Ocena: 7

The Rogers Sisters

The Invisible Deck

Okładka The Rogers Sisters - The Invisible Deck

[Too Pure; 7 marca 2006]

Trzecie wydawnictwo The Rogers Sisters to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. I przysłowiowe „być albo nie być” zaraz po „do trzech razy sztuka”. Dwa poprzednie były interesujące, ale nie odniosły sukcesu: debiutancki album „Purely Evil” zdawał się klonem pierwszej płyty The B-52’s, z kolei „Three Fingers” penetrował rejony odkryte już wcześniej przez Sonic Youth, zaś niemelodyjne antypiosenki były trudne do przyjęcia przez rynek muzyczny. „The Invisible Deck” przynosi rozsądnie zrównoważoną dawkę hałasu, melodii i ponurego zrzędzenia. Rezydujące w Nowym Jorku trio złożone z sióstr Jennifer i Laury Rogers oraz pochodzącego z Hawajów Miyuki Furtado zaproponowało zgrabnie ułożony zestaw alternatywnych przebojów, znakomicie przyswajalnych dla fanów Pixies, Sonic Youth i Enon.

O ile poprzednie płyty Rogers Sisters zdominowała wyrazista pulsacja basu Furtado, to ich nowa muzyka zdecydowanie bardziej nasączona jest gitarowym brzmieniem wytwarzanym przez Jennifer. Pod względem wokalnym niewiele się zmieniło, raz słyszymy śpiewającą Jennifer i wspierającą ją Laurę, raz Miyukiego. Wokal tego ostatniego wypełnia przeważnie nagrania energetyczne, zaś Jennifer często pogrąża się w ponurych odmętach melancholii. Album otwiera dynamiczny „Why Won’t You” z charakterystycznym przesterowanym brzmieniem, odgłosami znęcania się nad sprzętem i dziarskim śpiewem Miyukiego. To do niego należą największe przeboje tej płyty, jak choćby fenomenalny „The Light”, przypominający rockowe killery Enon (zwłaszcza „Pleasure And Privelige”), czy wspomnienie nowofalowych ambicji z początków kariery zespołu - „The Conversation”. Jako główna wokalistka Jennifer Rogers pojawia się w utworach mroczniejszych, o złożonej strukturze kompozycji, jak „Your Littest World” czy „Emotion Control” zbliżającym się do rozmytego, onirycznego soundu z wytwórni 4AD. Ponadto to ona skomponowała zamykający płytę ponadośmiominutowy utwór „Sooner or Later”, w którym trio pokazuje swoje najbardziej zaskakujące oblicze - hipnotyzerów. The Rogers Sisters lubią pohałasować („The Undecided”, „The Clock”), ale nieobce są im urokliwe melodie i delikatne wokale, które bywają zestawione z jazgotliwymi pixiesowymi riffami („Never Learn To Cry”). Kiedy oboje wokaliści śpiewają razem, mogą zabrzmieć nawet z lekka folkowo, jakby czasem zdarzyło im się posłuchać The Walkabouts („Money Matters”).

Bez cienia wątpliwości – to najlepsza do tej pory propozycja The Rogers Sisters. Brzmią świeżo i dojrzale zarazem. „The Invisible Deck” to prawdziwa przyjemność dla fana alternatywnego amerykańskiego rocka.

Marceli Frączek (10 maja 2006)

Oceny

Marceli Frączek: 7/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także