Wywiad z Adonisem

Obrazek Wywiad z Adonisem

Emilia Stachowska: „Wiosenna ofensywa nie trwa dłużej niż do letnich wakacji”. No właśnie, z czym kojarzą ci się wakacje?

Adonis: Z ciągłą walką z nudą, ze snuciem się po pustym mieście, z narkotycznymi eksperymentami na łąkach i w lasach, z zakochiwaniem się, z zimną wódeczką i wkalkulowaną katastrofą. A ostatnio głównie z tym, że znów będzie gorąco w robocie.

ES: A muzyka? Masz jakieś wakacyjno-muzyczne skojarzenia?

A: Mam nawet zbyt dużo skojarzeń! Na pewno mogę wymienić Fanatic, Durutti Column, Violens, Lansing Dreiden, Vinyl Williams, Wavves, Scritti Politti, The Style Council, LSO… no i oczywiście Toro y Moi. Z każdym kolejnym rokiem pojawia się nowa atrakcja.

ES: LSO jest w tym zestawieniu dość zaskakujące...

A: Skąd! Dla mnie całkiem oczywiste. Nie ma nic bardziej wakacyjnego niż banda wygrzanych grzechotników. Świetne piosenki. Kiedyś byłem od nich uzależniony. I od widoku nagiego torsu CMAZ, połyskującego na tle mazurskich jezior.

ES: Dziennikarze promowali twoją EP-kę pisząc, że z jej pomocą można przypomnieć sobie dzieciństwo. Jakie brzmienia pamiętasz właśnie z czasów dzieciństwa?

A: Pamiętam, że w moim domu panowały wieczne awantury na tle muzycznym - matka preferowała italo disco (z polskich rzeczy: Top One, Papa Dance itd.), a ojciec gitarowe brzmienia z tendencją do ekstremizmów (obok Kazika, na jego playliście znajdował się też Slayer i Sepultura). Bywało więc różnie. Pamiętam, że słuchało się sporo Duran Duran, Pet Shop Boys, Bad Boys Blue, Wham!, Classix Nouveaux, Orchestral Manoeuvres in the Dark. W tej kwestii byłem przez większą część szkoły podstawowej neutralny, aż do momentu gdy poznałem mojego serdecznego przyjaciela -  Daviciiego. Było to w pierwszej klasie gimnazjum na trybunach basenu. Okazało się, że oboje mamy słabość do ciężkich riffów. Zaczynaliśmy od klasyków trash metalu, później ruszyliśmy w bardziej ekstremalne rejony. Leciał Death, Cryptopsy, Suffocation, Napalm Death, Dying Fetus, Burzum, Deathspell Omega, Opeth i wiele innych rzeczy. Zainteresowanie metalem straciłem na samym początku liceum, kiedy zaczął rozpadać się mój pierwszy zespół. Wtedy zaczęliśmy kruszyć pierwsze kości i wjechały takie rzeczy jak Animal Collective, Deerhunter, Gang Gang Dance, Ariel Pink, John Maus, Fennesz, Gas i zabawa w szukanie kwaśnych klasyków.

ES: Co sprawiło, że z tego zestawu został przede wszystkim rozmyty synth pop?

A: Przez całe liceum wraz z trzema koleżkami grałem w kapeli, w której eksperymentowaliśmy z shoegazem, dream popem i psychodelią, ale z czasem wszystko zaczęło się rozpadać. Jeden koleżka zaangażował się w amfetaminę, drugi w depresje, a wzmacniacze paliliśmy tak często, jak dopalacze. Zespół ostatecznie rozpadł się po samobójstwie perkusisty - Daniela, a oprócz Daniela w Sochaczewie nie było ani jednego kumatego bębniarza. Zostałem więc tylko z bitem z Abletona. Wtedy wraz z moim serdecznym przyjacielem Łukaszem Łacheckim postanowiliśmy założyć formację Panowie. Kupiłem dwuoktawowy kontroler midi i mikrofon USB. Po kilku godzinach dołączył do nas Davicii i Przemek.

ES: Ale jednak zdecydowałeś się też na wydanie solowego materiału - dlaczego?

A: Postanowiłem wydać solowy materiał, ponieważ nie wszystkie piosenki, które piszę, pasują do koncepcji, jaką obraliśmy z Panami. Jako Adonis mogę ugryźć temat popowej melancholii z innej strony. Bardziej gitarowej i ciepłej.

ES: Ciepła, chociaż raczej w wersji lo-fi.

A: Prawdopodobnie dlatego, że nagrywam wszystko w mojej jadalnio-sypialni na dość ograniczonym sprzęcie, z ograniczonymi zdolnościami realizacji dźwięku i zamiłowaniem do nieróbstwa. Poza tym, odkąd pamiętam, uwielbiam syfiaste brzmienia, ale nie wykluczam, że w najbliższej przyszłości będę pisał piosenki, które będą mniej zanieczyszczone - oczywiście w granicach rozsądku.

ES: Co ci się podoba w tych „syfiastych brzmieniach”?

A: Podoba mi się oscylowanie na granicy pomiędzy tym, co poznawalne, a tym, co dopowiedziane – na przykład, gdy nie można stwierdzić, czy dana melodia pojawiła się naprawdę, czy może przez natłok dźwięków nasza wyobraźnia wygenerowała wypadkową ich wszystkich. Lubię słuchać jak poszczególne ścieżki walczą o przetrwanie. Jedna wydostaje się na pułap słyszalności, druga niknie w chaosie.

ES: Sporo osób uważa, że twoja EP-ka dobrze sprawdzi się podczas „letnich, tęsknych wieczorów”. Są jakieś obrazy lub momenty, za którymi tęsknisz?

A: Obecnie tęsknię za Łukaszem. Wyjechał na dziesięć dni w tropiki. Pewnie je teraz jakąś langustę i dojada durianem. Wyobrażam sobie, że na jego ramieniu przysiadła małpeczka.

ES: Swoją muzykę wydajesz (także z projektem Panowie) pod szyldem Trzech Szóstek. Dlaczego właśnie ten label? Chodzi o tę różnorodność, która jest wpisana zarówno w twoje gusta, jak i specyfikę oficyny?

A: Moje gusta nie miały za bardzo znaczenia, ponieważ - kiedy postanowiliśmy rozpocząć współpracę z Krzysztofem - na oficynie Trzech Szóstek była tylko jedna płyta i nie orientowałem się, jakie kolejne wydawnictwa są w planach. Poza tym, niewiele jest osób, które tak, jak Krzysiek, mają siłę i chęci, żeby angażować się w wydawanie niezależnej muzyki. Postanowiliśmy więc poszerzyć grono naszych niezłomnych pięćdziesięciu słuchaczy. Z Adonisem wjechałem bardziej na doczepkę.

ES: Na jakim nośniku według ciebie najlepiej brzmiałaby muzyka Adonisa? A może masz jakiś ulubiony?

A: Nie interesowałem się tym. Kiedyś kupowałem płyty CD, ale przez większość czasu byłem małym piratem. Chociaż z drugiej strony, pociągają mnie ładne okładki, książeczki, błyszczące płyty, ale nigdy nie miałem odpowiedniego sprzętu do odtwarzania muzyki, żeby jarać się brzmieniem z fizyka. No i oczywiście zawsze brakowało mi sianka na takie ekstrawagancje. Natomiast zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy są w to wkręceni i specjalnie dla nich wydam coś na fizyku i pozwolę. by wydali na mnie trochę sianka. I obiecuję, że będzie to rzecz ładna. Prawdziwa błyskotka. A dla tych bez grosza, pozostawiam moje serce na darmowych platformach.

ES: Wróćmy do tych tęsknych wieczorów. Jak to się dzieje, że to właśnie wspomniana wcześniej melancholia jest znakiem rozpoznawczym twoich utworów?

A: Może dlatego, że brakuje w nich sztywnych preferencji stylistycznych? Różne zjawiska są tu wessane do aksjologicznej próżni, w której otwierają się wszystkie narcystyczne rany. (śmiech) Znów chcesz tracić czas tak, jak dawniej, a nicość przestaje być zatrważająca. Tak chyba brzmi moja nutka - przynajmniej miałem takie intencje.

ES: I na koniec: jakie muzyczno-wydawnicze plany ma Adonis?

A: Obecnie  priorytetem jest LP formacji Panowie. W międzyczasie będę wydawał jakieś single i teledyski. Z Daviciim mamy sporo rozgrzebanych rzeczy. W tym roku pojawią się nasze nowe projekty - Kenzo Kenoza (nawiedzony house), Chuć (muzyczka do smutnego ruchanka w dobie apokalipsy) i jakieś luźne single jako Adonis/Davicii/Davicii/Adonis. Z Łukaszem natomiast pracujemy nad numerami do naszego metalowego projektu - Microdermabrasion Confiteor. Jestem też otwarty na różnego rodzaju kolaboracje. I tak, jak wspomniałem wcześniej - chcę wydać muzykę na fizyku. Najprawdopodobniej będzie to trzypłytowy Box (Adonis, Davicii, Panowie). Tylko dla koneserów! Dodam jeszcze, że z rzeczy pozamuzycznych, planujemy z Panami nagrać mocument o Sochaczewie. Możliwe, że prace ruszą już w te wakacje.

Emilia Stachowska (4 lipca 2018)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także