Ocena: 7

Stereolab

Fab Four Suture

Okładka Stereolab - Fab Four Suture

[Too Pure; 6 marca 2006]

Piętnaście lat działalności Stereolab to może i niewiele na tle bagażu doświadczeń estradowych świętej pamięci Hanki Bielickiej, ale z drugiej strony okres ten - naznaczony wydaniem dziesięciu długogrających albumów, z których co najmniej dwa z czystym sumieniem umieścić można w szufladce z napisem „klasyka” - w zupełności wystarcza do nadania francusko-brytyjskiej formacji statusu zasłużonych weteranów.

W szerszym kontekście historycznym posiadaczy takiego statusu z podobnym ilościowo dorobkiem podzielić można, używając terminologii różańcowej na trzy kategorie: chwalebną, bolesną i radosną. Do pierwszej zaliczyć można wykonawców, którzy w analogicznym momencie dziejowym (circa 10 albumów na koncie) wciąż mieli przed sobą dokonania wybitne. No chociażby taki „Low” powstawał już po przekroczeniu przez Davida Bowie wspomnianego wyżej kamienia milowego, a o tym że jest to album ponadczasowy wiedzą nawet dzieci z podstawówki. Do najliczniejszej, bolesnej grupy należą artyści, którzy wyczerpali swój obiecujący artystyczny potencjał we wczesnym stadium kariery, a w okolicach dziesiątego albumu pogrążyli się w otchłaniach bezbarwnej miernoty. Każdy z nas ma zapewne swoich własnych „faworytów” w tej kategorii. Pomiędzy tymi biegunami znajduje się wreszcie trzecia, radosna grupa zespołów - to ci, których dokonania w późniejszym etapie artystycznej drogi nie dorównują co prawda podniebnym lotom młodości, ale którzy wciąż są w stanie sklecić bardzo solidny, a momentami świetny materiał. Takim zespołem jest Sonic Youth, bo o „Murray Street” czy „Sonic Nurse” można powiedzieć wiele, ale nie to, że są dla tej nowojorskiej grupy powodem do wstydu. Takim zespołem jest też wreszcie Stereolab.

Po wydaniu „Fab Four Suture” znów znaleźli się co prawda malkontenci narzekający, że to wszystko już było, że to już nie ma więcej sensu, że za komuny było lepiej. Cóż, najsłabsze elementy albumu z „Whisper Pitch” i obiema marszowymi, monotonnymi częściami „Kyberneticka Babika” na czele rzeczywiście wydają się przyprószone siwizną i pokryte zmarszczkami. Stereolab nie byliby jednak sobą gdyby do swego kraut-rockowego ciasta, lukrowanego zwiewnymi melodiami i anielskim głosem Laetitii Sadier nie wsypali kilku garści smakowitych rodzynek, które sprawiają, że album momentami znów jest wyborny.

Wyborny, bo jak inaczej określić można „Interlock” w którym narastająca ilość elektronicznych i generowanych przez sekcję dętą ozdobników, przerwana zostaje nagle surowym post-punkowym mostkiem, osłodzonym po kilku sekundach łagodnym wejściem partii syntezatora i głosu Laetitii Sadier. A co powiecie na fenomenalny „Excurions Into 'Oh, A Oh'”, który z wysublimowanego, lekkiego jak beztłuszczowy jogurt, tanecznego kawałka przechodzi w okolicach trzeciej minuty w pulsujący soczystym basikiem kraut-rockowy trans. Co powiecie na te wszystkie mostki, kody, dźwiękowe fajerwerki, nagłe zmiany tempa i estetyki - na te wszystkie elementy osobliwej formuły eklektycznego, wyrafinowanego, stereolabowskiego popu, które znów pojawiają się w niemal każdym utworze ich najnowszego albumu? Oczywiście możecie powiedzieć - ta formuła zdefiniowana została już na „Mars Audiac Quintet”, „Emperor Tomato Ketchup” i „Dots and Loops”. I pewnie będziecie mieli rację. No więc jak? Przyłączymy się do chóru malkontentów?

Wróćmy może do różańca - wyznaczając na wymienionych wyżej albumach (a zwłaszcza na „ETK”) sięgające gdzieś hen poza horyzont, stylistyczne granice swego brzmienia zespół ten „odmawiał” jego chwalebną część. Przekroczyć tych granic już chyba nie sposób, ale w ramach ogromnej przestrzeni znajdującej się w ich obrębie Stereolab płynnie przeszli do części radosnej i wykorzystują dostępne już środki w sposób daleki od pozbawionej kreatywności sztampy. Efekt tradycyjnie opatrzony jest etykietką „wysoce rekomendowane”, a na bolesną część różańca jak na razie się nie zanosi. Marksizujących członków zespołu mierziłaby pewnie ta religijna nadbudowa recenzji. Pozwólcie więc, że zakończenie będzie bardziej neutralne światopoglądowo: owszem nastała już jesień artystycznego życia Stereolab. Ale jest to z pewnością jesień złota.

Maciej Maćkowski (23 marca 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Średnia z 4 ocen: 7,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także