Jens Lekman
Oh You're So Silent Jens
[Secretly Canadian; 22 listopada 2005]
Każdy ma swój sposób: taki Ryan Adams wydaje trzy studyjne krążki w przeciągu jednego roku kalendarzowego, a Jens Lekman na długogrających płytach tworzy kompilacje w stylu the best of swoich nagrań. Wydane w 2004 roku „When I Said I Wanted To Be Your Dog” (proszę Państwa, zwróćmy uwagę na ten tytuł!) było zbiorem utworów, które powstawały w ciągu mniej więcej czterech lat działalności wokalisty. Zeszłoroczny następca tamtego albumu to także powtórka z przeszłości: na krążku znalazły się przede wszystkim piosenki z EPek, których Szwed stworzył z kilkanaście. Lekman to artysta wyjątkowo utalentowany, dlatego jego wydawnictwa, nie będące przecież do końca regularnymi albumami, a tym samym teoretycznie pozbawione muzycznych wypełniaczy i kawałków słabych, powinny elektryzować publikę i zachęcać do obcowania z artystą. Tak chyba niestety jednak nie jest. Chciałoby się powiedzieć: you should be louder, Jens!.
Będziemy dzisiaj ewidentnie bronić tezy, że Jens Lekman nie jest jakimś tam kolejnym bezbarwnym singer/songwriterem, których w ostatnim czasie tylu się namnożyło. Na swojej ostatniej kompilacji wokalista jawi się nam jako inteligentny muzyk z nietuzinkową osobowością i niebanalnymi umiejętnościami do tworzenia efektownych i stylowych piosenek, w których po prostu coś się dzieje. „Maple Leaves” (na krążku w dwóch wersjach) ze swoją kolorową melodyjnością i nutą ekstrawagancji mogłoby być akustycznym odpowiednikiem „Since I Left You”, posiada nawet taki sam potencjał przebojowości. Zresztą na „Oh You’re So Silent Jens” na palcach jednej ręki można policzyć utwory, które tego waloru są pozbawione. Chwytliwością porywa zarówno żwawe „Black Cab”, jak ballada „A Man Walks Into A Bar” rodem z filmu z lat 50. W duszy Lekmana kryje się ponadto zarówno niepoprawny romantyk, jak i miłośnik letnich pląsów i tańców, co słychać w dwóch utworach o urokach okolic niejakiego Hammer Hill.
Na osobną uwagę zasługuje „Pocketful Of Money”, zaczynające się jak minimalistyczna, akustyczna ballada z rytmicznym elementem przewijającym się przez całe 3 minuty 40 sekund, by z czasem przerodzić się w utwór z porywającym refrenem (a właściwie jednym jego wersetem) w postaci frazy set my heart on fire (potem I'll come running with a heart on fire) i towarzyszącym mu niskim głosem kapitalnie komponującym się z melodyjnym wokalem Lekmana. Dla takich utworów w słowniku języka polskiego znajduje się jedno określenie: fenomenalny.
W sumie Szwed ma teraz kilka dróg do wyboru: albo w końcu zabierze się za nagranie normalnego długotrwałego krążka, którym będziemy mogli się zachwycać, albo nagra pięć płyt w jednym roku (żeby przebić Ryana Adamsa i tym samym zdobyć rozgłos), albo zacznie wydawać albumy z europejskimi stolicami w tytule (skoro Sufjan może, czemu Lekman nie miałby spróbować), albo dalej co roku prezentować nam swoje the best ofy. Na razie Jens ma plany na ten rok. Zobaczmy, co z tego wyjdzie.