Ocena: 7

My Latest Novel

Wolves

Okładka My Latest Novel - Wolves

[Bella Union; 6 marca 2006]

W dzisiejszych czasach krótko żywotnych karier (pewnie już o tym było, wybaczcie) ewolucja muzyczna zespołu ma miejsce na poziomie singli, a wydany w przeciągu roku, dwóch debiutancki album okazuje się być dla grupy niedoścignionym opus magnum. Stawiającym pierwsze kroki w muzycznym biznesie znacznie skrócono etap zdobywania kolejnych sprawności, czego efektem są zadziwiająco dorosłe płyty muzycznych żółtodziobów. W tym momencie wchodzimy na drugą stronę medalu, gdzie szybkie dojrzewanie nie zawsze owocuje dojrzałością. Gdyby My Latest Novel nagrywali „Wolves” w ubiegłej dekadzie, być może udałoby im się w pełni wykorzystać drzemiący w albumie potencjał, a jego zamierzenia zrealizować w sposób godny doświadczonej kapeli. Gdyby jeszcze zdołali poprzedzić wydawnictwo kilkuletnim okresem przyuczania do profesji songwritera, tak aby zamiary miały swoje odzwierciedlenie w siłach, o „Wolves” moglibyśmy dziś dyskutować w kategoriach klasyki.

Na gdybaniu w tym wypadku się skończy, My Latest Novel są początkującą formacją, a moc ich debiutanckiego albumu leży głównie w zamaszystych założeniach. Już odważne otwarcie w postaci „Ghost In The Gutter” można by uznać za wstęp do płyty roku, gdyby nie brak umiejętności wykończenia niezgorszego pomysłu apokaliptycznym larum. Przy trzecim utworze ponownie wychodzi mleko pod nosem: kiedy podczas wykonywania utrzymanej w manierze „Od przedszkola do Polyphonic Spree” końcówki „Learning Lego” zespół zachowawczo zaciąga hamulec ręczny, nie sposób się rozmarzyć, co by z takim patentem zrobili The Flaming Lips. W „When We Were Wolves” formacja ponownie ugina się pod ciężarem prezentowanego utworu, dowodząc faktu, że na nagrywanie koncept albumów przyjdzie jej jeszcze poczekać. My Latest Novel o wiele lepiej wypadają, gdy zrzucając skóry młodych wilków udają się w kierunku organicznych terytoriów, a największych zalet „Wolves” należy szukać w przerwach pomiędzy planowanymi highlightami.

Spora doza eklektycznego zacięcia, tytuł płyty oraz zamykający całość „The Reputation of Ross Francis” mogą spowodować zaszufladkowanie Szkotów jako odpowiedzi na Arcade Fire. Co będzie dość niesprawiedliwym skrótem, bo „Wolves” można równie dobrze odnieść do brytyjskiego dorobku: Belle and Sebastian, The Delgados, Ooberman, Seachange, a nawet i Gorky’s Zygotic Mynci. Smyki wiodą bezdyskusyjny prym, nadając całości lamentującego posmaku. W momentach bardziej wyciszonych formacja robi największe wrażenie, obezwładniając predyspozycjami do tkania podskórnie emocjonalnych melodii. „The Hope Edition” czy “Boredom Killed Another” nie świecą może blaskiem przy powierzchownej lekturze, lecz kolejne sesje pozwalają ujawnić ich zjawiskowość. Takie jest właśnie oblicze tego smarkatego, chaotycznego, lecz momentami przepięknego albumu, nakazującego bacznie śledzić przyszłe losy My Latest Novel. Oby przestali chcieć nagrywać dzieła. Niech tworzą zwykłe płyty.

Tomasz Tomporowski (14 kwietnia 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Piotr Szwed: 7/10
Tomasz Tomporowski: 7/10
Tomasz Łuczak: 7/10
Średnia z 8 ocen: 6,87/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także