Relacja z All Points West Festival 2008

Dzień 1, 08.08.2008

Relacja z All Points West Festival 2008 - Dzień 1, 08.08.2008 1

Koncerty podczas All Points West zaczynały się stosunkowo szybko i warto było się spieszyć, żeby śledzić je od samego początku. W przeciwnym razie można było przegapić coś tak niepowtarzalnego i gorącego, jak koncert gości z Wielkiej Brytanii, multietnicznego i wariacko eklektycznego pod względem muzycznym kolektywu The Go! Team. Ciężko sobie wyobrazić lepszy zespół na początek festiwalu. Tryskającej ze sceny energii i radości trudno się było oprzeć: sami muzycy bawili się świetnie, nic więc dziwnego, że znakomity nastrój, mimo wczesnej pory, natychmiast udzielił się też publiczności. Członkowie grupy w każdym właściwie utworze występowali w zupełnie innej konfiguracji, nieustannie zamieniając się instrumentami. Co prawda ścieżki sekcji dętej odtwarzane były z samplera, ale dwie grające jednocześnie perkusje i zawrotne solówki na harmonijce ustnej robiły wrażenie.

Prawdziwe szaleństwo rozpoczęło się w drugiej części koncertu, gdy zespół zaprezentował największe przeboje ze swej debiutanckiej płyty, takie jak np.: „Rocket Bottle” czy „Layflash”. Gdyby obok pływania synchronicznego w programie igrzysk olimpijskich znalazło się też skakanie synchroniczne, The Go! Team z powodzeniem mogłoby reprezentować Wielką Brytanię.

W tym czasie na innej festiwalowej scenie, trwał w najlepsze koncert innych gości zza Oceanu, formacji The Duke Spirit. Jej członkowie zwracali uwagę już od pierwszego rzutu oka na scenę: wszyscy panowie występowali w eleganckich, niemal wieczorowych strojach, natomiast wokalistka grupy, Liela Moss, ubrana była w bardzo odważną, zwiewną sukienkę. Pod względem scenicznej ekspresji ten występ był w zasadzie dokładną antytezą poprzedniego: muzycy stali na scenie prawie nieruchomo, jedynie Moss tańczyła przy mikrofonie w nieco wyuzdany sposób.

Występ Duffy opóźnił się o pół godziny, artystka wyszła na scenę, przeprosiła, błysnęła czerwonym sweterkiem z angory, który zresztą zaraz zdjęła i przeniosła widzów o kilka dekad do tyłu, prezentując z werwą i pełnym zaangażowaniem swą muzykę nie z tej epoki. Jej występ robił niezłe wrażenie, ale jeśli komuś się wydawało, że Duffy może być jakąkolwiek konkurencją dla Amy Winehouse, nie pozostawiał najmniejszych wątpliwości, że to jakaś pomyłka: nie ten głos, nie ta klasa, nie ta charyzma.

Był więc już najwyższy czas, żeby przenieść się pod najmniejszą z festiwalowych scen, gdzie zgromadził się spory tłum widzów. Wszyscy czekali na występ zupełnie niedocenianego w Europie, ale w swej ojczyźnie cieszącego się sporą, w pełni zresztą zasłużoną, sławą zespołu Mates Of State. Podstawowy skład tej grupy to małżeński duet, w którym ona gra na instrumentach klawiszowych, a on na perkusji. I to właśnie w takim zestawieniu grupa przedstawiła spory zestaw swoich przebojów, przetykanych najnowszymi utworami z płyty „Re-Arrange Us”. I tylko w środkowej części na scenie pojawiło się dwóch dodatkowych muzyków, znakomicie ubarwiających ten występ granymi na żywo partiami instrumentów smyczkowych. Największą siłą Mates Of State zawsze były uzupełniające się znakomicie partie wokalne. Na koncercie wypadły one iście ekscytująco, a obserwowanie uśmiechających się i wpatrujących w siebie niemal bez przerwy muzyków było prawdziwą przyjemnością.

Nad Liberty State Park przeleciał w tym czasie niewielki deszcz - drobny odprysk potężnej burzy, która krążyła nad okolicą, szczęśliwie omijając jednak teren festiwalu. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, tym bardziej, że pierwszy dzień All Points West zaczął się rozkręcać coraz bardziej. Kolejnym zespołem, który przyciągnął uwagę sporej części publiczności była brazylijska formacja CSS.

Relacja z All Points West Festival 2008 - Dzień 1, 08.08.2008 2

Choć od jej występu na festiwalu w Glastonbury minęło tylko kilka tygodni, amerykański koncert bardzo się od niego różnił. Przede wszystkim pod względem repertuaru. Nic dziwnego zresztą: w międzyczasie swą premierę miała wszak druga płyta grupy, więc to właśnie pochodzące z niej utwory dominowały podczas tego koncertu. I nawet mimo tego, że nie mogło przecież zabraknąć największych, starszych przebojów zespołu, z takimi utworami jak „Off The Hook”, „Let's Make Love And Listen To Death From Above” czy zapowiedzianego tradycyjnie jako piosenka miłosna utworu „Alcohol” na czele, nie trudno było nie odnieść wrażenia, że to jednak nie do końca to samo, że nowy materiał zespołu do pięt nie dorasta jego wcześniejszym dokonaniom. I jeszcze jedno: wraz z lekkim utemperowaniem muzycznej i tekstowej brawury, muzycy obniżyli jakby nieco poziom scenicznego szaleństwa. O ile grając w Nowym Jorku niemal dokładnie rok wcześniej prawie roznieśli w drzazgi cały klub, o mało nie robiąc sobie przy okazji sporej krzywdy, o tyle tym razem było o niebo spokojniej. Co nie znaczy oczywiście, że muzycy stali na scenie i odgrywali swoje partie w bezruchu. Wręcz przeciwnie - niejeden zespół mógłby im pozazdrościć energii. Na scenie tańczyły dwie jaskrawo ubrane tancerki, a wokalistka grupy, Lovefoxxx, odziana w równie kiczowaty strój, wcale im nie ustępowała, posypując na dodatek wszystko i wszystkich dookoła srebrnym brokatem.

Kolejny występ, który zaczął się w międzyczasie na małej scenie, był bardzo mocno oczekiwany. Ale Andrew Bird, coraz modniejszy singer/songwriter, nie do końca sprawdził się na dużej festiwalowej scenie. Choć artysta i grający z nim muzycy mocno starali się, by ten występ był jak najbardziej barwny i dynamiczny, trudno było nie odnieść wrażenia, że ta spokojna, momentami wręcz kontemplacyjna muzyka znacznie lepiej sprawdziłaby się w kameralnych, klubowych warunkach.

Kolejne dwa występy na każdym szanującym się europejskim festiwalu zaplanowane zostałyby na późne godziny nocne, gdy impreza z koncertowej coraz wyraźniej przeradza się w taneczną. Na All Points West odbyły się jednak o takiej porze, że było jeszcze jasno, co stawiało ich sens pod sporym znakiem zapytania. Na największej scenie festiwalu zagrała bowiem brytyjska formacja Underworld, a prawie dokładnie w tym samym czasie, w innym miejscu, prezentował się artysta znany jako Girl Talk. Amerykanin, przyzwyczajony być może do festiwalowych występów o takiej porze, wypadł chyba nieco lepiej.

Jego pomysł na oprawę występu był banalnie prosty: oprócz niego na scenie pojawiła się chyba z setka barwnie ubranych osób, których jedynym zadaniem było tańczyć przez blisko godzinę. I to zadziałało: idąc za płynącym ze sceny przykładem, cała publiczność zgodnie skakała do rytmów generowanych przez tego mistrza sklejania swych kompozycji ze skrawków cudzych piosenek. Taki charakter utworów Girl Talk sprawił zresztą, że jego występ przypominał raczej masową wersję teleturnieju „Jaka to melodia?”, w której publiczność nagradzała oklaskami samą siebie, gdy tylko rozpoznała, skąd pochodzi dany fragment.

Brytyjczycy z Underworld przywieźli za to do New Jersey znakomite widowisko, które bardzo wiele traciło na tym, że odbywało się przy dziennym świetle. Dynamiczna, inteligentna i oryginalna taneczna elektronika ilustrowana była intrygującymi wizualizacjami, tworzonymi na żywo min. ze zdjęć nakręconych na scenie, pokazem świateł i laserów oraz niezwykłą scenografią.

Po tym bogatym zestawie zabawowej muzyki tanecznej, nastrój zmienił się o 180 stopni. Na obu mniejszych scenach nic się już nie działo, tak by uwaga wszystkich mogła się skupić na gwieździe wieczoru. Radiohead przez dwie godziny prezentowało swoją nastrojową, momentami mocno nasączoną psychodelią, muzykę, spotykając się ze znakomitym przyjęciem ze strony publiczności, żywiołowo reagującej na każdy, najmniejszy choćby gest Thoma Yorke'a i śpiewająca wraz z nim teksty wszystkich piosenek. W programie koncertu dominował oczywiście materiał z najnowszej płyty zespołu – grupa zagrała ja właściwie w całości. Ale to oczywiście byłoby za mało muzyki na dwugodzinny występ, a więc ci, którzy chcieli usłyszeć starsze utwory grupy, także byli bardzo zadowoleni. Ten koncert z wszelkimi cechami muzycznego misterium zakończył pierwszy dzień festiwalu.

Przemek Gulda (25 sierpnia 2008)

Relacja z All Points West Festival 2008:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także