Ocena: 7

Telepopmusik

Angel Milk

Okładka Telepopmusik - Angel Milk

[Capitol; 21 czerwca 2005]

Czy zespół, który w nazwie ma określenie „muzyka pop” może nagrywać ambitną i wartościową muzykę? Tak, jeśli przyjmiemy jego warunki i ustawimy nasze mentalne odbiorniki na właściwą falę. Po sukcesie debiutu „Genetic World” – przede wszystkim za sprawą wyśpiewanego przez Angelę McCluskey przeboju „Breathe” – przyszła pora na potwierdzenie talentu kompozytorskiego największych konkurentów duetu Air. Druga płyta zwykle jest najtrudniejszym sprawdzianem, a przez krytykę i słuchaczy bywa oceniana znacznie surowiej. W sukurs francuskiej trójce Dumont, Haeri, Hetier znów przyszła słodka Angela, która mimo wydania dobrze przyjętego solowego albumu nie opuściła zespołu w potrzebie, oraz dwoje nowych wokalistów: Deborah Anderson i Mau.

Już pierwsze dźwięki mówią o „Angel Milk” wszystko. A głównie to, że muzyka nie zmieniła się ani o jotę. „Don’t Look Back” jest godnym następcą „Breathe”. To samo elektroniczne, lekko zamglone brzmienie, podbite delikatnymi akustycznymi dodatkami i nastrojowymi partiami smyczków. Kompozycja sączy się niepozornie i niepostrzeżenie zagnieżdża w głowie. Który koncern motoryzacyjny kupi tę piosenkę do reklamy? Bo czyż słowa „nie oglądaj się wstecz” nie pasują doskonale do promocji jakiegoś nowego bajeranckiego wozu? Dalszy ciąg płyty przynosi następujące spostrzeżenia. Angela zawsze śpiewa tak samo, a „jej” numery to hołd złożony tradycji piosenki lirycznej. Ozdobione są wysmakowanymi partiami orkiestry, fortepianu i harfy, a w przypadku „Love’s Almighty” także sekcji dętej. Deborah Anderson bliżej do Bjork. Jej głos często bywa zmultiplikowany, a elektroniczne efekty, szumy, szmery i trzaski, przywodzą na myśl eksperymenty najsłynniejszej Islandki oraz Norweżki z polskimi korzeniami, Anji Garbarek. Tak jest w „Close”, tak jest też w najbardziej tanecznym utworze na płycie „Into Everything”, który kojarzy się nieodparcie z „Hyperballad”.

I wreszcie ostatni z trójki wokalistów – Mau. Niepozorny głos, hipnotyczna osobowość. Śpiewane przez niego songi mają mroczny, ciemny nastrój „Mezzanine”. Jeśli tęskniliście za takimi utworami na ostatniej płycie Massive Attack, znajdziecie je właśnie tutaj, wśród sentymentalnych, urokliwie naiwnych piosenek Telepopmusik. „Lost Train To Wherever” trzyma w napięciu aż do kulminacji, w której brutalny bas i szorstka gitara dosłownie przytłaczają, odbierając oddech, a „Hollywood On My Toothpaste” zwala z nóg narastającym gitarowym jazgotem.

Płytę tradycyjnie uzupełniają instrumentalne drobiazgi, takie jak „Swamp” z rozbudowanym motywem orkiestrowym i solówką na trąbce, albo „Ambushed”, odtwarzający filmowy klimat „Virgin Suicides” Air. Drobiazgiem trudno nazwać piętnaście minut ciszy zatytułowane – jakże celnie – „15 Minutes”. Takie żarty już się chyba osłuchały...

„Angel Milk” niczym nie zaskakuje, ale i nie rozczarowuje. To godny następca „Genetic World” i jedna z nielicznych zadowalających tegorocznych płyt elektropopowych. Easy listening z domieszką triphopowego niepokoju? Dlaczego nie, wchodzi całkiem dobrze.

Marceli Frączek (3 sierpnia 2005)

Oceny

Marceli Frączek: 7/10
Kamil J. Bałuk: 4/10
Średnia z 3 ocen: 6,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także