Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008

Dzień drugi, 28.06.2008

„Chcecie trochę rokendrola?"

Takie pytanie ze sceny na festiwalu poświęconym głównie nowym brzmieniom, zakrawa na prowokację, ale zanim do niej doszło, na scenę wdrapał się najpierw polski kwintet Tempfolder. Zupełnie inny to był początek dnia niż w piątek. Podrasowane elektronicznie jazzujące tematy z domieszkami jeszcze paru innych gatunków, wykonane fachowo i z elegancją, chociaż bez fajerwerków, sprawdziły się wyśmienicie jako soundtrack do leniwego, słonecznego popołudnia w pięknych okolicznościach przyrody. Co trudniej już powiedzieć o występie kolejnej polskiej epipy, Dick4Dick. Może jestem zblazowanym, pozbawionym poczucia humoru zgredem, ale ich rockowe żarty śmieszą mnie średnio, jeśli w ogóle. Najlepiej bawi mnie ich wcielenie electro, dlatego wolałem „stare sztrucle” (cytat za zespołem) w rodzaju „Technology”. Ale to nie Ryśki (a.k.a. Serdle) rzucili ze sceny wspomniane pytanie.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień drugi, 28.06.2008 1

Chyba nie tylko ja byłem zdziwiony występem Brytyjczyków z The Heavy w Cieszynie. Mimo wykorzystania samplowanych trąbek, muzyka tej grupy jest dość mocno osadzona w rockowej tradycji i niczym szczególnym (ani tym bardziej nowoczesnym) nie epatuje. Zaskoczyła (mnie) natomiast publiczność, w sporej liczbie, najwyraźniej doskonale znająca wszystkie utwory i śpiewająca je razem z wokalistą - Swabym. Przyznać muszę, że żywiołowość i świetny kontakt ze słuchaczami koleżki przy mikrofonie zaskarbiła sobie odrobinę i mojej sympatii.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień drugi, 28.06.2008 2

Tutaj warto wspomnieć o tym, że piątkowy występ DJa Scotch Egga okazał się zapowiedzią sobotnich wydarzeń na małej scenie, która została opanowana przez kolejnych ultrakonserwatystów procesorów ośmiobitowych, na czele z duetem RGBoys, który wrył się w pamięć wielu uczestników surrealistycznym połączeniem chip music i lekko absurdalnych tekstów wyświetlanych na ekranach. Gdy na głównej scenie zaczęły dziać się rzeczy naprawdę porywające, wielu niewątpliwie było rozdartych między oboma namiotami, nie mogąc zobaczyć wszystkiego. W takich oto okolicznościach upłynęło nam oczekiwanie na, jak sądzę, gwóźdź sobotniego programu, występ Człowieka w Złotej Marynarce. Bez wątpienia Jamie Lidell był główną atrakcją tego wieczoru, co potwierdzało wielkie zgromadzenie przyjezdnych pod estradą. Początkowo zapowiadano go z zespołem, ale ostatecznie wystąpił w towarzystwie jedynie Pablo Fiasco, zajmującego się tworzeniem efektownych wizualizacji na bieżąco w oparciu o obraz z kamer rejestrujących poczynania Jamiego. Lidell zaś dał jeden z tych swoich pokazów olśniewającego wykorzystania nowoczesnej technologii do grania na żywo. Sam sobie tworzył, poprzez tzw. odgłosy paszczą, zapętlone aranżacje do utworów z „Multiply”, improwizując na ich bazie. Jedynie od czasu do czasu brał chwilę oddechu, by zaśpiewać któryś kawałek z „Jima” do puszczonego z komputera podkładu. Maestria w obsłudze zarówno sprzętu jak i własnego głosu wywołała chyba powszechny respekt. Można nie przepadać za soulowymi płytami Jima, ale jeśli będziecie kiedyś mieli okazję go zobaczyć solo (bo obawiam się, że z zespołem może nie być już tak fajnie), to idźcie w ciemno. Satysfakcja gwarantowana.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień drugi, 28.06.2008 3

Coś takiego ciężko już było tego dnia przebić (zresztą, również w niedzielę nie było to proste), ale ci, którzy zostali mogli jeszcze przez ponad godzinę poskakać przy dudniących dubach Deadbeata. Kanadyjczyk wykonał kawał przyzwoitej roboty, przynajmniej w głównej części swojego występu, testując możliwości festiwalowego systemu nagłośnienia w zakresie odtwarzania niskich tonów. Miksował zgrabnie utwory z ostatnich kilkunastu miesięcy, głównie z albumu „Journeyman’s Annual”, a także tegorocznych EPek. Szkoda tylko, że Scott okazał się nieprzygotowany do awaryjnej sytuacji, w której roztańczona i rozbawiona publiczność zaczęła domagać się więcej i więcej. Po zakończeniu właściwego setu, Deadbeat bezradnie rozłożył ręce, a następnie ratował się puszczaniem (chyba z Winampa jakiegoś) całych utworów, w tym zaskakującego w tym zestawie „Accidently Brilliant” duetu Crackhaus (tworzonego razem ze Stephenem Beaupré).

Paweł Gajda (24 lipca 2008)

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także