Relacja z festiwalu Hurricane 2004
Dzień drugi
Gdy wyjeżdżałam, uczucie przesytu mieszało się z rozczarowaniem, tak często odczuwanym podczas tych trzech dni festiwalu. Widziałam prawie trzydziestu artystów, wśród których część mnie zawiodło (The Cure, Placebo), znudziło (Air, The Hives) i zwyczajnie się nie podobało (większość niemieckich kapel). Z drugiej strony były też piękne chwile. Magiczny set Mogwai. Franz Ferdinand, czy w końcu występy Black Rebel Motorcycle Club i Modest Mouse, którym wystarczyła mała scena, aby dać świetne show. To właśnie te jasne punkty Hurricane 2004 pozostaną na zawsze w mojej pamięci.
Tymczasem kończę. Pozostają mi wspomnienia, o których mówiłam. Płyty, które brzmią teraz zupełnie inaczej. Kilkadziesiąt zdjęć i nadzieja, że za rok również się tam spotkamy. I być może wówczas Snow Patrol też tam będzie...