Ocena: 5

The Duke Spirit

Cuts Across The Land

Okładka The Duke Spirit - Cuts Across The Land

[Polydor; 16 maja 2005]

Drogi czytelniku. Jeżeli nie potrafisz odróżnić od siebie dwóch płyt The Kills, a w dodatku uważasz je za co najwyżej przyzwoite w oszczędnej dawce, być może zainteresuje Cię zespół, który o wiele pewniej i bardziej pomysłowo porusza się w podobnej stylistyce. The Duke Spirit wznoszą ascezę neurotycznego duetu na wyższy poziom, zastępując automat perkusyjny żywą sekcją rytmiczną, podwajając liczbę gitarzystów w umiejętny sposób zagęszczających gitarowe tekstury oraz wprowadzając za mikrofon Leilę Moss. I choć na pierwszy rzut oka blondwłosa Leila wydaje się być zaprzeczeniem mrocznej VV, wokalnie pochodzą z tego samego podwórka. A czym się różnią? The Kills epatowali grobowym nastrojem. The Duke Spirit umieją pisać kawałki.

Tak mogłaby zaczynać się ta recenzja. Potem nastąpiłaby seria peanów na cześć kolejnych wybitnych fragmentów „Cuts Across The Land” zwieńczoną wysoką oceną. Niestety jest to niewykonalne, bo ta płyta nigdy się nie ukaże. Systematyczne opóźnianie daty premiery debiutanckiego albumu, połączone z nagrywaniem kolejnych jego wersji wpłynęło najwidoczniej na pierwszorzędny niegdyś songwriting The Duke Spirit, budząc dzisiaj wątpliwości – czy to na pewno ten sam zespół. Policzmy: pierwotna wersja nagrana dla poprzedniej wytwórni tuż przed utratą kontraktu – raz, ponowne nagrywanie płyty dla nowego wydawcy – dwa, nowa sesja po wycieku płyty do internetu – trzy. „Cuts Across The Land” to syndrom trudnego trzeciego albumu... na debiucie.

A mogło być tak dobrze. „Lion Rip” mógłby być najbardziej finezyjnym gitarowym jazgotem od czasów „Whatever Happened To My Rock’n’Roll” Black Rebel Motorcycle Club, gdyby nowy producent nie zdecydował się podciąć mu skrzydeł, wygłuszając rzężenie gitar. Brzmi to jakby ktoś zamknął zespół w pudełku, albo mikrofon włączono nie w tym pokoju. Znakomity „Every Cell Can Tell” nie podzielił co prawda losu poprzednika, lecz zakończył swój wydawniczy żywot w pechowy sposób, jako b-side. Dwa kolejne potencjalne atuty – „Dark Is Light Enough” i „So Good To Hear” również nie załapały się do finałowej dwunastki. Na ich miejsce zespół powołał kilka sprawiających wrażenie pośpiesznie skleconych kompozycji, tworząc wątpliwej jakości podarunek dla wymęczonych oczekiwaniem fanów.

Na nieszczęście dla oceny płyty, wspomniane wyżej odrzuty z „Cuts Across The Land” wyśrubowały pułap jakości dla nowej porcji energetycznych kawałków. „Stubborn Stitches” i „Fades The Sun” nie przekraczają w ich kontekście poziomu schematycznego, łupanego garaż-rocka. „Win Your Love” zdołał dodatkowo zagrozić „I Want A Warning” Idlewild jeśli chodzi o najbardziej wydumane rockowe nie-wiadomo-co A.D.2005. O tym, że Duke Spirit cofnęli się do kompozytorskiej podstawówki świadczyć może również riff “Love Is An Unfamiliar Name”, który mimo to względnie broni się jako całość, głównie dzięki wokalnym wyczynom pani Moss. Jedynym powodem dla którego warto tak naprawdę zainteresować się „Cuts Across The Land” pozostaje, na szczęście, jego oniryczne oblicze. Mroczne, niepokojące, przywodzące na myśl echa Velvet Undeground („Darling You’re Mean”) i PJ Harvey („Lovetones”). Nie można zapomnieć o eterycznie przepięknym „Hello To The Floor” który jawi się tutaj jako perła wepchnięta między... ech... Jak powiedzieli kiedyś nasi: zdradliwa wena, raz jest, raz jej nie ma. Miejmy nadzieje, że wróci. Dobrych zespołów z kobietą na wokalu nigdy za wiele.

Tomasz Tomporowski (30 czerwca 2005)

Oceny

Tomasz Tomporowski: 6/10
Kasia Wolanin: 4/10
Średnia z 8 ocen: 5,12/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
kuba a
[13 października 2010]
Myślę, że powinieneś przeczytać raz jeszcze tekst, a potem przeprosić "autorów".
Gość: T.
[13 października 2010]
WIdać, ze autorzy pisząc recenzję posiłkowali się płytą ściagnietą z sieci, bo połowy z utworów, które opisuja w rzeczywistosci na płycie nie ma, tylko są to jakieś b-side'y. Słabo, oj słabo.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także