Relacja z festiwalu Roskilde 2008

Dzień pierwszy, 03.07.2008

Relacja z festiwalu Roskilde 2008 - Dzień pierwszy, 03.07.2008 1

DENGUE FEVER (Astoria, 18:00)

Zapewne nie poszlibyśmy na ten koncert, gdyby nie ekscentryczny image zespołu. Gitarzysta wyglądający jak Shaq O’Neal, klawiszowiec z turbanem na głowie niczym saudyjski szejk, a basista to przecież wyrośnięty Koszałek Opałek z krzaczastą brodą, sięgającą struny G. Jednak centralną postacią Dengue Fever jest charyzmatyczna kambodżańska wokalistka Chhom Nimol, śpiewająca większość piosenek w swoim ojczystym języku. Nic dziwnego, że zlepek tych barwnych postaci generuje równie intrygujące brzmienia, łącząc tradycję kalifornijskiego psychodelicznego rocka z azjatyckim popem. Przy pierwszym zetknięciu efekt piorunujący, ale po kilkunastu minutach skrzeczenie w języku khmer staje się monotonne, wręcz męczące. Muzyczne kuriozum, nic ponadto.

Relacja z festiwalu Roskilde 2008 - Dzień pierwszy, 03.07.2008 2

MGMT (Odeon, 19:30)

Gdy spotkany przed koncertem Norweg dowiedział się, że trzymana przez nas flaga nie jest flagą Austrii, a Polski, bez namysłu wypalił, że najlepszym polskim piłkarzem jest Paweł Brożek. Zanim zdążyliśmy zapytać co, jak i dlaczego, dodał, że chodziło mu oczywiście o grę „Football Manager”, czym rozbawił nas do łez i zapoczątkował dyskusję o polskim futbolu. Zaskoczeni tym zdarzeniem prawie spóźniliśmy się na występ nowojorczyków. Gorący towar, robią furorę nie tylko za oceanem, królują na indie potańcówkach. MGMT to, MGMT tamto, och i ach, zachwyćmy się tym jeszcze raz. Faktycznie, kilka chwytliwych singli, ale koncertowo zaledwie przyzwoicie. A przecież album sugerował coś zupełnie innego – nieobliczalny duet z talią nietuzinkowych pomysłów. Pozory mylą. Brakowało (ob)scenicznych popisów, chociaż wydawało się, że panowie lubią szokować. Porzucili nawet fikuśne stroje i pomalowane farbą twarze. I tylko 40-minutowy występ? Ten żart akurat nie śmieszył nikogo.

Relacja z festiwalu Roskilde 2008 - Dzień pierwszy, 03.07.2008 3

RADIOHEAD (Orange, 22:00)

Pisanie o Radiohead to karkołomne zadanie. Ich muzyka potrzebuje czegoś więcej – specjalnej uwagi i osobistego podejścia. Każdy ma swoją własną historię czy zupełnie inne wspomnienia związane z tym zespołem. Nie sposób więc przelać na słowa wszystkich obrazów z naszych głów, projekcji przywołanych wspomnień i wszelkich ulotnych, powstałych wówczas, nieuporządkowanych myśli. Z drugiej strony nietrudno popaść w banał i ugrzęznąć w najprostszym schemacie, wypisując utwory jakie zagrali, czym się popisali i gdzie popełnili błędy. Tym bardziej, że wszelkie dyskusje o wielkości Radiohead zaczynają być męczące. Ciągłe dywagacje nad ich koncertową formą, wizją muzyki i świata, poziomem „In Rainbows”. W tym miejscu pragniemy rozwiać wszelkie wątpliwości – pogłoski o ich śmierci były mocno przesadzone.

Relacja z festiwalu Roskilde 2008 - Dzień pierwszy, 03.07.2008 4

Zacznijmy jednak od tego, że Radiohead to wciąż jeden z tych argumentów, którego inne festiwale nie są w stanie przebić żadną inną ofertą. Tysiące ludzi przybyło w tym roku na Roskilde specjalnie dla nich. I z pewnością nie mogą czuć się zawiedzeni. Dwugodzinne, muzyczne katharsis, zakończone podwójnym bisem. Oczywiście, występ został zdominowany przez utwory z „In Rainbows” (wszystkie oprócz „House Of Cards”), ale nie zabrakło highlightów z pozostałych albumów. Praktycznie każda piosenka wywoływała szybsze bicie serc i tysiące myśli w głowie. Aaaaaaaaaaaaaaa! Niemożliwe, że to grają! Naprawdę ciężko przyjąć tak potężną dawkę emocji, gdy zaraz po „Everything In Its Right Place” wchodzi fenomenalne „Street Spirit (Fade Out)”. Albo gdy obserwuje się szaleńczy, niczym nieskrępowany taniec Thoma przy „Idioteque”. Wreszcie „Paranoid Android” na bis – szczyt szczytów, w momencie gdy już straciliśmy nadzieję, że to zagrają. I jak niby mamy wam przekazać dokładnie to, co czuliśmy śpiewając na zakończenie razem z osiemdziesięciotysięcznym tłumem ostatnie wersy „Karma Police”? Przecież nie można uchwycić tej pojedynczej chwili i uwięzić jej w ramach słownych. Ale to właśnie czyni ją absolutnie wyjątkową.

Relacja z festiwalu Roskilde 2008 - Dzień pierwszy, 03.07.2008 5

Nie interesują nas dysputy czy są najlepszym zespołem na świecie. Póki grają tak wspaniałe koncerty, możecie mówić o nich, co tylko chcecie. My już wiemy i widzieliśmy swoje. Prawda została objawiona. „Radiohead wypełnia najbardziej pierwotną potrzebę wzruszenia się muzyką. Przeżywania jej bez żadnego brania w cudzysłów i zdystansowanej fajności”. Amen.

Mateusz Kapłan, Wojciech Kożuch (28 lipca 2008)

Relacja z festiwalu Roskilde 2008:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także