Ocena: 6

Oranżada

Oranżada

Okładka Oranżada - Oranżada

[Ars Mundi; 2005]

Pamiętam, jak pod koniec 2003 roku po raz pierwszy przesłuchałem płytę-składankę „Minimax pl”, sygnowaną nazwiskiem jednego z nestorów polskiego dziennikarstwa muzycznego, Piotra Kaczkowskiego. Płyta zawierała kilkanaście nagrań nieznanych rodzimych zespołów zebranych przez słynnego prezentera, a przedstawianych wcześniej wybiórczo w coniedzielnej autorskiej audycji radiowej. Generalnie rzecz ujmując, muzyka znajdująca się na krążku stanowiła dość różnorodną propozycję w obrębie rocka – od zwykłych gitarowych piosenek, poprzez rzeczy mniej lub bardziej eksperymentalne, aż po brzmienia cięższe. Pamiętam też, że najbardziej w moją pamięć wryły się utwory trzech grup: Materaca, Freak Of Nature i Oranżady.

Kaczkowski odwalił kawał dobrej roboty, koncepcja ze składanką zaskoczyła, więc pomysł można uznać za udany. Zresztą radiowiec poszedł za ciosem i od pół roku możemy cieszyć się częścią drugą zbioru. Ci, którym udało się zaistnieć poza rzeczonymi wydawnictwami, osiągnęli punkt docelowy – nagrali własny materiał. Do szczęściarzy tych należy Oranżada.

Ciekawy termin na określenie granej przez siebie muzyki stworzyli sami autorzy. Temu, co znajduje się na płycie, nadali miano psychodelicji. Raz - że ładnie, dwa - że trafnie. Bo mamy tu konsekwentnie realizowaną koncepcję instrumentalnego transu, nie siermiężnego, nie dołującego, nie wprawiającego na dłuższy czas w melancholijne zadumanie, a raczej w przeciwną stronę – z jakimś nieznanym dotąd energetycznym kolorytem, umiejętnie stopniując napięcie od początku do końca. Jednocześnie grupa jest bardzo różnorodna, dłuższe formy, jak „Ulice”, stanowią element wypoczynku w porównaniu do krótszych, niemal tanecznych, w których prym wiodą „Kręci Się” czy „Helikopter”. Dawno już w naszym graniu nie słyszałem tak ciekawych konstrukcji. Ostatnią płytą, która zrobiła na mnie podobne wrażenie, była bodaj „Sejtenik Miuzik & Romantik Loff” Pogodna. I tam, i tu pachnie podobną intensywnością, odnajdujemy sferę czegoś nienazwanego i bliskiego zarazem, elementy post-rocka łączą się z zaskakującą feerią melodyki („Film”), hałas, jeśli już się pojawia, nie niesie ze sobą tego całego noise’owego bałaganu szumów i sprzężeń, który towarzyszy polskim grupom ostatnio dość często (vide Kristen czy Plum). Atutem jest też wielość instrumentalnych motywów, co rodzi wrażenie niesamowitej otwartości twórców i bezkompromisowości w podejściu do materii muzycznej. Wszystko to zamknięte klamrą psychodelii, która wyznacza irracjonalne reguły na krążku. Reguły o znamionach niezwykłej przebojowości, konfrontujące obraz dawnego hippisowskiego marzycielstwa z nowoczesnością. Oranżada umiejętnie korzysta bowiem z patentów zakorzenionych gdzieś w drugiej połowie lat 60., dodając do tego smaczki wytwarzane przez brzmienia wibrafonu, fletu, starych organów czy rzeczy, którymi na co dzień operuje grupa Robotobibok – instrumentów analogowych minimoog i ARP Odyssey. Nie ma tu jednak mowy o jakichkolwiek nawiązaniach jazzowych, miłośnicy tak pojmowanych improwizacji raczej nie znajdą tu dużo dla siebie, co oczywiście nie stanowi w żadnej mierze wady. Jedynym mankamentem pozostaje warstwa tekstowa, o której – dzięki muzyce – szybko się zapomina. Esencja muzyczna stanowi tu bowiem pierwszy plan i subtelnie zakrywa niedociągnięcia słowne, których zresztą jest jak na lekarstwo.

Tak to Kaczkowski, sercem tkwiący w rockowej przeszłości, odkrył nowość, która nie jest kolejnym Jethro Tull, Yes czy Budgie. Jednocześnie swoich ideałów do końca nie zostawił, bo Oranżada oddaje hołd zasłużonej historii, kierując ją w nasze czasy. Jest sztuką spróbować przenieść tamten klimat w dzisiejsze realia nie narażając się na śmieszność. Niektórym gitarowym zespołom – a wcale nie jest ich mało – udaje się tylko powielić utarty schemat (szczególnie często wracają brzmienia Velvet Underground czy The Stooges). Oranżada nie kłania się protoplastom przesadnie nisko, szacunek dozuje umiejętnie i zachowuje świeże oblicze. Dobra robota, panowie.

Tomasz Łuczak (16 maja 2005)

Oceny

Tomasz Łuczak: 6/10
Średnia z 6 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także