Handsome Furs

Hydrozagadka, Warszawa - 24 kwietnia 2009

Zdjęcie Handsome Furs - Hydrozagadka, Warszawa

Przyjazd Handsome Furs na koncerty do Krakowa i Warszawy nie był pierwszą wizytą tego zespołu w naszym kraju. Nie dalej jak pół roku temu występowali już nad Wisłą (i Wartą) i coś musiało się Kanadyjczykom w Polsce spodobać skoro przy okazji trasy promującej nową płytę „Face Control” postanowili znowu o nas „zahaczyć”. Warszawscy (choć nie tylko) fani mieli okazję zobaczyć duet z Montrealu 24 kwietnia w klubie Hydrozagadka – niewielkim, za to klimatycznym, a więc idealnie pasującym na występ grupy formatu Handsome Furs. Dlatego ciężko mi było sobie wyobrazić, żeby fani muzyki indie byli w stanie znaleźć lepszą alternatywę na spędzenie czasu w ten wiosenny wieczór. A jednak w Hydrozagadce, pomimo niewielkiej pojemności, podczas koncertu wcale nie panował ścisk. Nie wiem jak zespół, ale ja liczyłem na większe zainteresowanie warszawiaków tym wydarzeniem (zwłaszcza, że przecież część osób przyjechała z innych miast).

Jako support wystąpił zespół The Spouds. Muzyka warszawskiej formacji, czyli różne wariacje na temat estetyki post-hardcore’owej osiągające wspólne mianowniki z takimi grupami jak At The Drive-in czy MeWithoutYou, wyjątkowo słabo pasowała jako rozgrzewka przed kanadyjskim duetem, który miał wystąpić za chwilę. Było głośno, hałaśliwie i monotonnie, w dodatku dość pretensjonalnie, zwłaszcza w momencie, kiedy młody wokalista wsadził sobie zapalonego papierosa w dłoń, którą trzymał jednocześnie mikrofon na statywie (bardzo rozbawił mnie komentarz pewnej osoby na widowni, która stwierdziła, że na pewno manager mu te fajki kupił). Ale pastwić się nad chłopakami nie mam zamiaru, bo po pierwsze zaraz po koncercie okazało się, że to bardzo sympatyczna ekipa, a po drugie ich występ pod względem muzycznym wcale nie był tak zły, jak niektórzy jego uczestnicy twierdzą. The Spouds mają szerokie horyzonty i ciekawe inspiracje, pozostaje tylko popracować trochę nad kompozycjami i wizerunkiem a już niedługo może się okazać, że będę miał więcej do powiedzenia i - co może nawet ważniejsze - dużo cieplejszych słów na temat tej grupy.

Już po godzinie 22.00 na scenę weszło dwoje muzyków Handsome Furs - małżeństwo Dan Boeckner i Alexei Perry. Wzrok męskiej części publiczności niemal natychmiast przykuła swoją osobą Alexei, która przefarbowana na blond, bosa, ubrana w legginsy i krótką sukienkę z dużym dekoltem wyglądała po prostu ślicznie. Dan z kolei wydawał się być znacznie chudszy niż ostatnio, na szczęście zupełnie nie odbijało się to na pokładach jego energii. Zaczęli od kawałka otwierającego ostatnią płytę, czyli żywiołowego „Legal Tender”. To był strzał w dziesiątkę, bowiem kawałek ten momentalnie rozruszał i zjednał im całą publiczność. Przez następne czterdzieści minut zostaliśmy przytłoczeni kakofonią dźwięków złożonych z perkusyjnego automatu, klawiszy, elektronicznego syntezatora oraz charakterystycznej gitary i wokalu Dana. Kakofonią przerywaną sporadycznie krótkimi toastami wznoszonymi przez muzyków żubrówką z sokiem jabłkowym oraz opowieściami o wrażeniach z pobytu w Polsce. Set zdominowały utwory z płyty „Face Control”. Oprócz nich zespół zagrał tylko „Handsome Furs Hate This City” i „Dead + Rural” z debiutu oraz jedną zupełnie nową kompozycję.

Pomimo dość hałaśliwego charakteru całego występu, nie sposób było nie usłyszeć w tej muzyce Kanadyjczyków silnego pierwiastka melodyjnego i tanecznego. Momentami aż ciężko było ustać w miejscu i chęć delektowania się dźwiękami płynącymi z głośników przegrywała z mimowolnym odruchem energicznego poruszania się w rytm muzyki. O ile pytanie o obecność Alexei Perry w projekcie bardzo wyraźnie zdominowanym przez Dana Boecknera wydaje się zasadne w kontekście dokonań studyjnych Handsome Furs, o tyle chyba nikt, kto był na koncercie tego zespołu w Hydrozagadce nie ma wątpliwości, że bez niej występy na żywo straciłyby połowę swojego charakteru, polotu i dynamiki. Pomiędzy nią a Danem silnie iskrzyło, a ona sama nieustannie kokietowała publiczność promienistym uśmiechem i tańcem za swoją konsoletą. Świetnie uzupełniała swojego męża, który przez większość czasu skupiony był na grze na gitarze i śpiewaniu, choć i on nie oszczędzał się, kiedy fragment piosenki pozwalał mu na dłużej odejść od statywu mikrofonu.

W tym miejscu nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko zacytować klasyczną wypowiedź Jacka Cygana z programu Idol - „jestem rozczarowany… że to tak krótko trwało!” Dokładnie w momencie, kiedy większość osób w niewielkim tłumie pod sceną zbliżała się do muzycznej ekstazy, duet zakończył swój występ i zszedł ze sceny. Po krótkiej przerwie wrócił, aby na bis zagrać jeszcze dwa - ostatnie tego wieczoru - utwory. Biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej w Krakowie Kanadyjczycy bisowali trzykrotnie, można było czuć pewien niedosyt. Zwłaszcza, że w setliście zabrakło kilku mocnych punktów z debiutu, na czele z kapitalnym „What We Had”. Trzeba jednak wybaczyć zespołowi zmęczenie (do którego muzycy się zresztą przyznali), w końcu nie oni pierwsi i nie ostatni padli ofiarą korków w stolicy. A rano czekał ich przejazd na Litwę po wątpliwej jakości polskich drogach. Wieczór tak czy inaczej był magiczny, a na to, żeby usłyszeć na żywo kawałki, których się nie doczekaliśmy, przyjdzie jeszcze czas. Być może nawet już niebawem…

Korzystając z okazji chciałbym jeszcze raz podziękować Cyprianowi Busiowi, który osobiście namówił Handsome Furs na przyjazd do Polski, a następnie ich sprowadził i wszystko perfekcyjnie na miejscu zorganizował, a na koniec załatwił mi krótką pogawędkę z Danem i Alexei (z której efektami będzie można zapoznać się już niebawem). Cyprian, jesteś boss!

Zdjęcie Handsome Furs - Hydrozagadka, Warszawa
Zdjęcie Handsome Furs - Hydrozagadka, Warszawa
Zdjęcie Handsome Furs - Hydrozagadka, Warszawa
Przemysław Nowak (4 maja 2009)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: mścisław
[7 maja 2009]
Koncert był znakomity, znakomite też są zdjęcia z relacji. Czy na Screenagers nikogo poza Przemkiem nie obszedł ten koncert? :(

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także