Primavera Sound 2010
Wstęp
Tło środowiskowe
Nazwy scen festiwalu Primavera 2010: Ray-Ban, Vice, Pitchfork, Adidas Original, San Miguel, ATP. Brakuje tylko sceny H&M.
Sytuacja recenzenta: spanie na plaży, 70 euro na tydzień życia, nocne spotkania z barcelońskim półświatkiem, alternatywna turystyka.
Primavera Sound Festival niewątpliwie powoduje pocenie. Plaża, możliwość zobaczenia Hiszpana w koszulce Burzuma i NME pod pachą, słońce, Artur Rojek nagabywany przez polską młodzież, pięćdziesięciostopniowy beton przepalający trampki. Mnóstwo ludzi, mnóstwo używek, minimalna szansa na dogadanie się z obsługą festiwalu po angielsku. No i muzyka. Muzyka w metrze (podobno, ja w czasie tych mitycznych koncertów biegałem po około barcelońskich wzgórzach), muzyka w parkach. Koncertów z Park Forum za pośrednictwem Morza Śródziemnego słuchają Beduini w Algierii (dobrze, że nie grało The Cure). Już w pociągu linii Toruń - Kraków przygotowujemy precyzyjny rozkład jazdy, obkupujemy się w papierosy w miękkiej paczce i ruszamy do Hiszpanii pokazać, że Polsce hipster garabe nieobce.
Komentarze
[18 czerwca 2010]
[17 czerwca 2010]
[16 czerwca 2010]
recenzowania. " Na Pixies mnie tak naprawdę nie było" smutna puenta, którą można chyba dodać w kilku innych przypadkach opisu koncertów.
[16 czerwca 2010]
[15 czerwca 2010]
[15 czerwca 2010]
[15 czerwca 2010]