Ocena: 6

The Beautiful New Born Children

Hey People

Okładka The Beautiful New Born Children - Hey People

[Domino; 16 stycznia 2006]

Internet sprawił, że cykl życia nowoczesnego wydawnictwa muzycznego uległ wielokrotnemu skróceniu. Coraz mniejsze znaczenie ma tak przez lata celebrowana sklepowa data premiery albumu. Coraz większe zaś to, czy płyta przypadnie do gustu najbardziej niecierpliwym sieciowym zasysaczom. To oni stali się obecnie równorzędną siłą obok oficjalnych mediów muzycznych, tradycyjnie otrzymujących nowości na długo przed ich pojawieniem się na rynku. Jedni i drudzy toczą dziś wyścig o to, kto pierwszy ustrzeli sensację sezonu. Nic więc dziwnego, że płyta sprzed miesiąca nie jest niczym nowym, a ta sprzed roku to ograny kapeć. Tak, nie stwierdzam niczego zaskakującego, bo od momentu gdy NME przedpremierowo umieściło „Elephanta” w setce płyt wszech czasów (abstrahując od słuszności tego kroku, czy właściwie jej braku), jest to oficjalne. W konsekwencji dzisiejsi muzycy starzeją się w tempie psów – Coldplay potrzebowali niecałe pół dekady żeby stać się swoją własną karykaturą, a The Strokes na wysokości trzeciego albumu są już bardziej doświadczonymi gwiazdorami, niż młodzieżowym bandem z werwą. Garage rock revival zdychał i tak stosunkowo długo, niemniej jednak jeśli ktoś w 2006 roku chciałby na nim zarobić, powinien lepiej wybrać pokemony. To najbardziej nieświeże granie, jakie można sobie dziś wyobrazić. Równie aktualne jak new romantic w 1988, madchester w 1994, grunge w 1998.

Po co więc powstają takie grupy jak The Beautiful New Born Children? Wszak mamy tu The Strokes, The Strokes i jeszcze trochę The Strokes. Cóż, nie oni jedni przedawkowali z „Is This It?”. Bliźniacze chwilami podobieństwo do Juliana i kolegów paradoksalnie sąsiaduje jednak z poczuciem autentycznej radości, jaką TBNBC czerpią z grania. „Hey People” jest płytą o wysokiej świadomości rock’n’rollowej historii: garażowego brudu The Stooges, hałaśliwości wczesnego The Jesus & Mary Chain, zwięzłości The Hives. Jeśli ktoś ceni sobie stusekundowe, szybkie, punkujące kawałki oparte o proste riffowanie i darcie mordy przepuszczone przez strokesowski wokoder, to proszę bardzo – na „Hey People” jest ich siedem. Ósmy, „Paper Mill” to melodyjna piosenka a la Razorlight. Lubię Razorlight. Największy wyjątek stanowi finałowy „Up & Down & Round & Round”. Mógłby się urwać jak i tamte, po półtorej minuty, ale nie robi tego. Za to serwuje pięć minut garażowej, bezkompromisowej, gitarowej sieczki, której nie powstydziłby się żaden z klasyków gatunku. I po której ci cali Strokesi mogą co najwyżej posprzątać. Bo choć The Beautiful New Born Children nie wyszli ani o krok poza utarte przez nowojorczyków schematy, tamci od 2001 nie nagrali tak dobrych dwudziestu trzech minut muzyki jak „Hey People”.

Kuba Ambrożewski (1 kwietnia 2006)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także