Tilly & The Wall
Wild Like Children
[Team Love; 22 czerwca 2004]
Trzydzieści pięć lat po Lecie Miłości, członkowie zespołu Tilly & The Wall postanowili je reanimować. Zanim jednak piątka muzyków (trzy panie, dwóch panów) przystąpiła do realizacji zamierzenia (czyt. debiutu), zdecydowali się wykorzystać wieloletnią przyjaźń z Conorem Oberstem. Traf chciał, że ten założył akurat swoją własną wytwórnie, a dokładniej label Saddle Creek, Team Love. Lider Bright Eyes uznał, że właśnie Tilly & The Wall zasługuje by być pierwszą grupą, z którą podpisze kontrakt. Dodatkowo został on współproducentem ich albumu. Tym sposobem, na początku ubiegłorocznego lata ukazała się płyta będąca hippisowskim manifestem w epoce walki z globalizmem.
"Fell Down The Stairs", któremu przypadła tutaj rola openera, sam w sobie jest definicją „Wild Like Children”. Akustyczna gitara, dźwięki klawiszy przyczajone w tle, klaskanie w dłonie i harmonie wokalne, za które odpowiedzialni są Kianna Alarid, Derek Pressnal oraz Neely Jenkins. To te elementy w głównej mierze kształtują niezwykłą rytmiczność tej muzyki, podkreśloną nierzadko poprzez skandowane teksty, która nie pozwala ustać w miejscu. Nogi same rwą się do tańca. W najlepszym w zestawie „Nights Of The Living Dead”, będącym swoistym protest-songiem z wykrzyczanym na końcu „I wanna fuck it up! I wanna fuck it up!”, jest nieco mroczniej. Podobnie rzecz się ma w „Perfect Fit” oraz w "You And I Misbehaving". Wynika to głównie z tego, że we wspomnianych nagraniach na pierwszy plan wysuwa się głos Dereka, którego barwa przywodzi na myśl „saddle-creekowe” songwriterstwo. Dużo radośniej jest w odwołującej się do folkowej tradycji „Bessie”. Popowa melodia jest tu delikatnie prowadzona przez żeński głos, któremu wtórują dźwięki klawiszy oraz różnego rodzaju „przeszkadzajek” z dzwonkami i tamburynem na czele. Akustyk również nie pozostał w domu. We wspomnianym już słodko-gorzkim, prowadzonym przez rytm automatu perkusyjnego "You And I Misbehaving" smutny klimat wytworzony przez męsko-żeński dialog akcentuje dodatkowo pojawiająca się trąbka. W rozbujanym, najbardziej przebojowym „Reckless” znów jest nieco więcej przestrzeni, a dziecięca melodia pozwala nam zrozumieć skąd wziął się tytuł płyty. W następującym po nim, przywodzącym na myśl akustyczne oblicze Delgados, „Let It Rain”, kołyszący rytm od czasu do czasu natrafia na skrzypce, a dźwięki klawiszy są tutaj niczym krople letniego deszczu. „I Always Knew” może natomiast kojarzyć się niektórym z twórczością Rilo Kiley, głównie ze względu na barwę Kianny, która staje się, zresztą nie tylko w tym nagraniu na „Wild Like Children”, godną następczynią Jenny Lewis.
Ktoś powie, że to tylko jedenaście (z ukrytym nagraniem), jak napisano na stronie wytwórni, inspirowanych miłością, przyjaźnią, muzyką i tańcem, niezobowiązujących piosenek. Zakorzenionych w amerykańskim folk-popie, jakże charakterystycznym dla drugiej połowy lat sześćdziesiątych. Jednak emocjonalne interpretacje tych utworów, popisy wokalne wspomnianej trójki oraz przebojowa zwiewność tej muzyki, która spogląda na nas czasem melancholijnym okiem, nie pozwalają, choćby mi, przejść obok tej muzyki obojętnie.
PS. Album jest dostępny w całości, w formacie mp3, na stronie wytwórni zespołu. Wystarczy kliknąć tutaj.