Ocena: 7

We Are Scientists

With Love And Squalor

Okładka We Are Scientists - With Love And Squalor

[Virgin; 14 października 2005]

Przed debiutem We Are Scientists termin dance-punk budził w moim odczuciu niemałe kontrowersje. Sugerował bowiem, że jest to pewien odłam punk rocka skierowany w stronę muzyki tanecznej. Nazwa jak nazwa, można powiedzieć, skoro są zespoły, które właśnie tak grają, to dlaczego nie wprowadzić do słownika muzyki popularnej nowego pojęcia. Problem w tym, że do tej pory ciężko mi było znaleźć wykonawców pasujących do takiej szufladki w stopniu bardziej niż umiarkowanym. Większość grup, do których przylgnęła etykieta dance-punk, tak naprawdę kojarzona była wyłącznie ze sceną taneczną (patrz The Rapture, Radio 4 czy !!!), więc drugiego członu problematycznej nazwy gatunku można się było od samego początku z czystym sumieniem pozbyć. Kolejne próby wcielania młodych zespołów do formowanego na potrzeby mediów nowego nurtu budziły już tylko politowanie. Dopiero, kiedy krótki żywot dance-punka właściwie dobiegł końca, światło dzienne ujrzał album, który mógłby dokonać redefinicji tego pojęcia.

Formacja We Are Scientists jest bodaj pierwszą w XXI wieku, która umiejętnie łączy w swojej muzyce ostrą, surową stylistykę punk-rockową z dyskotekowym rytmem, popychając tym samym rocka na nowe tory. Pomysł nie jest może bardzo oryginalny, należy go raczej traktować jako naturalną konsekwencję pewnych trendów rozwijających się w muzyce rozrywkowej od dobrych kilku lat. Podobne tendencje zaczęły się razem z eksplozją garage rock revival i kontynuowane były później przez takie zespoły jak Razorlight, Bloc Party czy chociażby Franz Ferdinand. Próby te jednak kończyły się na połączeniu stosunkowo neutralnej gitarowej stylistyki z tanecznym rytmem, kosztem dość wyraźnej utraty zadziorności. Zupełnie inną drogą poszedł zespół Death From Above 1979, który pomimo swojej prowokacyjnej nazwy stworzył, co prawda, dzieło bardzo rytmiczne, jednak do tego stopnia agresywne, że właściwie nienadające się do zabawy na parkiecie. Teraz, za sprawą „With Love And Squalor”, doczekaliśmy się materiału, który w sferze brzmieniowej odwołuje się do grunge’owego dziedzictwa, a jednocześnie zawiera tak rytmiczne kawałki, że świetnie nadaje się do potańczenia i poskakania.

Już pierwszy na płycie „Nobody Move, Nobody Get Hurt” zaskakuje swoją energią i przebojowością. Oparty na prostym, gitarowym riffie i skocznej sekcji rytmicznej w gruncie rzeczy bardzo sprytnie godzi fanów ostrzejszego rocka i sympatyków tanecznej stylistyki. Ci pierwsi wreszcie dostali muzykę, przy której mogą się pobawić, ci drudzy – trochę więcej adrenaliny niż dotychczas. Kolejne utwory powtarzają ten sam patent, podkreślając tylko na zmianę raz jedną, raz drugą stronę swojego dualnego charakteru. Zdradzają także nowe inspiracje (na przykład mocno zakorzenione w latach osiemdziesiątych „Cash Cow” i „It's A Hit”). Momentem kulminacyjnym albumu jest bez wątpienia „The Great Escape”, wybrany przez We Are Scientists na singiel promujący ich debiut. Dokonuje on swoistego mariażu Nirvany i Franza Ferdinanda, łącząc najlepsze cechy obu tych znakomitych zespołów. Ostatnia część płyty przynosi więcej eksperymentów i prób urozmaicenia stylistyki, wyłamując się częściowo z dominującego wcześniej schematu zwrotka-refren. Nie zmienia jednak kursu całego materiału – ten pozostaje od pierwszej do ostatniej minuty iście dance-punkowy.

Dlaczego zatem debiut We Are Scientists nie zasługuje na miano arcydzieła? Zabrakło chyba konsekwencji w komponowaniu utworów od początku do końca pasujących do oryginalnej stylistyki zespołu. W efekcie w części piosenek doszukać się można mniej lub bardziej wyraźnych nawiązań do innych, współczesnych wykonawców. „Textbook” przywodzi momentami skojarzenia z Interpolem, a „Worth The Wait” brzmi wręcz jak przebój ukradziony Kanadyjczykom z Hot Hot Heat. Nieco zawiedzeni mogą być fani, którzy śledzili działalność zespołu przez ostatni rok – aż pięć kawałków na płycie pochodzi z wydanej własnym sumptem w 2004 roku EPki „The Wolf’s Hour”. Na pocieszenie pozostaje fakt, że produkcja całości stoi na dużo wyższym poziomie, nie niszcząc jednocześnie wyjątkowej nośności poszczególnych kawałków. Dzięki temu niewykluczone jest, że takie utwory jak „The Great Escape” czy „This Scene Is Dead” już wkrótce zagoszczą na czołowych miejscach list przebojów. Bez względu jednak na to, jak przyjęta zostanie płyta „With Love And Squalor”, jakie oceny dostanie od krytyków i jakim zainteresowaniem będzie się cieszyć wśród fanów, do historii powinna wpisać się jako punkt zwrotny w rozwoju nowego stylu w muzyce rockowej. Od następnych zespołów i kolejnych płyt zależeć będzie, czy nurt tanecznego punk-rocka przetrwa, czy będzie tylko jednorazowym zrywem trójki chłopaków z We Are Scientists.

Przemysław Nowak (24 października 2005)

Oceny

Przemysław Nowak: 7/10
Kuba Ambrożewski: 4/10
Średnia z 15 ocen: 7,2/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także