The Electric Soft Parade
Human Body [EP]
[Truck Records; 5 grudnia 2005]
Kim są dla siebie Meg i Jack White? Rodzeństwem? Kochankami? Jednym i drugim? zastanawiał się prawie trzy lata temu redaktor Nowak. Z omawianymi dziś White’ami sprawa jest prostsza. Alex i Tom są wyłącznie rodzeństwem, a przynajmniej taką mamy nadzieję. Po triumfalnym i szybkim wzroście do chwały dowodzonej przez nich formacji Electric Soft Parade przydarzyło się ostatnio twarde lądowanie. Ostatnio, znaczy dwa lata temu, kiedy to drugi album „American Adventure” zaliczył komercyjną wtopę, po której kontrakt z majorsem uległ dematerializacji. Nie było to wydawnictwo drastycznie gorsze od debiutu „Holes In The Wall”, nie miało jednak melodycznej przylepności poprzednika. Electric Soft Parade wpadli w próżnię, kiedy więc innemu projektowi rodzeństwa, Brakes, udało się znaleźć ciepłe miejsce w Rough Trade, wydawało się, że oryginalna formacja przestała istnieć.
Na szczęście nie. Bracia przenieśli zespół do Truck Records, wytwórni, której największą „gwiazdą” byli do tej pory Black Nielson. Bez ciśnień ze strony mediów, bez zainteresowania szerszej publiczności powstawały kolejne kompozycje, aż w końcu w ubiegłym miesiącu ukazała się Epka. Drugi oddech, jaki udało się złapać Electric Soft Parade zdaje się mieć zbawienne skutki: „A Human Body EP” to najlepsza porcja muzyki w wykonaniu braci White od 2002, choć ciężko tak naprawdę ocenić kondycję formacji po zaledwie sześciu utworach. Otwierający „A Beating Heart” można nazwać utworem eksperymentującym, w obrębie przyjętej przez zespół konwencji oczywiście. Zwrot akcji w drugiej minucie pokazuje, że cechująca White’ów dbałość o aranżacyjne szczegóły pozostała im we krwi. Udało się również odzyskać umiejętność pisania nośnych piosenek, której mimo wszystko brakowało na „American Adventure”.
Przykładem tego ostatniego jest „Cold World”. Ta pogodna, czerpiąca z britpopowej spuścizny, podszyta znacznymi pokładami słonecznego feelingu a’la The Sleepy Jackson kompozycja mogłaby być nowym kierunkiem artystycznym, gdyby nie reszta wydawnictwa. Fakt, Electric Soft Parade jeszcze nigdy nie komponowali w tak naturalny sposób, nigdy nie stworzyli tak wysokooktanowego przeboju bez szerszego użycia prądu. Natomiast fanom starego, stereofonicznego oblicza formacji należy się „Kick In The Teeth”, w znakomity sposób wskrzeszający ducha drugiej połowy „Holes In The Wall”. Warto jeszcze wspomnieć o niemal siedmiominutowym „Everybody Wants”, gdzie słyszymy nieźle odrobioną pracę domową z tematu „użycie orkiestry jako elementu służącego budowaniu napięcia”. Ciężko powiedzieć jaki będzie trzeci długogrający album zespołu. „A Human Body EP” każe na niego czekać w sposób aktywny, choć z drugiej strony trudno coś popsuć w dwadzieścia jeden minut.