Ocena: 6

Sofa Surfers

Sofa Surfers

Okładka Sofa Surfers - Sofa Surfers

[Klein Records; 2005]

Sofa Surfers to niecny kolektyw rodem z Austrii, który wobec swoich słuchaczy stosuje podstęp. Na pierwszy rzut ucha wydają się zwyczajną grupą z pogranicza trip-hopu i post-rocka, ale tak naprawdę są wcieleniem nieskrępowanego i błogiego lenistwa. Tworzą muzykę rozluźniającą mięśnie, ścięgna i inne stawy odpowiedzialne za wszelkie czynności składające się na skomplikowany proces nic-nie-robienia. Ziewanie czy zapadanie się w fotel to normalka. Nawet ostatnia deska ratunku, jaką jest kawa traci swoje naturalne właściwości i do życia nie przywraca. W zaistniałej sytuacji, dotychczasowe dokonania wiedeńczyków znalazły się na liście niebezpiecznych środków wywołujących przewlekłe znużenie. Wytwórnia płytowa Klein ostrzega: długotrwałe obcowanie z muzyką Sofa Surfers wywołuje uszczerbek na zdrowiu pod postacią zakwasów i drętwoty kończyn!

Autor niniejszej recenzji doskonale zdaje sobie sprawę, że powyższy wstęp może zostać nieco błędnie odczytany. Co bardziej energiczni czytelnicy mogą pomyśleć, że Sofa Surfers to banda nudziarzy i smętnych muzyków, których specjalnością jest usypianie bezbarwnymi motywami. Nie dajmy się jednak zwieść recenzentowi! „Sofa Surfers” to przede wszystkim miły towarzysz bezproduktywnego, ale jakże przyjemnego wylegiwania się. Obojętne czy w słońcu, czy w domu na kanapie razem z pilotem od telewizora. W końcu każdemu należy się odpoczynek, a na ostatnim albumie Austriaków znajdziemy sporo udanych, „leniwych” dźwięków, które swoim charakterem przypominają wczesne, soulowo-triphopowe Massive Attack (z okresu „Blue Lines” i „Protection”) czy mroczniejsze i zdecydowanie mniej przebojowe momenty z dyskografii Morcheeby. To już dosyć duża rekomendacja, a warto jeszcze wspomnieć, że również nie bez wpływu na wiedeńczyków pozostają dokonania duetu Kruder & Dorfmeister, którzy na swoim „K & D Sessions” umieścili remix „Sofa Rockers”.

W porównaniu do poprzednich dokonań jest dużo więcej żywych instrumentów, o czym przekonujemy się już na starcie. „White Noise” swoją budową kompozycji i transowością (osiąganą poprzez powtarzanie zapętlonego, głównego motywu) przypomina muzyczny zamysł post-rockowców i wypada więcej niż przekonująco. Soulowe wokale i odrobinę melancholijna atmosfera przywołuje echa Cinematic Orchestra (pod warunkiem, że odejmiemy jazzującą otoczkę), ale z drugiej strony też niedaleko wiedeńczykom do Thievery Corporation. Na dokładkę warto wspomnieć, że wszystko to spaja rockowe instrumentarium, które w kilku momentach („Say Something”) odsłania swój pazur w postaci tnących niemal jak brzytwa gitar. Sofa Surfers polubili noise rock? Spokojnie, na pewno nie tym razem.

Być może nie widać tego jak na tacy, ale opinia dotycząca „Sofa Surfers” musi zostać wypośrodkowana. Z jednej strony dokonania zespołu do wybitnych nie należą i wszelkie porównania do Massive Attack czy Peace Orchestra również nie świadczą o tym, że można dowolnie stosować znak równości. A mimo to po każdym przesłuchaniu można czuć się zrelaksowanym, a rozleniwienie przybiera pozytywne wymiary. W końcu od czasu do czasu warto posurfować na wygodnej kanapie. A z Sofa Surfers jest i przyjemniej i dużo raźniej.

Piotr Wojdat (19 kwietnia 2006)

Oceny

Piotr Wojdat: 6/10
Średnia z 4 ocen: 7,75/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także