Wywiad z Grzegorzem Nawrockim (Kobiety)

Obrazek Wywiad z Grzegorzem Nawrockim (Kobiety)

Jako zespół Kobiety obchodzicie dziesięciolecie istnienia. Z tej okazji wydaliście też DVD. Jak się czujecie z całym tym bagażem doświadczeń i co można znaleźć na wspominanym wydawnictwie?

GN: Bardzo mi miło, że zagrali na tej płycie bardzo fajni przyjaciele. Dużo gości, od Maćka Cieślaka ze Ścianki do Budynia z Pogodno. Także ludzie z Pink Freuda. I to było wspaniałe wydarzenie trójmiejskie. Z drugiej strony spotykam też wiele osób po koncertach, jak np. Arka (fan, który również uczestniczył w rozmowie – przyp. redakcji), który jest z Trójmiasta, a spotykamy się w Warszawie. Nigdy się nie widzieliśmy, a rozmawiamy na podobnej fali. I to mnie najbardziej cieszy, bo to stanowi sens grania. A ten sens czasami wydaje mi się znikać z horyzontu i jak spotykam takich ludzi jak Arek, to mam większą motywację, żeby grać dalej.

A jak oceniasz z perspektywy czasu ostatnią płytę „Amnestia”? Jest chyba najbardziej popowa w waszym dorobku. Z drugiej strony dzisiaj na koncercie w Jadłodajni Filozoficznej zagraliście z tzw. pazurem. Jak to godzicie?

GN: Generalnie bardzo lubię pop, a z pazurem też lubię grać; w związku z czym mam ten dualizm w sobie i nie zamierzam się go nigdy wyzbywać. Zamierzam robić to, co lubię. I byłoby idiotyczne, gdybym np. zaczął robić tylko spokojne rzeczy, kiedy lubię też jakieś inne, mocniejsze. To chyba wynika z mojego egoizmu, że po prostu lubię tak. Koncerty są zawsze mocniejsze. Z drugiej strony utwory spokojniejsze jest trudniej grać. Dzisiaj nie zagraliśmy „W słońcu”, który jest bardzo trudnym utworem i nie umiem go wykonać należycie. Na koncercie z okazji dziesięciolecia śpiewała go Marta (Marta Handschke – przyp. redakcji); grały tam flety, trąbki i tak dalej. I to się broniło. Ale ja nie potrafię wykonać tej piosenki tak, jak wykonałem ją w studio, nagrywając z Maćkiem Cieślakiem..

A dlaczego warto nabyć DVD? Jakie są mocne strony tego wydawnictwa?

GN: Przede wszystkim jest to jeden z naszych najbardziej energetycznych koncertów. I dlatego, że był to jedyny koncert z gośćmi, z taką ilością ludzi. Pewnych rzeczy na pewno już nie powtórzymy, nie zagramy ich, w związku z czym warto mieć pamiątkę. Uważam, że jest to udane DVD, choć to chamstwo i megalomania mówić takie rzeczy…

Fan: …może ja, jako fan. Warto nabyć to DVD, żeby zobaczyć, że może w Polsce być zespół, który naprawdę się przygotuje do występu. A Kobiety są takim zespołem, który specjalnie przygotuje się do koncertu; który zawsze wystąpi tak, by znacząco różniło się to od tego, co znajdziesz na płycie. Widzisz Kobiety na koncercie i nie wygląda to tak, że wychodzą kolesie i stają przed mikrofonami jak te kołki. Kołki, które odgrywają to, co masz na płycie. To DVD trochę odkrywa z tego płaszczyka, jakim są koncerty. A nawet więcej niż trochę…

GN: ...tzn. myślę, że nagraliśmy to DVD, by pokazać, jacy jesteśmy na koncertach, a nie, jacy jesteśmy w studio. Dużo ludzi dziwi się, że na koncertach gramy tak mocno, a to wynika z tego, że lubimy improwizować i bawić się dźwiękiem, czego na płytach raczej nie pokazujemy. Być może z takiej prostej przyczyny, że mam konkretną koncepcję. I nie mieszam tego.

Kiedy nagraliście pierwszą płytę, byliście często określani, jako polski odpowiednik The Velvet Underground. Potem to się zaczęło trochę zmieniać i częściej padała nazwa Stereolab. Co sądzisz na ten temat i jak to się ma do rzeczywistości?

GN: Bardzo prosto odpowiem Ci na to pytanie. Jak nagraliśmy pierwszą płytę i wyszedł „Marcello” czy „Czwarta wiosna”, ktoś mi powiedział, że gramy jak Stereolab. A ja ich nie znałem, więc sobie posłuchałem i stwierdziłem, że rzeczywiście coś było w tych utworach. Ale ja nie znałem tej grupy. A potem posłuchałem, spodobała mi się, ale na dłuższą metę mnie nudziła. Po prostu fajnie było posłuchać 2-3 utworów, ale w całości to mnie trochę nudziło. A The Velvet Underground – to chyba jeden z najlepszych zespołów na świecie, jaki w ogóle był; także bardzo mi miło, że mnie do nich porównują. Aczkolwiek wsłuchiwałem się ostatnio w teksty Lou Reeda i jest zbyt dobrym autorem, żebym mógł się z nim porównywać.

Skoro już wywołałeś ten temat, to jak podchodzisz do pisania tekstów? Często wydają się abstrakcyjne, do tego dochodzi gra słów. Czy także tutaj punktem wyjścia jest jakaś koncepcja?

GN: (długa cisza) …nie umiem odpowiedzieć na to pytanie (śmiech)

Fan: …może ja, jako fan. Odbieram je bardzo konkretnie, nie abstrakcyjnie. Mam kilku przyjaciół, znajomych, którzy twierdzą, że teksty zmieniły im życie. I odebrali je bardzo konkretnie. Aczkolwiek nie wiem, może były tworzone jako abstrakcyjne, ale składnia i dobieranie słów potrafiły wpłynąć na czyjeś życie, ukierunkować…

GN: …te teksty może wydają się abstrakcyjne i mogą być tak odbierane. Ale one się wiążą z konkretnymi sytuacjami życiowymi i obrazami Trójmiasta. To są czasami takie słowa-klucze, których ludzie nie znają, jak nie są z Trójmiasta. One są takim metajęzykiem, że tak brzydko powiem; nad którym się nie zastanawiam specjalnie i wyrażam w ten sposób jakieś impresje. To są impresyjne teksty, a mniej abstrakcyjne. Bardziej operujemy impresjami niż abstrakcjami.

Fan: …tak jak odbierasz dobre zdjęcie. Ja jestem fotografem, niestety kiepskim, ale oczywiście staram się i oglądam dobre zdjęcia. Staram się potem robić lepsze zdjęcia, po tym, co zobaczę w wykonaniu mistrzów fotografii. I teksty Kobiet wydają się takimi fotografiami…

GN: …tak, dokładnie.

Fan: Potem można je interpretować różnorako. Ale obrazek jest zawsze jeden. Patrzę na te teksty oczami fotografa. Podobnie moi znajomi, przyjaciele, którzy są zapatrzeni w Trójmiasto, którekolwiek miasto w Polsce. Oni widzą w tych tekstach głębszy sens, życie, i taką naprawdę szczerość. W tych tekstach nie ma zakłamania. To, co uderza w tych tekstach i to nie tylko mnie, to szczerość.

GN: Zgodziłbym się. Nie mam pamięci ruchomej, mam pamięć taką zdjęciową. Odbieram rzeczywistość i mam obraz, który przekazuje słowem. I to chyba na tym polega. Dla mnie nie ma tam żadnej abstrakcji.

Z tego co słyszałem kino Delfin zostało zamknięte. Nazwa tego miejsca pojawia się w tekście waszej najbardziej znanej piosenki. Podobno wiele innych kin zostało w ten sposób wyprzedanych za bezcen w Trójmieście. Korzystając z sytuacji, chciałbym zapytać jak się do tego odnosisz?

GN: Wiesz, to smutna rzeczywistość. Gdybym wierzył w ideę niekonsumpcyjnego społeczeństwa, to bym mógł coś wesołego na ten temat powiedzieć. A tak nie mogę nic wesołego powiedzieć. To już jest przeszłość. Żyjemy w innych czasach i tych kin już nie będzie. Nie wiem jak w Warszawie wygląda sytuacja, ale u nas z dwudziestu starych kin zostało jedno, o ile się nie mylę. Reszta to Multikina. Nie ma co się rozwodzić, ale smutno to widzę. Teraz idziesz z dziewczyną, kupujesz popcorn, a w dalszej kolejności na film. Tak to wygląda. Przeminęło z wiatrem. No, ale kiedyś się chodziło do kina Delfin i można było tam zrobić różne rzeczy po ciemku, gdy jeździły tramwaje i przyjmowała pani Bożenka i sprzedawała bilety. Zupełnie inna sytuacja niż w Multikinie, gdzie młodzież sprzedaje ci bilety.

Powiedziałeś, że smutno widzisz. Przez przypadek prawie cytujesz Michała Hoffmanna z Afro Kolektywu („Czarno widzę”). Afrojax z kolei też przytacza fragment waszego tekstu w tytule „Mężczyźni są odrażająco brudni i źli”…

GN: …to ciekawe. Nawet nie wiedziałem. Nie znam do końca tego zespołu nawet. Tylko nazwę, wiesz?

Wychodzi na to, że jesteście zespołem, który inspiruje różne środowiska.

GN: Nie znam tego zespołu, tylko nazwę. Ale bardzo mi miło, że nas cytują. Ja też cytowałem tytuł jednego filmu włoskiego, wspaniałego zresztą. „Odrażająco brudni i źli”, ale nie mężczyźni.

To w takim razie przenieśmy się teraz w przyszłość. Czy są planowane jakieś nagrania, może nowa płyta w najbliższym czasie? „Amnestia” ukazała się w 2007 roku, trochę już czasu minęło. Może myślicie o następcy?

GN: Ja mam już cały materiał gotowy, natomiast reszta zależy od zespołu... wiesz, płyta musi mieć koncepcję. To, że są utwory to zupełnie inna sprawa. Każdy może sobie wydawać płyty, ale mnie to nie bawi. Nie interesuje mnie nakrętka na wydanie płyty. Płyta musi mieć jakiś sens. Jakikolwiek. Mam już tytuł na płytę. Mam za wiele utworów. Trzeba wyrzucić te utwory, natomiast czy zespół cały zechce je grać, to już inna sprawa. Chcę spowodować, żeby zespół był żywy. Nie mogę przynosić im utworów i kazać coś grać. Ja jestem cały napęczniały, natomiast zespół musi jeszcze wyrazić na to przyzwolenie.Od tego zależy, jak to będzie.

Fan: …i to jest to, co należy kochać w Kobietach. Nie ma żadnych zapychaczy.

Pytanie do fana zespołu Kobiety. Czy chcesz być przedstawiony jako anonimowy fan, czy może jako ktoś konkretny?

Fan: Nie, mogę się przedstawić. Jako fan polskiej muzyki.

Fan polskiego rocka?

Fan: Nie, nie tylko rocka. Scena w Polsce jest tak szeroka, że jest miejsce dla wszystkich. Nie tylko dla rockandrollowców. Czy można powiedzieć o Kobietach, że są stricte rockowi?

Nie można…

GN: ...żadnego tatuażu nie mam. Nie znam w ogóle tych wszystkich kawałków Led Zeppelin na przykład. Znam niektóre Deep Purple, ale w ogóle nie słucham rocka. Aczkolwiek bardzo mi się podoba ten koleś z The White Stripes (Jack White – przyp. redakcji). Ma fajne projekty i to jest fajny gość.

Może masz jakieś pozytywne przesłanie dla naszych czytelników?

GN: Mam takie pozytywne przesłanie, że jestem starym człowiekiem, a ciągle mi się chce. I to jest pozytywne bardzo. Lubię się spocić, lubię kobiety, mężczyzn, lubię pogadać. Lubię ludzi. Kocham ludzi. I to jest chyba najważniejsze, żeby kochać ludzi, a nie opowiadać jakieś bzdury typu „hej kochany”. Jestem bardzo czujny, czy ktoś jest szczery, czy też nie. Jeżeli jesteśmy szczerzy wobec siebie, to możemy powiedzieć wszystko. Ja kocham mężczyzn, kobiety, psy, koty. I wierzę w polski naród i polskich siatkarzy.

Czy Marcello rzeczywiście istnieje? Jeśli tak, to kim jest?

GN: Marcello to jest Marcello Mastroianni. Jak byłem chłopcem, to sobie myślałem, że tak powinien wyglądać mężczyzna. Ja nigdy tak nie będę wyglądał. Ale Marcello Mastroianni to część mojego dzieciństwa z kina Delfin. I te baby ze wspaniałymi piersiami, które Fellini pokazał w swoich filmach. To wszystko we mnie jest. Kocham wielkie piersi kobiet. I wspaniałych mężczyzn. Nie mówię tutaj o preferencjach seksualnych czy coś w tym stylu. Chodzi tylko o to, że kocham ludzi. A kobiety są wspaniałe. Nie ja wymyśliłem nazwę Kobiety, tylko Ania Lasocka, która grała u nas na basie. A ja uwielbiam Mastroianniego i Felliniego. I Toshiro Mifune’a; właśnie, po raz pierwszy od dawna zagraliśmy ten utwór („Toshiro pirania” – przyp. redakcji). I to są moi bohaterowie z okresu dojrzewania. Nawet nie muzycy. Ciekawe, no nie?

Czy Tymon Tymański jest trudnym facetem? Pytam, bo współpracujecie z nim, wydajecie u niego w Biodro Records…

GN: (śmiech) Czy on jest trudnym facetem? Tymański? Jest moim przyjacielem. Ja nie znam w ogóle ludzi łatwych. W zespole mam trudnych ludzi, ja jestem trudny. Wszyscy moi friendsi są trudni.

Piotr Wojdat (10 grudnia 2009)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także