Ocena: 5

Hell Is For Heroes

Transmit Disrupt

Okładka Hell Is For Heroes - Transmit Disrupt

[Captains Of Industry; 15 marca 2005]

Drogi Justinie.

Otrzymałem Twój list z prośbą o opinię na temat nagranej przez Was demówki nazwanej „Transmit Disrupt”. Po zapoznaniu się z tym materiałem nie jestem, szczerze mówiąc, w stanie jednoznacznie opowiedzieć się za lub przeciw. Całościowo nie jest najgorzej, ale przy odrobinie wysiłku mogłoby być znacznie lepiej. I to jest chyba mój największy zarzut wobec Was. Postaram się pokrótce powiedzieć Ci, o co mi chodzi. Skoncentruję się przy tym głównie na zarzutach, na pochwały przyjdzie czas później.

Po pierwszym przesłuchaniu płyty miałem ochotę napisać krótką i treściwą odpowiedź, koncentrując się na tym, jak bardzo nie lubię, kiedy ktoś marnuje mój cenny czas podrzucając mi do słuchania coś tak nijakiego. Jednak przez wzgląd na to, że poprzednia płyta zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie, jak również, nie ukrywam, przez sympatię do Was, postanowiłem mimo wszystko wsłuchać się w ten materiał uważniej. I może początkowo oceniłem go zbyt surowo. Ta muzyka ma, jak to się mówi, „momenty”, ot choćby świetne „Models For The Programme”, albo „They Will Call Us Savages”. Ale całość wymaga jeszcze sporo pracy.

Po pierwsze: brzmienie. Nie podoba mi się sposób, w jaki je rozcieńczyliście. Staracie się być jednocześnie hałaśliwi i delikatni, a efekt tego jest kuriozalny. Posłuchajcie sobie na spokojnie pierwszego utworu „Kamichi”. To jest materiał na potencjalnego killera! Niekoniecznie radiowego, raczej takiego, który będzie porywał fanów rocka, wywoływał skok adrenaliny, zwłaszcza na koncertach. Ale musicie podkręcić trochę przestery, zmienić struny w gitarach z plastikowych z powrotem na metalowe. Wiecie, o co mi chodzi – w końcu na debiucie udało Wam się trafić w dziesiątkę. Weźcie przykład z Waszych kolegów z Jetplane Landing i nie oszczędzajcie wzmacniaczy. Ta muzyka aż się prosi o większy ciężar. Na pocieszenie powiem, że dobre wrażenie, bez wyjątku, robi Twój wokal. Jest idealnie wyważony pomiędzy dojrzałą manierą Cedrica Bixlera, a nieoszlifowaną zadziornością Owena Richarda. Tak trzymać!

Po drugie: stylistyka. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że sami jeszcze do końca nie zdecydowaliście się, w jakim kierunku podążyć. Raz wracacie do melodyjnego hard rocka znanego z debiutanckiego krążka (na przykład w „Discos And Casinos” – kawałku najbardziej w Waszym stylu), innym razem zawiązujecie przymierze z amerykańską sceną emo-core. Utwory takie jak „Silent As A Grave” czy „One Of Us” mogłyby się spokojnie znaleźć na składance Fearless, obok nagrań Brazil, Gatsby’s American Dream i Anatomy Of A Ghost. Z kolei „Transmit Disrupt” i „They Will Call Us Savages” brzmią wręcz jak nieznane b-side’y nagrane jeszcze za czasów Symposium. To trochę za dużo jak na jedną płytę. Musicie się zdecydować na jakiś kierunek i zostawić tylko te utwory, które do niego pasują. Resztę wyrzućcie, albo zostawcie sobie na następny album. Poza tym nie próbujcie na siłę być progresywni i podniośli. Szykujecie nam tu zamach na fanów Sparty i Muse? Lepiej skoncentrujcie się na ludziach, których udało Wam się przekonać do siebie albumem „Neon Handshake”.

Po trzecie: kompozycje. Przykro mi, ale przynajmniej połowa materiału jest najwyżej przeciętna. Utwory mają ciekawą konstrukcję, jest kilka ciekawych pomysłów, ale niestety pozostają one nierozwinięte albo zmarnowane w dalszej części utworu (jak mogliście tak bezlitośnie zaprzepaścić „Quiet Riot” i „Folded Paper Figures”?!). Wiem, że to dopiero wersja demo waszej płyty, ale już teraz słychać, że kilka kawałków to będą niewypały. A przerwanie w połowie naprawdę udanego, tytułowego utworu to chyba najgorszy pomysł, z jakim się w tym roku spotkałem. Wiem, że to nawiązanie do „Transmit Disrupt”, problem w tym, że kompletnie chybione artystycznie. Czarę goryczy przepełnia powrót z kakofonią dźwięków po tej chwili ciszy. Kompletne nieporozumienie.

Reasumując – nie wyobrażam sobie, żeby „Transmit Disrupt” mogło być wydane w takiej formie, jak na załączonej przez Ciebie płycie. Mam nadzieję, że to tylko obiecujący szkielet – próbka waszych możliwości. Ta muzyka wymaga dopracowania i dość silnego remanentu. W przeciwnym razie nie tylko nie wróżę Wam większego rozgłosu, ale wręcz nie wierzę, że uda Wam się powtórzyć skromny sukces pierwszej płyty. Nie sądzę też, żeby wiele osób poświęciło jej tyle uwagi, co ja.

Trzymam kciuki i pozdrawiam.

Przemysław Nowak (20 maja 2005)

Oceny

Przemysław Nowak: 5/10
Średnia z 3 ocen: 5,66/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także