Przegląd piosenki wakacyjnej
Płyta 2
1. Pavement - Stereo
Pamiętacie "You Get What You Give" New Radicals? Głupie pytanie: oczywiście, że pamiętacie, przecież te wszystkie piosenki, o których pieć minut po usłyszeniu napuszeni znawcy wypowiadają się, że za pięć lat nikt nie będzie o nich pamiętać, akurat straszą nas do końca życia. Ja nie jestem w stanie zapomnieć ani Dr. Albana, ani Alexii, ani Scatmana. Co z tym wszystkim wspólnego ma opener "Brighten The Corners"? Jest idealnie przeciwny przebojowi New Radicals. Słuchajcie, naprawdę trudno jest mówić o muzyce Pavement, dlatego jeżeli znacie "You get What You Give" a nie znacie "Stereo" to wyobraźcie sobie, że wszędzie tam, gdzie kapela z Michigan popisuje się swoją bezjajecznościa, melodyczną impotencją, irytującym wokalem, tam Pavement rozbija energią refrenu, idealnie wyluzowanym głosem Malkmusa, a wreszcie tekstem. Kiedy New Radicals śpiewają o tym, że "masz muzykę w sobie" tudzież "dostajesz to co dajesz", tam Malkmus prawi swoje sentencje w stylu What about the voice of Geddy Lee?/ How did it get so high?/I wonder if he speaks like an ordinary guy?/ (I know him and he does!). Niestety, chcemy czy nie chcemy, bardziej z latem kojarzyć nam się będzie Dr. Alban, Alexia, Scatman, no i oczywiście ci straszni kolesie w centrum handlowym. (jr)
2. Talking Heads - And She Was
Utworem "And She Was" grupa Talking Heads powoli zamykała najbardziej popowy rozdział w swojej historii. Zamykała z hukiem. Intensywna kompozycja o kobiecie obserwującej swoje ziemskie otoczenie jest jednym z najciekawszych fragmentów twórczości zespołu. Tak, jak bohaterka unosi się z polnej łąki aż poza atmosferę ziemską, tak w warstwie aranżacyjnej pop przechodzi stopniowo w psychodelię. Na pierwszym planie znajduje się bas, odchodzący stopniowo w cień zapętlonych klawiszy w tle. Spójność, z jaką połączono muzykę z tekstem jest tutaj niesamowita. Z "And She Was" wyłania się pełna, bardzo obrazowa wizja teraźniejszości: niezwykłego kolażu duchowości z postępującą cywilizacją techniczną. Gdy Byrne kończy śpiewać See the lights of a neighbor's house/ Now she's starting to rise/ Take a minute to concentrate/ And she opens up her eyes..., wiemy, że za chwilę stanie się coś wyjątkowego. I rzeczywiście: kobieta unosi się, a my razem z nią. Niekoniecznie w ten sam sposób i niekoniecznie z tych samych powodów. (łj)
3. Kobiety - Doskonale Tracę Czas
Podobno w Trójmiescie mieszkają najpiękniejsze kobiety. Wraz z pierwszymi promieniami lipcowego słońca zaludniają miejskie deptaki, parki, przystanki, tramwaje i autobusy. Miasto ogarnia stan nieograniczonej błogości, rowerzyści szybują pomiędzy spacerowiczami. Psy przestają szczekać, nawet żurawie obracają się wolniej. Zaciera się granica między nocą, a dniem, lecz mało kto na to zwraca uwagę. Ten niedefiniowalny stan udało się uchwycić właśnie w tym utworze, mogącym wprawić z zakłopotanie całą resztę odrapanych polskich metropolii. "Doskonale tracę czas" wydaje się być doskonałym powodem by przeprowadzić się do Trójmiasta. Zamknijcie oczy, niech ciepłe powietrze unosi was wysoko. Ponad dźwięk jak samolot. (tt)
4. R.E.M. - Stand
Nigdzie nie wyjeżdżacie podczas wakacji? Skorzystajcie z rady R.E.M. - pomyślcie w inny sposób o miejscu, w którym mieszkacie lub pracujecie. Może właśnie tam uda się spędzić ciekawe wakacje. Nie wiecie gdzie jechać? Może za zaleceniem grupy z Athens warto pomyśleć o kierunku północnym lub zachodnim? Albo po prostu wyciągnijcie spod sterty kaset/płyt album "Green" i przypomnijcie sobie tą niezwykłą w twórczości R.E.M. piosenkę. Może wtedy znajdziecie pomysł na urlop. Mnie "Stand" zawsze kojarzył się z piosenką z programu podróżniczego, względnie awanturniczo-poróżniczego albo za sprawą klawiszy pojawiających się w tle, jako utwór mogący pojawić się w czołówce kreskówki Walta Disneya. (ww)
5. XTC - Mayor Of Simpleton
Powiedzieć, że dorobek XTC obfituje w dziesiątki fantastycznych piosenek na lato, to ledwie liźnięcie tematu. Swindończycy mogą pod tym względem licytować się na całe płyty. Wysyłając na pole bitwy "Oranges & Lemons" czy "Nonsuch", wciąż będą mieli w zanadrzu "Skylarking" kiedy przeciwnik wytoczy najcięższe działa, o ile w ogóle podejmie walkę, co jest wątpliwe biorąc pod uwagę zarówno jakość "pionków" typu "Mayor Of Simpleton", jak i ich liczbę (właśnie po raz dwunasty dokonałem korekty wyboru tracku do felietonu). Rok 1989 to był czas, kiedy Andy Partridge wyraźnie przestawił się na pisanie lovesongów, piosenek o dużo bardziej regularnych kształtach niż jeszcze pół dekady wcześniej. Stąd zrodziło się najbardziej mainstreamowe brzmienie w dziejach zespołu, co słychać szczególnie na "The Loving", "Merely A Man" czy właśnie "Mayor Of Simpleton". Nokautująca przewaga XTC nad popularnymi wówczas mydlanymi załogami w rodzaju Mike & The Mechanics czy Johnny Hates Jazz objawia się jednak tak na płaszczyźnie subtelności aranżacyjnych, jak i tekstu (Losowe zdanie? Poczujcie to: if depth of feeling is a currency, then I'm the man who grew the money tree). Dziś, kiedy tamtych czerstwiarzy nie da się słuchać na trzeźwo, takie piosenki jak "Mayor Of Simpleton" brzmią jak odkopane po latach skarby. (ka)
6. T. Rex - Hot Love
To właśnie dzięki takim osobowościom jak Marc Bolan muzyka rockowa przetrwała aż do dziś. Początek lat siedemdziesiątych należał do niego i jego zespołu T. Rex. Grupie udało się tchnąć ducha i ożywić kostniejący powoli gatunek muzyczny, jakim był wtedy rock and roll, a sam Marc stał się pierwszym po Beatlesach prawdziwym muzycznym idolem nastolatków. Utwór "Hot Love", nagrany w szczytowym okresie popularności zespołu, stał się natomiast jednym z jego największych przebojów. Taneczne tempo i charakterystyczna, pulsująca w bluesowym rytmie gitara spowodowały, że piosenka rządziła na parkietach ówczesnych dyskotek. Błahy tekst (o miłości, choć potraktowanej dość frywolnie), jak się okazało, tylko pomógł utworowi wspiąć się na szczyt. Warto przenieść się, choć na chwilę w tamte czasy i kołysząc delikatnie biodrami zanucić razem z Marc'kiem la la la la-la la-la w finale znakomitego "Hot Love". (pn)
7. Pixies - Where Is My Mind?
Kameralna sceneria wyciszonego i oddalonego od rzeczywistości świata. Obiekty nabierają nowych kształtów, a proporcje pomiędzy prawdą a złudzieniem są mocno zachwiane. Świat wygląda zupełnie inaczej, gdy spojrzymy na niego z dystansu. A gdy dodatkowo patrzymy na niego do góry nogami, wtedy na pewno nic nie będzie takie samo. "Where Is My Mind?", jedna z najczęściej coverowanych kompozycji Pixies, oparta jest na motywie nurkowania na karaibskich rafach koralowych. Utwór przypomina o sytuacjach, w których umysł zawodzi, a polegać możemy jedynie na własnych odczuciach i intuicji. Melancholia, budowana przez przestrzenną perkusję oraz wyostrzone brzmienie gitary akustycznej, wzmacniana jest przez wrażenie samotności i kompletnego odcięcia od świata. Animals were hiding behind the rock/ Except for little fish/ When they told me east is west tryin' to talk to me? Na letnie, refleksyjne wieczory. Niekoniecznie na Karaibach. (łj)
8. Husky Rescue - Summertime Cowboy
Lekki, ulotny beat, rozleniwiony wokal, wpadająca w ucho upalna melodia czyli przepis na murowany, wakacyjny przebój. Husky Rescue, pomimo że pochodzą z Finlandii (mieszkańcy tego kraju chyba mogą nam pozazdrościć wysokich, letnich temperatur), uchwycili w kawałku "Summertime Cowboy" fenomenalnie specyfikę wakacyjnego klimatu - chciałoby się powiedzieć rodem z polskich kurortów nadmorskich, tętniących życiem tylko i wyłącznie przez niecałe 3 miesiące w roku. Zresztą podobnie jest z tą piosenką. Kiedy słoneczne dni zastąpi deszczowa, jesienna słota, krótka data przydatności "Summertime Cowboy" do spożycia skończy się, a my wrócimy do rzeczywistości, by za 10 miesięcy znów wypatrywać lata i poszukiwać kolejnych, wakacyjnych kawałków. (kw)
9/10. Manu Chao - La Primavera / Me Gustas Tu
Dwa takty: [h #f d e - ćwierćnuty] oraz [e h(oktawę wyżej niż pierwsze) - ćwierćnuty e h d #c - szesnastki]. Dziesięć dźwięków, trochę rytmu i przeszkadzajek w stylu reggae - oto recepta na przebój. Oba utwory, gdyż La Primavera stanowi wydzielony wstęp do "Me Gustas Tu", stanowią obowiązkową pozycję dla osób wybierających się na wakacje do krajów hiszpańskojęzycznych. Nie ze względu na powiązania melodyjne, te raczej kierują słuchacza w rejon Morza Karaibskiego, lecz na liryki. Piosenki Manu Chao można określić jako muzyczne mini-rozmówki, zawierające niezbędne zwroty ułatwiające komunikację z miejscowymi. Wykorzystując pytanie o aktualny czas, w wersji proponowanej przez artystę: "que horas son, mi corazón" oraz stwierdzenie "me gustas tu" atrakcyjni mężczyźni znad Wisły mogą próbować zapewnić sobie na czas urlopu towarzystwo dziewcząt iberyjskich lub latynoskich. Powinni oni się jednak mieć na baczności, aby nie zostać tak jak Manu Chao, oszukanymi przez "byebyebom". (ww)
11. Deadstar - My Goods
"My Goods" jest jak wiatr wiejący znad morza. W jednej chwili ciepły i łagodny, w drugiej chłodny i porywisty. Taki jest ten utwór mało znanego zespołu Deadstar, który wypłynął na fali mody na śpiewające dziewczyny, wydał jedną - niezłą - płytę (zatytułowaną oczywiście "Deadstar") i zniknął w mrokach historii. Czysty głos Caroline Kennedy i towarzyszące jej gitary: akustyczna, podająca rytm i delikatnie, ciepło plumkająca elektryczna nadają kompozycji charakter prostego wakacyjnego przeboiku. Wszystko jednak zmienia się po drugiej zwrotce, kiedy spokojne tony narastają i eksplodują w krzyczącym refrenie, który zapada w pamięć i bywa przywoływany w bardzo specjalnych okolicznościach. Jest ciepły sierpniowy wieczór, pusta wąska droga, wiatr wpada przez odsłonięty dach i wszystko jest takie proste... Jak ta piosenka. (mf)
12. The Bluetones - If...
Są kompozycje, które chcielibyśmy lubić bardziej niż je poważamy i są przypadki odwrotne. Mam kilka takich ulubionych piosenek, co do których chciałbym się długo asekurować, zanim komukolwiek bym je polecił. Moja miłość do sztandarowego singla Bluetones sięga wiosny 1998 roku. Ósma klasa, mistrzostwa we Francji i ten teledysk na MTV UK. Jednym słowem - sentyment. Więc ktoś powie: naaa na na naaa naaa Marka Morrissa to nieznośne beczenie, a ja odrzeknę: to dzięki niemu "If..." staje się tak wspaniałym hymnem. Ktoś zarzuci naiwność tekstowi, a dla mnie te wersy to kwintesencja britpopowego, urzekającego w swojej nieudolności romantyzmu. Natomiast co jest obiektywnie wybitnego w tym numerze, to motyw basu. Tu nie ma żadnej dyskusji. O resztę nie będę się kłócił, co nie zmienia faktu, że słuchając "If..." zwyczajnie tęsknię za starym dobrym britpopem. Mam nawet singla i czasem sobie puszczam. (ka)
13. Jimi Hendrix - Purple Haze
W wakacje "Szkarłatne Otumanienie" może dopaść każdego. Aplikowanie gardłom, nosom, żyłom oraz powiekom wszelakiej maści używek to nieodłączny element wypoczynku większości rodaków. Po zastosowaniu, podobnie jak Jimi: nie wiemy czy jest dzień czy noc gdzie góra, gdzie dół, stawiamy sobie egzystencjalne pytania czy jesteśmy szczęśliwi czy nie, czy nastanie jurto czy świat się skończy niekiedy wydajemy dźwięki oh, no, oh Ooo, ahhh Ooo, ahhh, yeah!, prawie zawsze prosimy o pomoc. Musicie wiedzieć, że Jimi śpiewa: I'm talkin' about hard stuff. Wirtuoz gitary miał w tej materii duże doświadczenie. Aby analogie do życia Hendrixa [a w szczególności do jego zakończenia] nie były zbyt wielkie, podczas wakacyjnych szaleństw proponuję poprzestanie na małych ilościach legalnych narkotyków. (ww)
14. Fugazi - Bed For The Scraping
Z perspektywy czasu, pochodząca z Waszyngtonu, grupa Fugazi, jawi się jako kultowe zjawisko na amerykańskiej scenie alternatywnego rocka. Formacja Iana McKaya nie tylko jest prawdziwym skarbem muzycznych inspiracji dla młodych zespołów poszukujących swojego miejsca na scenie indie, ale przede wszystkim wyróżnia się ze względu na ogrom pozytywnej energii, która zawiera się w większości ich utworów. Kompozycje w stylu "Bed For The Scraping", która pochodzi z albumu "Red Medicine", mogą posłużyć jako skuteczna terapia muzyczna w czasie pochmurnych, nie napawających optymizmem letnich dniach. Nośny refren oraz typowa dla zespołu, inteligentna gitarowa nawałnica, nie pozwalają nawet na moment wytchnienia, a pozytywna energia, która wylewa się z tego utworu, nie pozostaje bez wpływu na samopoczucie słuchacza. (pw)
15. The Breeders - Off You
Czy Kim Deal potrafi napisać piosenkę, która nie sprowadzałaby się do dwóch taktów zagranych na gitarze, basowego umpa-umpa i raz-dwa-trzy jedziemy z tym koksem? Z rzadka, i to jest właśnie taka piosenka. Smutna, ale nie dołująca. Prosta, ale skomplikowana. Niepozorna, ale z fantastyczną, wybrzmiewającą jakby od niechcenia, melodią. Ciche, niezobowiązujące dźwięki lgną do wyrazistej linii basu niczym muchy do lepu i płyną, płyną powoli po leniwym jeziorze kompozycji. Kim śpiewa ten kawałek zachrypniętym, "przesterowanym" głosem zmęczonej, zrezygnowanej kobiety, która niejedno w życiu przeszła i nie musi już o nic walczyć. Można się tylko domyślać, że słowa, które wyśpiewuje razem z papierosowym dymem, dotyczą już tylko przeszłości, są wspomnieniem, może bolesnym, ale tylko wspomnieniem. But I've never seen a scarlet/Or a riot or the violence of you/I land to sail/Island sail/Yeah, we're movin'. (mf)