane ze wspomnieniami. A te potrafią być bezlitosne. Działają czasami na tyle silnie, że mogą uczynić głuchym na wszystko co nowe, dając przyczynek do postaw reakcyjnych. Słuchacz okopuje się wówczas na własnej pozycji, czyniąc ulubione zespoły z przeszłości jedyną i słuszną twierdzą – depozytorem prawdziwych wartości w sztuce. Ale z drugiej strony – niezależnie od tego, jak bardzo oschłymi analitykami dźwięków byśmy nie byli – to przecież muzyczne wspomnienia są fundamentem naszego gustu, konstytuują naszą wrażliwość. Zwłaszcza, że nawet – a może przede wszystkim – zaawansowani słuchacze miewają skłonności silnego wiązania muzyki z datami. Te liczby są ważne w kontekście wydarzeń społecznych czy politycznych, a także tendencji muzycznych w określonych latach. Ale daty można też odczytywać bardziej personalnie. Wiązać utwory z kupnem pierwszego mieszkania, utratą dziewictwa, zwolnieniem z pracy albo wycieczką szkolną do Częstochowy. Można też nadać specjalne znaczenia albumom powstałym w roku naszych urodzin. No właśnie. Co z tą spuścizną, której nie mamy prawa pamiętać, ale z racji tego, że powstawała na styku naszego pierwszego spotkania ze światem, darzymy ją większą uwagą? Jej pokłosie może dudnić jak echo gdzieś u początków naszej retrospekcyjnej machiny, gdy stawialiśmy już stabilniejsze kroki, wypowiadaliśmy pierwsze okrągłe zdania. Ale może nam się też tylko wydawać, że pamiętamy ją świetnie, dlatego że bardzo byśmy tego chcieli. To wiara wytłumaczalna przez psychologów, ale przeradzająca się w ezoterykę. Czasami numerologię. Ta wiara zrodziła pomysł nowego cyklu.
W tym odcinku Screenagers poszczególni redaktorzy zaprezentują płyty z roczników, w których się urodzili. Staraliśmy się postawić na pozycje niestandardowe, nierzadko pomijane we wszelkich podsumowaniach. Zapraszamy do lektury!
Rok 1975
Paweł Gajda o „Goldbluff" Van Der Graaf Generator
Rok 1983
Kuba Ambrożewski o „Colour By Numbers" Culture Club
Rok 1986
Rafał Krause o „Stutter" James
Rok 1987
Paweł Sajewicz o „Secrets Of The Beehive" Davida Sylviana
Jakub Adamek o „Escape From Noise" Negativeland
Rok 1988
Jędrzej Szymanowski o „Takich samych" Lady Pank
Krzysiek Kwiatkowski o „Into A Secret Land" Sandry
Rok 1989
Katarzyna Walas o „Rhythym Nation 1814" Janet Jackson
Michał Weicher o „Streetcleaner" Godflesh
Rok 1990
Wojciech Michalski o „Reading, Writing And Arithmetic" The Sundays
Bartosz Iwański o „Made In Valmez" Mňága a Žďorp
Rok 1993
Ania Szudek o „Red House Painters [Rollercoaster]" Red House Painters
Playlista: Cudowne lata