Wywiad z Opus Elefantum Collective

Obrazek Wywiad z Opus Elefantum Collective

Emilia Stachowska: Jakie labele podglądaliście przed założeniem Opus Elefantum Collective?

Opus Elefantum Collective: Przed założeniem OEC mieliśmy wbrew pozorom niewielkie rozeznanie wśród innych labeli. Gdy jakoś w 2014 roku pojawił się pierwszy pomysł założenia OEC, nie przyświecały nam wielkie idee: potrzebowaliśmy po prostu miejsca na wrzucanie naszych skromnych prac do Internetu. Padł zatem pomysł założenia kanału na YT o takiej nazwie. Zaczynaliśmy też wtedy jako twórcy, więc nie mieliśmy w głowach jeszcze żadnego planu działania, ta koncepcja wyklarowała się później. Dzisiaj stoimy w innym miejscu, a label, który podglądamy najchętniej – zarówno z perspektywy słuchacza, jak i wydawcy – to chyba Mexican Summer.

ES: Co było tym decydującym bodźcem, który sprawił, że założyliście własny kolektyw?

OEC: Przed założeniem OEC mieliśmy na koncie 3 wydawnictwa – dwa splity Vysoké Čelo (wtedy solowego projektu Janusza) oraz Skroni (mojego solowego projektu), a także space-ambientową EP-kę Vysoké Čelo z lutego 2016 roku, w której miałem swój udział. Wtedy pomyśleliśmy, żeby połączyć siły jako Vysoké Čelo – już wtedy w pracach był solowy album – a ze współpracy nad krótszym materiałem byliśmy bardzo zadowoleni. Mieliśmy sporo pomysłów na różne projekty, wykraczające daleko w przyszłość, zatem naturalnym wtedy było dla nas stworzenie miejsca, gdzie moglibyśmy prezentować nasze rzeczy. Kiedy więc ukończyliśmy pierwszy album VČ „Liście na Księżycu” – postanowiliśmy uruchomić OEC. Faktyczna realizacja naszego projektu zaczęła się jednak chwilę po wydaniu „Liści...”, kiedy postanowiliśmy wejść w realną współpracę z nowymi osobami. Można powiedzieć, że wszystko na dobre wystartowało, gdy zdecydowaliśmy się wydać rzeczy naszego dobrego kolegi, którego znaliśmy ze środowiska rateyourmusic.com. Po premierze „Liści...” podesłał nam swoje dark ambientowe szkice i wspólnymi siłami puściliśmy kolejny materiał. Myślę, że tak właśnie zrodziło się Opus Elefantum.

ES: Rozglądaliście się za artystami, z którymi moglibyście współpracować, czy materiału na start było już sporo?

OEC: Materiału na start nie było za wiele i stan ten utrzymywał się przez długi czas. Od października 2016 aż do końca 2017 roku wydaliśmy tylko 4 albumy; nie jest to duża liczba, ale byliśmy bardzo zadowoleni z ich odbioru. Zamykając 2017 rok wiedzieliśmy, że 2018 będzie pod względem liczby wydawnictw lepszy i faktycznie tak było. Również w 2018 roku wyklarowała nam się wizja OEC jako pełnoprawnego labelu i myślę, że od połowy 2018 roku skrupulatnie ją realizujemy, wprowadzając kolejne pomysły w życie. Artystów najczęściej pozyskiwaliśmy poprzez znajomości, rekomendacje albo zgłoszenia. Wciąż jesteśmy zainteresowani współpracą z nowymi osobami i serdecznie zachęcamy do zgłaszania się do nas na maila albo Facebooka – na pewno posłuchamy, porozmawiamy i podzielimy się opinią.

ES: Mówicie o rekomendacjach, zgłoszeniach, mailach. Sami też szukacie? Zdarza Wam się przekopywać np. Bandcampa, poszukując ciekawych projektów do współpracy?

OEC: Tak, zdarza nam się samemu szukać, ale póki co nie musieliśmy w tych poszukiwaniach daleko sięgać; spodziewam się jednak, że może to się zmienić. Zaryzykuję hipotezę, że polskie podziemie, albo – jak kto woli – niezal (choć mam wrażenie, że należałoby rozróżnić te dwa pojęcia) są dużo większe, niż nam się wydaje, i na przykład na takim Bandcampie dałoby radę znaleźć wiele świetnych, a wciąż nieodkrytych rzeczy; jest więc gdzie szukać.

Opus Elefantum to też pewnego rodzaju hermetyczność kręgu, oczywiście nie oznacza to, że jesteśmy zamknięci, ale tak się złożyło, że osoby, które z nami weszły współpracę, z reguły nie były z przypadku.

ES: Możecie omówić Wasz katalog? Co obecnie w nim się znajduje?

OEC: W naszym katalogu obecnie znajdują się pozycje następujących artystów: Vysoké Čelo, Zguba, Widziadło, Janusz Jurga, Foghorn, Królówczana Smuga oraz tegoroczne nabytki: Bałtyk, spopielony oraz Virgo Mortis. Do końca 2019 roku zamierzamy poszerzyć tę listę o kilka nazw, planujemy także nowe wydawnictwa artystów już znanych w szeregach OEC. Wspólnym mianownikiem naszych wydawnictw jest elektronika z naciskiem na ambient, jednak zawsze towarzyszy ona innym brzmieniom, dlatego też w naszym katalogu można znaleźć atmosferyczny black metal, ambient techno, shoegaze, dungeon synth, kosmiczną elektronikę czy indie folk. Gatunkowo wydaje się, że jest tu niezły bałagan, ale wiele motywów jest podobnych i to naszym zdaniem czyni ten katalog fascynującym – mimo szeregu na pierwszy rzut oka innych gatunków, można znaleźć punkt wspólny.

ES: A nośniki? Które Was najbardziej przekonują, a które są po prostu najbardziej ekonomiczne?

OEC: W naszych zainteresowaniach pojawiły się nośniki głównie dlatego, że był na nie popyt. Wychodzimy z założenia, że możliwość zakupu płyty lub kasetki to raczej wyraz wsparcia dla artysty, który równie dobrze można zrealizować poprzez przyjście na koncert lub wpłatę na Bandcampie. Wciąż jednak bardzo wielu lubi sobie postawić na półce kasetkę lub płytkę, dlatego też staramy się, aby wyglądały jak najlepiej. Skupiamy się przede wszystkim na muzyce i nośnik jest tutaj jedynie dodatkiem. Są jednak pewne wyjątki, głównie uwarunkowane konkretną wizją artysty, i tak np. chcieliśmy legendy spopielonego wydać na kasecie, co udało się w ramach współpracy z Funeral Trance. Mam nadzieję, że podobna historia powtórzy się przy okazji najnowszego wydawnictwa Zguby; marzy się nam wydanie tego materiału na kasecie!

ES: Planujecie eksperymentować z formą wydawania muzyki? Można liczyć na wydawnictwa wypuszczane np. na kartach microSD, czy wolicie jednak bardziej tradycyjne rozwiązania?

OEC: Tak jak wspomniałem wcześniej, pojawienie się wydań fizycznych w naszym katalogu było podyktowane głosem naszych fanów i ich chęcią do zakupu albumów. Eksperymentowanie z formą wydania nie jest raczej w naszych zainteresowaniach, przynajmniej na razie. Wolimy się zdecydowanie skupić na samej muzyce i możliwościach dotarcia z nią do różnych osób. Ale osobiście śledzę takie inicjatywy jak Audile Snow czy Pionierska Records, z tym drugim miałem do czynienia na którejś z edycji Targów Małych Wydawnictw, świetna sprawa.

ES: Powiedzieliście o elektronice, zwłaszcza ambiencie, ale mam też wrażenie, że OEC to przede wszystkim folk/natura, zadymiona elektronika i odrobinę hauntologii. To dobra intuicja?

OEC: Dokładnie, choć wolimy bardziej ogólnie: kosmos i natura. To są takie dwa główne motywy, które nam towarzyszą, mniej lub bardziej bezpośrednio. Z tego też powodu powstała inicjatywa stworzenia składanki Opus Elefantum skupionej wokół tych dwóch motywów, której premiera zaplanowana jest na drugą połowę 2019 roku.

ES: Czym wyróżnia się OEC wśród innych polskich labeli?

OEC: Na pewno pierwsza wskazówka jest w nazwie naszego przedsięwzięcia. Choć obecnie ciężko nazwać OEC kolektywem na poziomie organizacyjnym, to muzycznie wciąż się tak czujemy i wiele rzeczy chcemy robić wspólnie. Takie projekty jak Vysoké Čelo czy Widziadło to projekty członków OEC, udzielamy się na swoich płytach jako goście i w planach mamy wydawanie kolejnych wspólnych splitów czy projektów. Jest to zdecydowanie jeden z naszych celów, aby w ramach OEC wytworzyło się tego rodzaju środowisko. W końcu każdemu z nas towarzyszy hasło muzyki kosmosu i natury, co sprzyja współpracy, a oprócz tego jesteśmy po prostu dobrymi znajomymi. Staramy się także równie mocno co na jakości muzyki skupić na aspekcie wydawniczym. Każdy z nas poświęca bardzo dużo swojej twórczości, jednak równie dużo trzeba poświęcić na promocję, a to może być w pewnym sensie nawet cięższe zadanie. Staramy się celować w jakość na obu płaszczyznach.

ES: No właśnie, skoro mówimy już o promocji itd. Prowadzenie tak niewielkiego labelu jest chyba szalenie trudne i czasochłonne, bo zajmujecie się tu niemal wszystkim. Jak to wygląda od kuchni?

OEC: Każda z naszych premier to co najmniej kilkanaście godzin poświęconej pracy. Wchodzą w to zarówno takie rzeczy jak szeroko rozumiany copywriting, design płyt, pomoc przy samej muzyce, social media itd. – są to rzeczy, którymi można zająć się najwcześniej. Dużo czasu i namysłu wymaga przygotowanie promocji, zarówno przed, jak i po premierze; zdarza nam się pomagać w ogarnianiu jakichś koncertów – sumarycznie jest to masa pracy, której często nie da rady nawet spamiętać. Już od dłuższego czasu muszę zapisywać rzeczy do zrobienia, więc trudność i czasochłonność to zdecydowanie dobre określenia, ale wraz ze wsparciem i niewielkim podziałem obowiązków jest nieco łatwej. Na pewno zaletą jest to, że wszyscy członkowie OEC zaangażowani są w działanie, pomagamy sobie wszyscy nawzajem i przynosi to moim zdaniem bardzo dobre efekty. Najbardziej jednak frustrujące jest chyba to, ze nie zawsze napotyka się efekty proporcjonalne do nakładu pracy, ale umówmy się, że jest to dosyć naiwne podejście.

ES: Zaznaczyliście, że jesteście przede wszystkim kolektywem i wskazujecie wiele plusów takiej sytuacji. Są też minusy? Czy jednak uważacie, że najlepiej działa się ze znajomymi?

OEC: Tak, są też minusy, choć są one dużo mniej oczywiste niż plusy. Działanie jako kolektyw jest o tyle dobre, że możemy obgadać wspólnie nasze projekty i pomysły, a zebrane opinie często są kluczowe w zauważeniu tego, co można poprawić. Gdybyśmy pracowali samodzielnie, wiele rzeczy byłoby zrobionych po prostu gorzej. Minusem takiego działania jest jednak jego dużo większa czasochłonność i to wcale niekoniecznie z powodu różnej dyspozycyjności. Dlatego też wspomniałem, że na poziomie organizacyjnym już od dłuższego czasu nie działamy jako kolektyw, choć oczywiście wciąż w wielu sprawach się konsultujemy. Natomiast jeśli chodzi o udzielenie porad w sprawie muzyki, okładki i wielu innych rzeczy, opinia z zewnątrz jest bardzo ważna – niekoniecznie znajomych, bo choć oczywiście jesteśmy znajomymi, to mamy po prostu do siebie zaufanie, że udzielona opinia będzie pomocna i trafna.

ES: Na koniec jeszcze kilka słów o koncertach. Może jakiś showcase? A jeśli nie: gdzie w najbliższym czasie będzie można usłyszeć ekipę OEC?

OEC: Tak, planujemy showcase naszego labelu w ramach premiery opusowej składanki i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to usłyszymy się w listopadzie w Warszawie ;) Z obiema inicjatywami wciąż zostało wiele rzeczy do ustalenia, ale bliżej września będziemy informować o szczegółach. Do listopada jednak sporo czasu i na pewno wcześniej będzie można usłyszeć naszych podopiecznych na scenie. We wrześniu Vysoké Čelo pojawi się na paru koncertach, gdzie zagra przekrój przez swoją dyskografię, systematycznie koncertuje również Michał Rutkowski z projektem Bałtyk. Aktywnie, choć rzadziej, koncertuje również Janusz Jurga, który wraz z Bałtykiem pojawi się we wrześniu na Opole Songwriters Festival. Również we wrześniu we Wrocławiu będzie można usłyszeć Virgo Mortis w D.K. Luksus przed Exek. Serdecznie zapraszamy do przyjścia, posłuchania i zbicia piony :]

ES: Jak myślicie, w jakim miejscu za dwa/trzy lata będzie OEC?

F: Głównym celem na ten rok i następny jest systematyczne poszerzanie naszego audytorium oraz katalogu o albumy zarówno znanych już wcześniej projektów, jak i nowych w OEC. W naszych szeregach jest wielu debiutantów i choć działamy od 2016 roku, to wciąż czujemy się młodym labelem chociażby z tego właśnie powodu. Oprócz poszerzenia grona odbiorców chcielibyśmy także, aby zaczęto kojarzyć nasze płyty ze względu na OEC, aby słuchacz Foghorna był też słuchaczem Bałtyka, Janusza Jurgi czy spopielonego i wiedział, że są to artyści działający w OEC. Chcemy także rozwijać współpracę z zagranicznymi labelami, współpraca z Funeral Trance czy Pest Productions to dopiero początki. Życzę sobie, aby OEC za te 2/3 lata było po prostu dużo większym labelem rozpoznawalnym nie tylko w Polsce.

Emilia Stachowska (23 sierpnia 2019)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także