The Rakes
Capture/Release
[V2; 15 sierpnia 2005]
The Rakes są podobno aktualnym głosem Londynu. Możliwe, nie wiem, nie byłem. Nie uważam jednak żeby był to powód do jakiejkolwiek dumy dla brytyjskiej stolicy, kiedyś opiewanej przez choćby The Clash, jeśli dziś reprezentuje ją tak zwyczajna kapela. Bo The Rakes są także zupełnie przeciętnym zespołem. Na sensację kreuje się chwilowe opuszczenie zespołu przez wokalistę czy jakiś wspólny występ bodajże z Bloc Party. Być może są to wydarzenia rzeczywiście istotne dla kogoś będącego na bieżąco tam na miejscu, ale czy kogokolwiek poważnego w Polsce może to w ogóle obchodzić? Nas interesują dobre płyty, prawda?
Album The Rakes zły nie jest. Ba, ja go nawet polubiłem, choć teoretycznie nie ma tu nic nowego. Jest trochę umiarkowanie udanego wymiatania w punkowym stylu, sporo garażowych gitar i kilka dobrych refrenów. Ani to imponuje, ani szczególnie irytuje, niezależnie czy chodzi o będący najlepszym od 2001 roku utworem The Strokes „Strasbourg”, czy przypominające dokonania Bloc Party „Retreat” i „Binary Love”, czy post-punkowe „The Guilt”, czy skoczną dwuminutówkę na indie-imprezę w postaci „Open Book”, nieco w stylu „Golden Touch” Razorlight. The Rakes nie robią nimi wielkiego wrażenia, ale wielkiej szkody również nie. Można te piosenki polubić, a można je olać i nic nie stracić. Co kto lubi.
Co ja lubię, to dwa fragmenty, które zapoznając się z „Capture/Release” skatowałem dość znacząco. Najlepiej wypada o dziwo najprostszy na płycie, stusekundowy „22 Grand Job”, zupełnie uzależniający powtarzaną w kółko, punkową frazą na tle jednego z gitarowych riffów roku. Zaś „Work, Work, Work (Pub, Club, Sleep)”, po mocno przydługim wstępie (pierwsze 40 sekund do śmieci), uderza świeżutkim refrenem, jednocześnie wreszcie wyjaśniając zagadkę przypięcia zespołowi metki sprawozdawców współczesnej niedoli dwudziestoparoletniego londyńczyka.
Potencjał The Rakes jest z całą pewnością większy niż śmiesznych, półsezonowych wynalazków typu The Others czy The Subways. Na razie jednak pewne nieokrzesanie muzyczne i ogólny przesyt rynku takim graniem nie pozwalają kompozycjom z ich debiutanckiej płyty obronić się w pełni. Niewątpliwie, mają szanse za kilka lat wyrosnąć na solidnych, czołowych przedstawicieli wyspiarskiego, nieco intelektualnego post-punku. Istnieje też inna możliwość: The Rakes zgniją powoli we wzajemnie adorującym się, trochę żałosnym światku londyńskiego garażowego indie. Tak czy owak, „Capture/Release” to tylko punkt wyjścia i w żadnym wypadku nie powód do przesadnego zadowolenia. Mam nadzieję, że mają tego świadomość.