Indukti
S.U.S.A.R.
[Offmusic; wrzesień 2004]
W ostatnich latach rock progresywny, jako gatunek muzyczny, utożsamiany jest z czymś przebrzmiałym, zmanierowanym. Dokonania zespołów zaliczanych do tego nurtu, wzorujących się najczęściej na klasykach w postaci King Crimson, Yes czy Marillion, pomimo ambitnych zamiarów twórczych, bynajmniej nie należą do grona artystów nowatorskich. Brakuje nie tylko świeżych pomysłów, ale i eksperymentów brzmieniowych, mających na celu ukierunkowanie gatunku na zupełnie nowe tory. Twarz zachowują nieliczni. Tak jest w przypadku Porcupine Tree, których każdy album przynosi coś nowego przy jednoczesnym podkreśleniu charakterystycznego, a zarazem niepowtarzalnego stylu. Muzyczne wizje Stevena Wilsona nie snują się tylko i wyłącznie wokół dokonań art-rocka, żywcem wyjętego z okresu lat 70, a jeśli już to są rozwijane w niebanalny sposób. Swój pomysł ma także zespół Tool, który co prawda nie gra muzyki nowej, nie jest też typowym przedstawicielem wąsko rozumianego rocka progresywnego, ale z powodzeniem łączy fascynacje dokonaniami formacji Roberta Frippa, z ciężkim, transowym rockiem. Amerykanie zachowują przy tym indywidualizację, która objawia się m.in. w manierze wokalnej Maynarda Jamesa Keenana. W przypadku Indukti, a więc zespołu będącego głównym tematem niniejszej recenzji, można mówić o wypośrodkowaniu artystycznych wizji wspomnianych wyżej grup.
Autorzy, zeszłorocznego „S.U.S.A.R.” to muzycy o bogatej edukacji muzycznej. Część z nich pokończyła szkoły muzyczne, a perkusista, Wawrzyniec Dramowicz może pochwalić się także działalnością w kilku sławnych orkiestrach, m.in. Sinfonia Varsovia, Filharmonia Narodowa. Pięcioosobowy skład wspomaga dwóch sesyjnych muzyków, wokalista Riverside, Mariusz Duda oraz znana polska harfistka, Anna Faber. Od strony instrumentalnej jest zatem przebogato i różnorodnie, bo oprócz typowo rockowego instrumentarium (gitara, bas, perkusja), od czasu do czasu można usłyszeć dźwięki skrzypiec, instrumentów etnicznych czy kontrabasu. Kompozycje, zawarte na debiutanckim dziele Indukti, z reguły są rozbudowane, zawiłe, o skomplikowanej rytmice przywodzącej na myśl King Crimson oraz zaskakujące nagłymi, ciężkimi jak walec riffami, będącymi ukłonem w stronę Toola. Spokojniejsze utwory, takie jak „Cold Inside…I” budzą już skojarzenia z twórczością Porcupine Tree. Melancholijna barwa głosu, wokalisty Riverside, przywołuje na myśl tembr Stevena Wilsona. Także nastrój tej kompozycji i wyłaniające się akustyczne gitary w znacznym stopniu, oddają klimat nagrań Brytyjczyków. Indukti odwołują się też do dokonań grup pokroju Isis, których istotą brzmienia jest łączenie potężnych, heavy-metalowych riffów z post-rockową transowością. Tak jest w przypadku, utworu otwierającego debiutancki album warszawskiej grupy, „Freder”. Trwający ponad 7 minut fragment zanim osiągnie apogeum brzmieniowe, powoli rozwija się, by porwać słuchacza zmasowanymi dźwiękami gitary i skrzypiec, których nawarstwienie nadaje kompozycji psychodeliczne zabarwienie. Podobnie jest zresztą w przypadku „…And Weak II”, dodatkowo wyróżniającego się ze względu na motyw orientalny. Tempo siada tylko na wysokości „Uluru” i „No. 11811”, które, pomimo równie mocnych i ciężkich partii gitar z pogranicza hard rocka i heavy metalu, nie oferują zbyt wiele od strony melodyczno – aranżacyjnej, a mogą nużyć nawet najbardziej wytrwałych słuchaczy.
Ogólny obraz „S.U.S.A.R.” jest jednak jak najbardziej pozytywny. Indukti przedstawiają art-rock nie tylko w bardziej agresywnej postaci, ale i udowadniają, że obierając sobie za inspiracje twórczość takich zespołów jak Porcupine Tree, King Crimson czy Tool można wykrzesać oryginalne brzmienie. Przy okazji warszawska grupa, jakby na przekór powszechnym opiniom, wykazuje, że rock progresywny wcale nie musi być przeznaczony wyłącznie dla ortodoksyjnych fanów tego gatunku.