Flesz 25/11/2013
Nie milknie buzz wokół nowej płyty Arcade Fire, o której zawartości muzycznej wypowiedział się już obszernie Michał Weicher. Jako że wszelkie pokłady entuzjazmu, jakie miałem dla kanadyjskiego zespołu, wyczerpały mi się gdzieś na wysokości „Funeral”, nie będę się tu zagłębiał w mój stosunek do „Reflektora” – napiszę tylko, że słyszałem w tym roku dużo lepsze albumy, ale też dużo, dużo gorsze. Natomiast warto odnotować, że w osobie Wina Butlera wyrasta nam coraz śmielej nowy, alternatywny Bono. Z całym szacunkiem dla lidera U2, ale to szufladka, do której wpada się w określonym momencie: kiedy ludzie zaczynają śmiać się z twoich głębokich, poważnych idei, zamiast z żartów, które wywołują politowanie. Generalnie coś się wymyka spod kontroli. I to, mam wrażenie, przytrafiło się w ostatnim czasie Butlerowi.
Najpierw lider Arcade Fire zagrał główną rolę w absolutnie najbardziej czerstwym skeczu sezonu – patrz scenka podczas YouTube Music Awards. Kojarzycie na pewno ten stan, kiedy oglądacie coś bardzo żenującego i jest Wam wstyd za osoby, które biorą w tym udział? Albo po prostu widzieliście ostatnio jakieś polskie kabarety? Dla mnie filmik z „Winye” jest blisko tej kategorii – śmierdzi to na kilometr wyreżyserowanym, wysilonym, sztucznie odegranym „memem”, o którym wszyscy starali się jak najszybciej zapomnieć.
A potem przyszła jeszcze bardziej nieszczęsna i z całą pewnością o wiele bardziej nagłośniona historia ze strojami wieczorowymi, w które zespół nakazał ubrać się swoim fanom na zbliżającej się trasie. Wprawdzie po jakimś czasie Arcade Fire wycofali się z tego niefortunnego i nieprawdopodobnie nadętego pomysłu, ale – jak w kawale – niesmak pozostał. Zresztą, jeśli najpierw caps lockiem oznacza się coś jako MANDATORY, to potem pisanie „please relax” i „super not mandatory” brzmi jedynie jak wycofywanie się rakiem z popełnionej niezręczności.
Cóż, podobno kiedy widzowie są wystrojeni jak przysłowiowy wuj na komunii, to Arcade Fire grają swoje najlepsze koncerty. Ja myślę, że prawda może być dużo bardziej banalna.
Komentarze
[1 grudnia 2013]
[30 listopada 2013]
[29 listopada 2013]
[29 listopada 2013]
[29 listopada 2013]
[25 listopada 2013]
[25 listopada 2013]
Poza tym jasne, że nie chodziło o smokingi, ale "suit, dress or fancy something" i sugestia, że ma to być "formal", oznacza jednak dość sztywny, elegancki strój. Nie wiem jak to wychodzi w praktyce, bo się na koncert Arcade Fire nie wybieram i oczywiście nie podejrzewałem, że ktoś ze względu na brak odpowiedniego stroju może nie zostać wpuszczony na koncert indie-rockowej kapelki (jeszcze by tego brakowało). Zadziwia mnie raczej, czemu zespół w ogóle zawraca sobie i komukolwiek głowę takimi pierdołami i jeszcze upiera się, że ma to dla niego znaczenie. Trzeba było iść robić w filharmonii, a nie zakładać rockową, niby, kapelę. Pretensjonalne i tyle :)
[25 listopada 2013]
Dla równowagi przyznaję, że wyskok na YouTube był żenujący.