Ocena: 5

God Is An Astronaut

A Moment of Stillness [EP]

Okładka God Is An Astronaut - A Moment of Stillness [EP]

[Revive Records; 27 stycznia 2006]

Nazwa zespołu God Is An Astronaut skojarzyła mi się w pierwszej chwili ze sławetnym cytatem towarzysza Chruszczowa: „Gagarin był w kosmosie i Boga nie widział”. Skojarzenie to okazało się w pewnym sensie prawidłowe - złota myśl radzieckiego przywódcy oraz twórczość irlandzkiej grupy prezentują bowiem porównywalny ciężar gatunkowy.

A jest to ciężar dość znaczący. Już same tytuły utworów zespołu: „When Everything Dies”, „Forever Lost” czy też “Ascend to Oblivion” świadczą o tym, że członkom dublińskiej grupy obce są raczej optymistyczne wizje rzeczywistości. Filmowe projekcje towarzyszące koncertom zespołu przedstawiają ofiary ludobójstwa, głodu i wojny, testy broni nuklearnej i eksperymenty na zwierzętach. Innymi słowy - God Is An Astronaut zaliczają się do niemałej grupy wykonawców których można określić mianem „muzycznych jeźdźców apokalipsy”.

Analiza najnowszej EP-ki Irlandczyków zatytułowanej „A Moment of Stillness” prowadzi jednak do wniosków, że jeźdźcy przybywają do nas na wyjątkowo wyeksploatowanych rumakach - brzmienie GIAA opiera się niemal w całości na patentach monotonnego, gitarowego post-rocka opracowanych już niemal dekadę temu przez Mogwai i Godspeed You Black Emperor!, a rozwijanych później przez dziesiątki innych kapel z Do Make Say Think i Mono na czele.

Mamy więc tu przede wszystkim minimalistyczne, powtarzalne motywy gitarowe wzbogacane przestrzennymi, elektronicznymi tłami i wywołującymi skojarzenia z Sigur Rós wokalami. Monotonia rozwijającego się leniwie brzmienia przerywana jest co jakiś czas hałaśliwym wybuchem partii gitar, po której znów następuje powrót do pierwotnego stanu wyciszonej, rozwlekłej melancholii. Większość utworów na „A Moment of Stillness”, podobnie zresztą jak na wcześniejszych długogrających wydawnictwach GIAA funkcjonuje według przedstawionego powyżej i wyświechtanego już nieco schematu. Brakuje tu jakiegokolwiek, najmniejszego chociaż elementu zaskoczenia nie mówiąc już o rozwinięciu gatunku zdefiniowanego przez wspomniane wcześniej zespoły.

Miało być bosko i kosmicznie, a jest niestety nudno. Reanimacja melancholijnego, instrumentalnego post-rocka nie udała się więc po raz kolejny. I już pewnie nigdy się nie uda skoro nawet Bóg nie podołał temu zadaniu.

Maciej Maćkowski (2 marca 2006)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 7/10
Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także