Ocena: 6

Dury, Baxter

Floor Show

Okładka Dury, Baxter - Floor Show

[Rough Trade; 22 sierpnia 2005]

"I'm tired of being tired" śpiewali niegdyś Manic Street Preachers. To motto pan Dury powinien uczynić tytułem swojego albumu. Dzięki ekstremalnie zblazowanemu wokalowi, którego zaakceptowanie stanowi conditio sine qua non do uznania "Floor Show" za przyzwoity album, Baxter kreuje się na mistrza w dźwiękowym tworzeniu nastroju apatii i zniechęcenia. W kompozycjach, poza nielicznymi wyjątkami, całą uwagę przykuwa właśnie głos artysty. Wydaje się, że utwory są budowane dookoła śpiewu Brytyjczyka.

Weźmy pierwszy fragment albumu: "Francesca's Party", jest żwawy rytm, jest nawet gitarowe niby-solo, wystarczy jednak, że Dury przechodzi od ziewanego liryka "...just perfect" do repetowania "...no matter how hard you try", a słuchacz czuje się jak po kilku chochlach nalewki kozłkowej. W kolejnej piosence spleen totalnie naciera na odbiorcę. Perkusja w rytmie na raz-dwa, recytowany, niekiedy mówiony tekst, wsparty pojawiającą się pod koniec nieskomplikowaną partią gitary, nawet w słoneczny letni dzień pozbawiają resztek optymizmu. "Lisa Said" nie odbiega klimatem aranżacji od poprzednich utworów. Szumiące tło kompozycji zapewne spodoba się osobom ceniącym spacery nad brzegiem morza (szczególnie takie pod silny, chłodny wiatr). Wśród podobnie skonstruowanych piosenek wyróżniają się jeszcze tytułowa, kołysankowa "Floorshow" oraz "Cages". Utwór, w którym Baxter w przeciwieństwie do grupy Interpol, zaleca "wyłączyć jasne światła" zaskakuje żywszą ekspresją gitar (żywszą oczywiście w odniesieniu do zawartości tego albumu). Tyle, jeśli chodzi o najciekawsze momenty tego dość jednostajnego dzieła.

"Floor Show" nie jest płytą interesującą pod względem poszczególnych kompozycji. Zaletą drugiego longplaya Dury'ego jest kreowany przez artystę nastrój. Klimat, w który trzeba się mocno wczuć, przestając zwracać uwagę na schematyczność utworów. Baxter stworzył specyficzną całość przeznaczoną dla specyficznego odbiorcy. Być może nie aż tak dekadenckiego jak Diuk Jan Floressas des Esseintes z powieści Huysmans'a. Jednakże wylewające się z głośników przygnębienie, dźwiękowy marazm, klejący powieki wokal mogłyby posłużyć za idealny soundtrack do ekranizacji "Na wspak".

Witek Wierzchowski (21 sierpnia 2005)

Oceny

Witek Wierzchowski: 6/10
Kasia Wolanin: 5/10
Średnia z 3 ocen: 5,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także