Coachella Festival 2012

Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 1

Fanfarlo - choć był to pierwszy koncert tego dnia, od razu postawił poprzeczkę bardzo wysoko i z miejsca stał się mocnym kandydatem do miana jednego z najciekawszych występów niedzieli. I nic dziwnego, grupa ma w dorobku kilka znakomitych, przebojowych i beztrosko radosnych nagrań, które jej członkowie potrafili z równą radością i entuzjazmem zaprezentować na żywo. Zestawienie elektroniki z dużą ilością akustycznych instrumentów: skrzypiec, trąbek, fletów, na scenie sprawdziło się znakomicie. Budzącym entuzjazm widzów dodatkiem były zabawne historie, które właściwie wszyscy muzycy grupy serwowali w przerwach między utworami. I moment, w którym wokalista grupy zaczął „strzelać” do zmęczonych upałem widzów z pistoletu na wodę.

Gardens & Villa - ta formacja stawia przede wszystkim na elektroniczne brzmienia i zagrane przez żywą sekcję taneczne, choć spokojne rytmy. Pomysł sprawdził się ma scenie dość dobrze, choć po samych muzykach było widać, że upał znoszą raczej z trudem. Ograniczali się więc tylko do odgrywania swoich partii, nie zapewniając publiczności jakiegoś specjalnie emocjonującego i spektakularnego widowiska. Choć dość zaskakująca solówka na flecie poprzecznym, którą popisał się znienacka w ostatnim utworze wokalista grupy, mogła robić wrażenie.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 2

Oberhofer - to był koncert, który z jednej strony mógł porwać tym, co się działo na scenie, z drugiej - pokazywał wyraźnie, dlaczego ten zespół wciąż nie może się przebić do szerszej publiczności. Powód jest prosty i bardzo charakterystyczny dla zespołów z Brooklynu takich jak choćby My Teenage Stride: pełna dezynwoltura. Muzycy tych grup nie stylizują się na wielkie gwiazdy, nie robią nadętych min, nie przejmują się tym, żeby na ich koncertach wszystko brzmiało i wyglądało perfekcyjnie. Za to doskonale się bawią i potrafią zabawić publiczność - wokalista podczas tego występu zaskoczył wszystkich, wspinając się na maszt podtrzymujący dach nad sceną i obrzucając stamtąd widzów kwiatami. To był bardzo dobry, choć jednocześnie zagrany bardzo niedbale koncert.

Metronomy - Brytyjczycy zaczęli bardzo spokojnie, ale to była oczywiście tylko przygrywka - ich występ z każda minutą nabierał barw, tempa i energii. Muzycy folgowali sobie bardzo, grając ekwilibrystyczne solówki na klawiszach, próbowali też tańczyć, ale w słońcu atakującym ich prosto w twarz, nie było to szczególnie łatwe.

Band Of Skulls - ten koncert z pewnością nie mógł wyjaśnić zupełnie niezrozumiałego fenomenu ogromnej popularności tego zespołu. Absolutnie przeciętna i bezbarwna formacja dała absolutnie przeciętny i bezbarwny występ, który ani nie porywał, ani nie zachwycał: ot, trójka muzyków stojących bez ruchu na scenie i odgrywających bez cienia emocji swój materiał. Jedyne, co mogłoby tłumaczyć tak słabą formę tych muzyków, to upał, świecące im prosto w oczy słońce i brak ma scenie choćby skrawka cienia.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 3

First Aid Kit - w pewnym sensie było to przeciwieństwo koncertu zespołu Band Of Skulls. W takim, że świetnie pokazywało, dlaczego to szwedzkie trio błyskawicznie zdobyło tak dużą popularność. Kiedy patrzyło się na te dwie, ubrane w ludowe stroje siostry, jakby lekko zagubione, ale jednocześnie stuprocentowo pewne swego, kiedy śpiewały swoje kolejne piosenki, nie sposób było dostrzec ich wielkiego talentu, nie sposób było się też nim nie zachwycić. Po kilku utworach okazało się, że przestały działać klawisze, więc koncert nabrał jeszcze bardziej akustycznego, a przez to niesamowicie intymnego charakteru.

Santigold - mimo że występowała o nader wczesnej porze, wokalistka przygotowała widowisko godne największej festiwalowej sceny. Były więc tancerki, były cheerleaderki, był nawet biały koń (w postaci dwóch przebranych za to zwierzę tancerzy), który w pewnym momencie wparował na scenę. Na szczęście w tym całym natłoku atrakcji nie zagubiła się też muzyka. I dobrze, bo pod tym względem Santigold ma sporo ciekawego do zaprezentowania.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 4

Real Estate - kolejny fenomen tego dnia: zespół, który składa się z muzyków wyglądających najbardziej zwyczajnie na świecie, grających najzwyklejszy popowy indie rock, na dodatek zupełnie zwyczajnie zachowujących się na scenie - po prostu stojących ze swoimi instrumentami w rękach. Teoretycznie nie było więc w tym nic niezwykłego, a jednak ten występ w jakiś zadziwiający sposób wciągał i fascynował.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 5

Wild Flag - nie pierwszej już młodości artystki z bogatą i chwalebną przeszłością pokazały młodzieży, jak się gra indie rocka. Ich przebojowe kompozycje na żywo wypadły znakomicie, a od członkiń zespołu, choć w sumie nie robiły przecież nic niezwykłego, trudno było oderwać wzrok. Ten koncert był znakomitym przykładem na to, jak mimo upływu czasu i ciągłego dopływu nowych zespołów, wciąż zachowywać świeżość i wysoką pozycję w alternatywno-rockowej czołówce.

The Hives - Szwedzi nadal w formie, a ich udoskonalany coraz bardziej pomysł na koncerty wciąż działa. A więc: eleganckie garnitury, przebój za przebojem, gonitwy z gitarami po całej scenie i wokalista formacji, który jest w stu miejscach naraz i coraz lepiej wchodzi w rolę dyktatora, w przezabawny sposób rozkazującego publiczności, co ma robić. To wszystko układa się w robiącą ogromne wrażenie całość. Znakomitym dodatkiem do tego, co publiczność znała już od dawna, okazało się kilka premierowych nagrań z przygotowywanej właśnie płyty, wplecionych sprytnie między wielkie przeboje The Hives.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 6

Gotye - ten koncert udowodnił - co zresztą nie jest żadną nowością, wystarczyło przesłuchać najnowszą płytę tego wykonawcy w całości, żeby się o tym przekonać - że Gotye jest gwiazdą jednego przeboju. Choć starał się, jak mógł - cała scena zastawiona była najróżniejszą elektroniką i perkusjonaliami, zjawiło się mniej więcej trzy razy tyle widzów, ile zdołał pomieścić namiot, w którym odbywał się ten występ - efekt był niestety raczej przeciętny. Ot, kilka elektroniczno-gitarowych kompozycji z mocno zaznaczonym rytmem, wykonanych w przyzwoity sposób. I nic więcej.

Justice - Francuzi potwierdzili, że są prawdziwymi mistrzami. Przygotowali i wykonali na Coachelli widowisko dopracowane do najmniejszego szczegółu i zapierające dech w piersiach. Potężne brzmienie, znakomicie skonstruowany repertuar, robiące ogromne wrażenie wizualizacje i idealnie zgrane z muzyką efekty świetlne. Wszystko razem, precyzyjnie połączone w jedną całość, zdecydowało o tym, że występ Justice był jednym z największych wydarzeń tegorocznej Coachelli.

Coachella Festival 2012 - Dzień trzeci, niedziela, 22 kwietnia 7

Beirut - Zach Condon jest dziś bardzo dojrzałym, uporządkowanym muzykiem, który doskonale wie, czego chce i jak to osiągnąć. Efekty widać było na scenie - stanął na niej bardzo mocny, bardzo zgrany, bardzo utalentowany skład, który jest znakomitym narzędziem do wykonywania pomysłów swojego lidera. W programie tego koncertu przeważały nowe i najnowsze kompozycje, zdominowane przez brzmienia instrumentów dętych. Nawet te starsze kompozycje zostały lekko przearanżowane, żeby pasować do całej reszty. I pasowały, wszystko zresztą pasowało do siebie podczas tego znakomitego koncertu.

At The Drive-In - reaktywowanie się tej grupy było znakomitym pomysłem, choć z drugiej strony jej tegoroczne koncerty pokazują wyraźnie, że nie mogła ona istnieć dłużej w tym samym kształcie. Podczas tego występu wyraźnie było widać linię podziału między parą: Omar Rodriguez-Lopez i Cedric Bixler-Zavala a pozostałymi trzema muzykami. Ale przez te trzy kwadranse nie przeszkodziła ona zupełnie zagrać całej piątce muzyków absolutnie genialnego koncertu, wypełnionego wszystkimi najważniejszymi przebojami grupy i niezwykłymi zachowaniami Bixlera-Zavali, który to stawał na rękach, to wspinał się na perkusję albo głośniki, to z kolei dolewał sobie wrzątku z czajnika do czekającego na jednej z kolumn kubka.

Florence And The Machine - angielska wokalistka kończyła koncerty na jednej z dwóch największych festiwalowych scen. Kończyła z fasonem: zagrała wraz ze swym zespołem mocny zestaw kompozycji z obu swoich płyt, czarując publiczność swym niezwykłym, mocnym głosem i opowiadanymi między utworami historiami - przed jednym z nich poprosiła mężczyzn stojących pod sceną, żeby posadzili sobie swoje dziewczyny na ramionach. Widok był dość imponujący.

Przemek Gulda (15 czerwca 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także