The Organ
Grab That Gun
[Mint Records; 27 października 2004]
Organ to żeńska formacja pochodząca z Vancouver w Kanadzie. Zespół powstał w 2001 r., w ubiegłym ukazała się jego debiutancka duża płyta. Płyta bardzo interesująca, choć niepozbawiona wad. Pierwszy kontakt z muzyką Organ musi wywołać opinię: kolejny zespół, który korzysta z mody na lata 80. i zrzyna na potęgę z ówczesnych kapel. Tym razem na tapecie mamy słynne „brzmienie wytwórni 4AD”, z jego rozmytymi gitarami, onirycznym klimatem i dziwacznymi nawiązaniami do punka. Pamiętacie Lush, wczesne Throwing Muses i jeszcze parę innych zespołów? Właśnie takimi klockami bawią się panie z Organ. To oczywiście nie musi być zarzut, jeśli ktoś lubi takie anemiczne brzmienie gitary. Może też drażnić „fruwanie” riffów z głośnika na głośnik, jakby realizator dźwięku, który zasnął w trakcie miksu, potrącał potencjometr przewracając się z boku na bok w fazie R.E.M.
Ta płyta ma wszelkie zadatki, żeby dostać od recenzenta mocno po tyłku. Właśnie za to mdłe brzmienie, za wtórność, za powielanie tych samych patentów we wszystkich kompozycjach. Jednak jest coś, co sprawia, że nie można być w stosunku do „Grab That Gun” surowym. To głos wokalistki Katie Sketch. Ten głos wyraża prawdziwe emocje. Jest napięty do granic wytrzymałości. Niepokojący, ale i uzależniający. Katie ma styl (a może manierę) zbliżony do sposobu śpiewania Morrisseya. Być może będzie to dla fanów The Smiths dobry powód do sięgnięcia po tę płytę, być może powód do nienawiści za profanację ich idola. Jednak właśnie ten styl bardzo pasuje do tekstów Organ: smutnych, dołujących. Do słuchania tej płyty trzeba mieć specjalny nastrój. Czujesz się podle, ktoś cię skrzywdził, wydaje ci się, że cały świat jest przeciwko tobie? Posłuchaj „A Sudden Death” czy „I Am Not Surprised”. Czujesz zazdrość, niespełnienie, gniew? Posłuchaj „Sinking Hearts” i „Love Love Love”. Pół godziny z muzyką Organ to doskonały seans oczyszczający. Poczujesz się jak po wizycie u psychoanalityka.
Mimo narzekań na skansenowe brzmienia, „Grab That Gun” może się podobać. Nie tylko ze względu na głos Katie Sketch. Na najwyższe uznanie zasługuje odważne wyeksponowanie imitującego organy syntezatora. Dzięki jego charakterystycznemu, niemal kościelnemu brzmieniu, muzyka zyskuje na oryginalności, a przy tym ma prawdziwie hipnotyczną moc. Nie można odmówić piosenkom z „Grab That Gun” melodyjności. Być może nawet taki – wyjątkowo w tym zestawie optymistyczny – „Memorize The City” ma szansę stać się przebojem. A „Love Love Love” i „Brother” to utwory, które na długo zapadają w pamięć - jeżeli nawet ten zespół pozostanie tylko jednorazową ciekawostką, to te dwie piosenki po nim pozostaną.
„Grab That Gun” to jeden z ciekawszych debiutów roku 2004. A fakt, że płyta nie jest idealna, tylko daje nadzieję, iż kolejne dokonania pań z Vancouver będą jeszcze ciekawsze i wzbudzą jeszcze większe emocje.