Ocena: 7

Desert Sessions

VII & VIII

Okładka Desert Sessions - VII & VIII

[Rekords Rekords; 24 września 2001]

Na początek kilka słów wstępu. Desert Sessions to pomysł Josha Homme'a (Kyuss, Queens Of The Stone Age). Początkowo był to eksperymentalny projekt jego i kilku zaprzyjaźnionych muzyków, z czasem stał się niemal kultowym wydawnictwem dla wszystkich fanów nurtu desert. Dotychczas wyszło osiem części Desert Sessions wydanych na winylach, oraz na CD po dwie części na jednym krążku. No i oczywiście są one praktycznie nie do zdobycia na polskim rynku. Płyty Desert Sessions zawierają awangardowe, eksperymentalne, często improwizowane utwory, aranżowane przez znanych stonerowych (ale nie tylko) muzyków. W tym projekcie również nie zabrakło ciekawych nazwisk. Josha wspomagają między innymi: Mark Lanegan (Screeming Trees), Natasha Schneider, Allan Johannes (Eleven), Samantha Maloney (Hole)...

Części VII i VIII wydane na jednej płycie są najbardziej dojrzałe i chyba najlepiej dopracowane ze wszystkich dotychczasowych. Jest to kawał porządnie zrobionego garażowego rock n' rolla... Chociaż może słowo rock n' roll jest tu trochę nadużyciem. Najważniejszym atutem płyty jest chyba brak jakiegokolwiek kompromisu. Słychać to wyraźnie w muzyce i tekstach (jak choćby "Sex and drugs are legal tenders" w "Cold Sore Superstar"). Kompozycje są często niedopracowane, surowe, ale tworzą przez to niesamowity klimat. Jest to efekt pozostawienia przez wytwórnię wolnej ręki artystom - dzięki temu nie starają się oni na siłę grać muzyki komercyjnej, prostej w odbiorze. Jest to czysta muzyka, strumień nieskażonego artyzmu, bez zbędnych remasteringów i remiksów. Kompletny luz i swoboda tworzenia. Poza tym muzykom nie brakuje pomysłów na żarty muzyczne, jak na przykład "Interpretive Reading" (tekst czytany z pseudo-brytyjskim akcentem), "Covousier" (z tekstem "I really miss you / since I killed you"), czy chociażby tytuł utworu "Poly Wants a Crack Rock" (chyba nie trzeba tłumaczyć do czego jest to nawiązanie). Udziwnienia oraz poszukiwanie nowych brzmień i mieszanie gatunków muzycznych to domena Desert Sessions. Pojawiają się gitary akustyczne, brzmienia meksykańskie, zawodzenia wokalne Josha (miało wyjść coś na kształt cygańskiej muzyki...) i mnóstwo innych elementów, czasami wydawałoby się nie pasujących do całości. A jednak płyty słucha się bardzo przyjemnie, każdy utwór czymś się charakteryzuje i wnosi coś nowego do jej obrazu. Ciężko odmówić Joshowi i jego kolegom umiejętności komponowania nietuzinkowych, porywających utworów. Wyczuwa się w nich jakąś aurę, która nie pozwala szybko zapomnieć o płycie. I chociaż opierają się one w większości na prostych, a nawet prymitywnych riffach, zapadają w pamięć... A to bardzo ważne.

Muzycznie album podchodzi trochę pod Queensów, ale jest o wiele mniej ostry, zbliżony bardziej w stronę klasycznego, awangardowego rocka. Mało tu przesterów i zmian tempa. Utwory są często krótkie, oparte na jednym pomyśle. Ogólnie płyta robi bardzo dobre wrażenie już po pierwszym przesłuchaniu.

Warto dodać, że Josh Homme nie raz korzystał z pustynnych sesji dobierając utwory na płyty Queens Of The Stone Age (z części VII pochodzi kawałek "Hanging Tree", z wcześniejszych "Avon", "Millionaire" i "Monsters In The Parasol"). Ciężko powiedzieć, że to plagiat, w końcu to on skomponował te utwory...

Płyty Desert Sessions mogą być ciekawą propozycją dla fanów stonera, ale także dla ludzi poszukujących alternatywnej, awangardowej muzyki (nie chcę po raz kolejny używać słowa progresywnej). Ze spraw technicznych można jeszcze dodać, że wersja CD części VII i VIII zawiera dodatkowo dwa utwory (ostatnie na płycie), które nie znalazły się na winylach.

PS. Latem ma wyjść część IX pustynnych sesji. Ciekawe co tym razem zaproponuje nam pan Homme...

Przemysław Nowak (14 maja 2003)

Oceny

Przemysław Nowak: 7/10
Średnia z 5 ocen: 8,2/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także