Polskie Piosenki Wszech Czasów

45–41

Obrazek pozycja 45. Tede – Wyścig szczurów

45. Tede – Wyścig szczurów

[prod i sł: J. Graniecki; 2001]

Na bazie „Pomidorów” Ewy Bem, Tede wysmażył (usmażył?) krytykę nieokiełznanego kapitalizmu, którą dziesięć lat temu nazwalibyśmy naiwną. Dziś możemy nazwać ją nieaktualną. Wyścig szczurów zastąpił wyścig prekariatu po kolejną umowę śmieciową. Tyle jeśli chodzi o pierwszą część. A druga? W drugiej dzieje się poezja – być może najdonioślejszy idealizm w całym naszym zestawieniu wyrażony najbardziej luźną, błyskotliwą i efektowną formą. My mamy kompakt dyski CD / Kasety MC / Winyle LP / I ręce podniesione na koncercie, śpiewa Tede i ciężko w to nie uwierzyć.

„Wyścig” był najbardziej oczywistym singlem z napakowanego przebojami debiutu Tedego „S.P.O.R.T.”. Sam artysta w XXI wieku stał się „ikonicznym” polskim raperem – inteligentny, studiował, fajny, z poczuciem humoru, ocierał się w pewnym momencie o celebryctwo. Siłą rzeczy w recepcji Tedego muzyka musiała zejść na dalszy plan. Więc jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie „dlaczego właśnie Tede” to najbliższy punkt orientacyjny leży w 2001 roku, pod indeksem – o dziwo – szesnastym. (Jakub Radkowski)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Ewa Bem – Pomidory
Tede – Jakby jutra miało nie być

Obrazek pozycja 44. Papa Dance – Naj story

44. Papa Dance – Naj story

[muz: A. Patoh; sł: J. Sokół; 1986]

Do pewnych piosenek trzeba dojrzeć. Brzmi banalnie, a w kontekście Papa Dance niemal niewłaściwie, bo przecież co może być w takiej muzyce do rozumienia. Co? Spytajcie wszystkich tych, którzy w internecie prześcigają się w skojarzeniach i komplementach dotyczących „Naj story” – pierwsze miłości, młodość, urok nadchodzącej kapitalistycznej Polski. Kapitalizmem pachniał też tytuł pierwotnej wersji tego kawałka, „Sezonowi biznesmeni”, prezentowany w 1985 roku podczas koncertów, jeszcze bez Pawła Stasiaka na wokalu. Grupa w porę zmieniła tematykę (z pieniędzy na miłość – dylemat wręcz klasyczny), ale przede wszystkim pogrzebała – za sprawą duetu producentów – w linii melodycznej. Papa Dance wycofało się z pierwotnego zamysłu, żeby refrenem był fragment, który po wyrzuceniu z niego słów brzmiał ostatecznie O-oo-o-oo-ooo. I dobrze, bo pozornie nieznacząca, wydłużona samogłoska na dekady wbiła się w pamięć słuchaczy. Tak samo, jak idyllicznie słodka linia klawiszy na wejściu, również nieobecna w pierwowzorze.

Na Liście Przebojów radiowej „Trójki”, w której to pomieszczeniach dwa lata wcześniej Wawrzyszak i koledzy nagrywali pierwsze piosenki, „Naj Story” pozostało jedynym hitem w historii zespołu, który zajął pierwsze miejsce. Piosenka debiutowała w marcu 1986 razem z „Mówię ci że” Tiltu (trzecia setka naszej listy), kiedy na górze Dire Straits i „Brothers In Arms” biło się z „Take On Me” A-Ha. Ciężko uwierzyć, ale miesiąc później, ten jeden jedyny raz w historii, Papa Dance pokonali Dire Straits w bezpośrednim pojedynku. Słuchacze „Trójki” byli najwidoczniej otwarci na nowości i mieszanie sacrum z profanum. Trochę inaczej potoczyły się losy „Naj story” na Liście Jedynki. Choć w obu zestawieniach kawałek debiutował w ten sam marcowy dzień, to kiedy jak kometa po chwilowym blasku spadał z LP3, na LP1 rozpoczynał swoją dominację po tygodniach biedowania. Czyli – i to chyba prawda dość generalna – Papa Dance nie podoba się od razu, ale za na to długo. Każdemu, kto wciąż pozostaje nieprzekonany, pozostaje tylko żartobliwie zadedykować wypowiedź użytkownika GeeVoo pod nagraniem z ich występu w Opolu 1986: „Przecież oni właśnie byli na kozaku. Jeżeli nie przechodzą Cię ciarki, gdy słyszysz Papa Dance, to widać, że jesteś za młody, żeby w ogóle na ten temat podejmować z Tobą jakąkolwiek dyskusję. Pozdro!”. (Kamil J. Bałuk)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Kombi – Black & White
Anna Jurksztowicz – Zmysły precz

Obrazek pozycja 43. T. Love – Na bruku

43. T. Love – Na bruku

[muz: J. Benedek; sł: Z. Staszczyk; 1991]

T. Love, jeden z pierwszych wielkich zespołów III RP, przyniósł zmianę z prawdziwego zdarzenia. Podobnie jak Kult i Kazik wszedł w realia nowej ery bez kompleksów, bez bagażu poprzedniej dekady. I przede wszystkim bez cierpiętnictwa podziemnych wiarusów. Sytuacja przypominała początek telewizji MTV w 1981 roku, która wyzerowała układ sił na zachodnim rynku fonograficznym. Rozkwit polskich wideoklipów na festiwalu Yach Film, pierwsze komercyjne stacje radiowe, pionierskie wytwórnie, pirackie kanały dystrybucji – muzyka w multikolorowym wcieleniu miała swój egzotyczny posmak. Nowy rynek najlepiej zrozumieli dawni nowofalowcy: Staszewski, Staszczyk, Gawliński. T. Love chciał po prostu grać muzykę, młócić prostego rock’n’rolla, a swoje teksty na przekór polskiej tradycji odzierał ze wszelkich metafor. Jeśli była tam poezja, była to poezja chłopaczka z osiedla, który, owszem, pielęgnuje w sobie obdartego nygusa, ale w domu ma syna do utrzymania i rachunki do zapłacenia. Ot, racjonalizm późnej młodości. Muniek Staszczyk z niesamowitą wrażliwością społeczną puentował realia wczesnych lat 90.: inflację, bezrobocie i zalew dóbr z Zachodu, który spadł na nieprzygotowanych ludzi, wciąż tkwiących jedną nogą w wyimaginowanej kolejce po mięso. Chcieli mieć, a nie mogli, więc kombinowali, i to polskie matactwo Muniek potrafił komentować jak nikt inny – ostro, sardonicznie, ale z nutą zrozumienia. Jarocińskie brzmienie zastąpił zwiewny, melodyjny indie rock. Gitara Janka Benedeka pobrzmiewa przecież w „Na bruku” z lekkością przebojów The Cure z ich najbardziej popowego okresu, niczym jakieś polskie „Just Like Heaven”. Słychać echa The Smiths, Pixies, pastelowego brytyjskiego popu. A wszystko to wydarzyło się gdzieś niedaleko Placu Wilsona w stolicy. (Marta Słomka)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
T.Love – Potrzebuję wczoraj
Malarze i żołnierze – Nie bój się deszczu

Obrazek pozycja 42. Republika – Obcy astronom

42. Republika – Obcy astronom

[muz: G. Ciechowski, Z. Krzywański; sł: G. Ciechowski; 1984]

Republika wielkim zespołem była, „Nieustanne tango” śmiało można uznać za jeden z najlepszych albumów swej dekady (a może nawet i w ogóle), a „Obcy astronom” to centrepiece tej wysmakowanej, wspaniale zaaranżowanej i wyprodukowanej płyty, gdzie dotychczasowe zimne, nowofalowe brzmienie zespołu niemalże bez przerwy jest subtelnie „podbite” latynoamerykańskimi motywami.

Jest to może nieco spokojniejszy, mniej „szarpany” kawałek niż inne największe hity grupy, ale wcale nie oznacza to, że mniej się tu dzieje, wręcz przeciwnie. I to od samego początku, gdzie pojawia się charakterystyczna linia pianina, a perkusista wyczynia niesamowite rzeczy, używając bardzo prostych środków, dominując nad całym utworem i nadając mu subtelny ton. Osobną kwestią jest emfaza i emocjonalność Ciechowskiego, nie tylko – jak najczęściej – w finale kawałka, ale przez całe pięć minut, z wielkim napięciem raz cedzącego, raz wyśpiewującego łzawy, abstrakcyjny tekst (można by rzec, że antycypujący cały dwudziestopierwszowieczny internetowy stalking, ale mieliśmy być poważni).

Nie jest to może fragment twórczości Republiki, który wpisał się w świadomość polskiego słuchacza tak mocno, jak „Biała flaga” czy „Telefony” (z kronikarskiego obowiązku trzeba odnotować koncertowy cover Much), ale jest bardziej intrygujący niż oba wyżej wymienione razem wzięte. Niby przedstawiciele masowego i wszechobecnego w pierwszej połowie lat 80. ruchu, a jednak tworzący rzeczy jak z innej galaktyki. (Dariusz Hanusiak)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Klaus Mitffoch – Strzeż się tych miejsc
Made In Poland – Ja myślę

Obrazek pozycja 41. Tede feat. Zdzisława Sośnicka – Jak żyć?

41. Tede feat. Zdzisława Sośnicka – Jak żyć?

[muz: B. Bajer, L. Bogdanowicz; prod. J. Graniecki; sł: Z. Stawecki, J. Graniecki; 2004]

Mamy rok 2004. TDF wyszedł już dawno z piwnic RRX-u na stołeczne salony i choć może nie stał się jeszcze ulubionym MC kręgów niezalowych, to chcąc nie chcąc ostatecznie oderwał się od image’u z okładek kultowych „S.P.O.R.T.” i „Hajs Hajs Hajs”. To był moment, gdy zaczął funkcjonować jako raper-celebryta (choć przecież, zgodnie z opinią prawilnych, sprzedał się znacznie wcześniej), w chwili gdy powoli kończył się boom na hip-hop w polskich mediach. Może traci co nieco, jeśli chodzi o zacięcie i zadziorność z pierwszych dwóch solówek, ale nie gubi ni krzty pewności siebie w rozprzestrzenianiu hedonistycznego przekazu, z którego zresztą nieprzeciętnie uzdolniony mieszkaniec południowej Warszawy zawsze słynął.

Tede ponoć kiedyś powiedział, że „nie umie robić bitów”. Dobre! Ten domniemany brak umiejętności zapewne jest główną przyczyną z rzadka kwestionowanej klasyczności debiutu Warszafskiego Deszczu i wspomnianego wyżej pierwszego solowego albumu. Tym razem Jac-A bierze na warsztat jeden z utworów swojej ulubionej wokalistki (pani Zdzisława traktowana jest z należytą rewerencją), opierając na nim cały refren i lwią część wyprodukowanego przez siebie soulującego bitu, czyniąc – obok „Ja mam to co ty” (zgadnijcie, kto produkował) – z „Jak żyć?” chyba najbardziej rozpoznawalny polski kawałek hip-hopowy stworzony na bazie rodzimej retro-piosenki.

Lirycznie, co zgodne z profilem autora i oczekiwaniami publiki, to, wbrew pytającemu tytułowi, tętniąca życiem afirmacja wielkomiejskiej, nigdy nie kończącej się balangi, okraszona odpowiednim teledyskiem w klimacie bling-bling/klubowy bauns/fura/skóra/samolot (highlight: autocenzurujący gong w momencie follow-upu do Molesty). Całość tworzy jeden z najbardziej spektakularnych bangerów w historii rodzimego rymowania i zarazem absolutne singlowe arcydzieło swojego gatunku. (Dariusz Hanusiak)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Tede feat. VETO – Drin za drinem
Elemer – Każdy z nas

Screenagers.pl (30 maja 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Sajmon
[1 czerwca 2012]
Właśnie sobie uświadomiłem, że cover "Na bruku" zrobił Stachursky. Polecam, Piotr Kaczkowski
Gość: chce taka prace
[31 maja 2012]
W sumie niezły pomysł na biznes, pisać o bolączkach biedaków i dostawać za to kasę od państwa. Napychać się kawiorem i natchnionych piórem pisać o prekariacie - to jest dopiero mistrzostwo trollingu!
Gość: alert
[31 maja 2012]
''Wyścig szczurów zastąpił wyścig prekariatu po kolejną umowę śmieciową.''

Oho, wyczuwam dyskurs z krytyki politycznej!
Gość: dojcze ban
[31 maja 2012]
no przecież jak żyć o 2 dziesiątki za nisko
Gość: hulk
[31 maja 2012]
tede: "pani Zdzisławo, jest mi bardzo przyjemnie.." - nie, nie idzmy w tą stronę.....

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także