Mono
You Are There
[Temporary Residence Limited; 27 marca 2006]
Określanie przez zespół Mono własnej twórczości mianem „eksperymentalnego noise’u” uznać można albo za przejaw fałszywej świadomości klasowej, albo naginający rzeczywistość zabieg marketingowy. Tak czy inaczej, jedna rzecz nie ulega wątpliwości: jeżeli eksperyment rozumiemy jako poszukiwanie nowych form i treści, to używanie tego słowa w odniesieniu do dokonań japońskiej grupy jest wyjątkowo nieadekwatne.
Uporczywe opieranie brzmienia na patentach Mogwai (operowanie kontrastami cisza – hałas – cisza) oraz Godspeed You Black Emperor! (zwiększające się wprost proporcjonalnie do długości trwania utworu emocjonalne i dźwiękowe napięcie) uskuteczniana po raz kolejny na „You Are There” nieuchronnie wywołuje stan chronicznego ziewania. Trwający nieco dłużej niż Teleexpress „Yearning” jest reprezentatywnym przykładem tej trącącej już piwniczną stęchlizną formuły. Leniwe plumkanie przerwane jest około siódmej minuty nuklearną, gitarową falą uderzeniową, przenoszącą nas w ciągu sekundy z weekendowego pikniku w podmiejskim parku do wyrabiających 200% normy zakładów metalurgicznych w okresie największej prosperity przemysłu ciężkiego. Ta dramatyczna zmiana klimatu spowodowałaby pewnie niejeden zawał serca wśród pensjonariuszy osiedlowego domu opieki społecznej, ale większość z tych, którzy słyszeli „Young Team” czy „Lift Your Skinny Fists...” pozostawi obojętnymi – manewr ten stosowany w minionej dekadzie n razy stał się w roku 2006 pustym, przewidywalnym frazesem.
Nie trzeba być także wróżką Wandą ani posiadać kart Tarota, żeby przewidzieć rozwój pozostałych trzech epickich, ponad dziesięciominutowych utworów („The Flames Beyond The Cold Mountain” , „Are You There?”, „Moonlight”), w których jedyną niewiadomą jest zazwyczaj to, kiedy spokojny przestrzenny aranż wybuchnie potężnym gitarowym gniewem. Dwie krótsze kompozycje odbiegające od tego schematu raczej nie mogą służyć za koło ratunkowe – połączenie ambientowego pejzażu z motywem pianina w „The Remains Of The Day” to wypisz wymaluj Brian Eno z „Music For Airports”, minimalistyczne repetytywne zawodzenie gitary wzbogacone brzmieniem skrzypiec w „A Heart Has Asked For Pleasure” przypomina z kolei dokonania Labradford. Innymi słowy – znów stoimy w miejscu.
Najnowszy album Mono przypomina tuningowanie wycofanych już dawno z produkcji modeli samochodów. Ale tak jak Fiat 126p z nowym spojlerem i podrasowanym silnikiem nie zrobi furory na targach motoryzacyjnych w Genewie, tak i kroczący utartymi szlakami i ubrani w piórka eksperymentatorów Japończycy szerzej zakrojonej muzycznej podjarki nie wywołają. Z dostępnymi na „You Are There” środkami jest na to mniej więcej o dekadę za późno.