Ocena: 6

Cat Power

The Greatest

Okładka Cat Power - The Greatest

[Matador; 24 stycznia 2006]

O tym jak bardzo zróżnicowany może być kobiecy punkt widzenia na otaczający nas świat, jak i wewnętrzne odczucia oraz relacje międzyludzkie, objawiające się w muzyce i słowach, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. A jeśli nawet jakimś cudem odnajdą się wśród nas zupełnie niewrażliwi niedowiarkowie, którzy z niewiadomych powodów odmawiają uroku, umiejętności i pasji tak różnym artystkom jak Bjork, Patti Smith czy choćby Kate Bush to warto wpierw posłużyć się kolejnymi przykładami świadczącymi o różnorodności i ogromnej wartości tego, co płeć piękna do tej pory stworzyła i pozostawiła po sobie. Na pierwszy ogień w tej wyliczance idzie Stina Nordenstam, która sprawia wrażenie wiecznie zatroskanej, nieporadnej dziewczynki, ciągle błądzącej gdzieś w chmurach własnej depresji. Dla kontrastu wspominamy też o Tori Amos, która, co można wywnioskować z tekstów piosenek i udzielanych wywiadów, prezentuje zupełnie inne podejście. Druzgocze swoich zwolenników dojrzałością i mądrością kobiety po przejściach, szukającej własnej równowagi duchowej. Na deser mamy jeszcze Brytyjkę PJ Harvey, która może jawić się jako osobowość niespokojna, momentami paranoiczna, uciekająca w różnego rodzaju skrajności. Oprócz słownych zapewnień, rzeczonemu niedowiarkowi obowiązkowo wręczamy do rąk egzemplarze takich pozycji jak „Homogenic”, „Little Earthquakes”, „Dry” czy „Horses” i oświadczamy, że to tylko kropla w tajemniczym, przechodzącym od błękitu do mrocznego granatu, oceanie kobiecej twórczości.

Do powyższego, znamionującego o klasie towarzystwa, autor celowo zapomniał dołączyć bohaterkę niniejszej recenzji, Cat Power, znaną również jako Chan Marshall. Nie nałożyły się na to złe intencje, złośliwość czy jakiekolwiek negatywne uczucia kierowane do sympatycznej przecież Amerykanki o wyjątkowym głosie. „Moon Pix” czy przede wszystkim „You Are Free” na pewno znalazłyby się w pakiecie płyt obowiązkowych dla fanów kobiecego rocka. I choć za arcydzieła uchodzić raczej nie mogą to i tak oczarowują słuchacza w rzadko spotykanym ostatnimi czasy stopniu, zasłużenie zbierając wszelakie laury. Jak jest z najnowszym dziełem? Z grubsza postaramy się odpowiedzieć niżej.

Po trzech latach oczekiwań, nerwowego obgryzania paznokci i przestępowania z nogi na nogę, otrzymujemy dzieło, zatytułowane „The Greatest”. Najbardziej niecierpliwi, którzy nie mogli od dłuższego czasu usiedzieć na miejscu i spać po nocach, już pod koniec zeszłego roku, mieli okazję do zaspokojenia ciekawości, zapoznając się z tytułowym nagraniem. Kompozycja jawiła się jako logiczna i bardzo udana kontynuacja takich nagrań z „You Are Free” jak „Names” czy choćby „Keep On Runnin”, tyle, że w pogodniejszej, mniej zadumanej formie. Trzeba przyznać, że była to skuteczna przynęta i nietrudno było połknąć haczyk. Recenzent tak właśnie uczynił (świadomie) i stąd niemiłym zaskoczeniem okazał się fakt, że utwór promocyjny, a zarazem otwierający zawartość „The Greatest” jest właśnie tym najlepszym. A zarazem szczytem możliwości, jeśli chodzi o dokonania Cat Power Ad. 2006. Niemal fenomenalny fragment, ale jedyny taki na albumie, jak się okazało po oficjalnej premierze, nie czyni wiosny. Okazuje się, że w dużej mierze, „The Greatest” to równie bezbarwna, choć nic nie wadząca i przyjemna jako tło do prasowania, gotowania czy robienia na drutach, ścieżka dźwiękowa, co dokonania popularnej ostatnimi czasy Norah Jones.

Nawiązując do tej przesadni - hiperboli, warto po prostu uzmysłowić sobie fakt, że Chan Marshall wyraźnie zagubiła gdzieś tę pasję, jaka udzieliła jej się na „You Are Free”. Brakuje refleksyjności i melancholii w rockowym wydaniu, przez co całość rozmywa się w nieco mdłym klimacie. Patrząc przez pryzmat poprzednich dokonań, mamy zatem do czynienia z małym rozczarowaniem, ale jeśli podejść do „The Greatest” w sposób chłodny i wyważony, można zauważyć i pozytywy. Bez wątpienia, należy do nich „Lived In Bars”, z fortepianowym motywem, kojącym jak zawsze głosem Chan Marshall i frapującą melodią, wspomniane już wcześniej „The Greatest” i energiczne „Love & Communication”. Pozostałe kompozycje, nad czym należy ubolewać mieszczą się już tylko w przedziale przeciętnie - poprawnym.

Ostatnimi czasy, wśród redakcji padło pytanie dotyczące ocen, ich charakteru oraz sposobu, w jaki postrzegane są przez czytelników. Czy wlepiając sześć gwiazdek najnowszej płycie Cat Power stawiam jednoznaczne twierdzenie, że „The Greatest” to album pozbawiony wszelakich pozytywnych wartości? Czy oznacza to, że mamy do czynienia z rozczarowaniem roku, a zarazem albumem, na który nie warto tracić czasu? Nie dajmy się zwieść w pole, ani zwariować recenzentom, bo zapewniam, że to wcale nie jest aż tak zła płyta, jak ją namalowałem.

Piotr Wojdat (13 lutego 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Piotr Wojdat: 6/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 7 ocen: 6,28/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także