Ocena: 7

Nils Frahm

Spaces

Okładka Nils Frahm - Spaces

[Erased Tapes Records; 18 listopada 2013]

Nils Frahm to postać nierozerwalnie złączona z fortepianem. Wydaje się, że pianista fortepianem myśli, działa i odczuwa (być może nawet komunikuje się z przyjaciółmi za pomocą pojedynczych stuknięć w klawiaturę). Jego kolejne nagrania to sukcesywna reprodukcja zwiewnych ballad, wypływających prosto z duszy dotkniętej zimnym, europejskim romantyzmem. W zeszłym roku, jak donosiłem, pianista złamał drogocenny kciuk, czego efektem okazały się miniaturowe „Śrubki”. W tym roku Frahm, za sprawą wydawnictwa Erased Tapes, proponuje sentymentalną podróż zimową po utworach z jego wcześniejszych albumów, często w nowych aranżacjach i formach, dokładając do tego garść premierowych kompozycji i koncertowych improwizacji.

Tracklista pozwala odkryć wszystkie zabiegi. Znajdujemy tytuły „Tristana” i „Ambre” z płyty „Wintermusik” (2009), „Over There, It’s Raining” i „Said And Done” z „The Bells” (2009), następnie „Familiar”, „More” i „Unter” z „Felt” (2011), wreszcie „For” i „Peter”, czyli całość EP-ki „Juno” (2011). Praktycznie wszystkie zostały poddane mniejszej bądź większej rewizji, dlatego nic nie brzmi znajomo. Najciekawiej prezentują się jednak świeże utwory – „Says”, będący labiryntem syntezatorowych wzorów, z bardzo umiejętnie rozlokowanymi punktami emocjonalnych przeskoków. Intermezzo „Toilet Brushes” to, wierzę, uderzanie szczotkami we wnętrzności i rubieże fortepianu. „Went Missing” i „Hammers” – jak i wiele innych momentów albumu – przywodzi na myśl wrażliwość Keitha Jarretta (minus typowy dla niego patos), co dla fanów amerykańskiego pianisty będzie ogromną zaletą, dla mnie nieco mniejszą. Nie osłabia to jednak przyjemności, z jaką wnikam w tę zdystansowaną, w pewnym sensie konserwatywną muzykę. Nie szukajmy tu objawień ani rewolucyjnych zabiegów, jedynie umilający pianizm w dopieszczonej, gładkiej odsłonie, jakiego nie zaserwowałby Anthony Davis czy inny spektakularny pianista pokroju Cecila Taylora. Dla jednych koncertówka „Spaces” będzie highlightem roku, dla innych mdłym doświadczeniem. Osobiście sytuuję się gdzieś pomiędzy, urzeka mnie jednak niebanalność kompozycji Frahma i spójność jego dokonań. Wszak Nils to wzorcowy przykład konsekwencji twórczej – powinniśmy przechowywać go w podparyskim Sèvres.

Nils Frahm - Says

Michał Pudło (5 grudnia 2013)

Oceny

Michał Pudło: 7/10
Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Marek Banat
[18 września 2016]
Frahm zaprezentował na płycie "SPACES" przekrój niedefiniowalnej głębi estetyki swojego świata.
Hipnotyczne akordy, znakomite aranże, momentami rozstrojone analogi, oraz elementy transu monumentalnego przywodzą na myśl Berlin lat '70, '80.
Ale, po chwili artysta wybiera zupełnie inny obszar kosmosu zachowując rzetelność doboru środków wyrazu.
I dzieje się nowa historia.

Nie mniej, nie więcej - mamy do czynienia z geniuszem.
Frahm to artysta totalny, eksplorujący bez wytchnienia zagadkową przestrzeń własnego bytu.

Oby jak najdłużej...

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także