The Hellacopters
By The Grace Of God
[Universal; 18 września 2002]
Hellacopters to taki trochę relikt muzyczny na scenie rocka. Wystarczy na nich spojrzeć - długie włosy, skórzane kórtki, podarte dżinsy. Dziś już tylko zatwardziali rockmani, tacy jak Iron Maiden czy Acid Drinkers, i ich fani ubierają się w ten sposób! Współcześni rock and rollowcy wyglądają zupełnie inaczej. A przecież Hellacopters to zespół stosunkowo młody. Co prawda założony w 1994 roku, ale debiutancka płyta ukazała się dopiero cztery lata później. Muzycznie też można zarzucić Szwedom, że jedną nogą wciąż stoją w latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. W jaki sposób zostali więc zaliczeni do nurtu garage rock revival i włączeni do sceny nowofalowej? Powiem szczerze - nie mam pojęcia.
Z pewnością nie można Hellacoptersom zarzucić, że grają niemodną już muzykę. W końcu ich płyty całkiem nieźle się sprzedają i są bardzo dobrze oceniane przez krytyków. Okazuje się, że muzyka rockowa jest dziś tak zróżnicowana i czerpie z tylu różnych gatunków, że znajdzie się też miejsce dla zespołu o korzeniach punkowo - hardrockowych. Takiego, który nie boi się staromodnych solówek gitarowych, pianinka grającego rock and rolla i melodyjnych utworów. A taki właśnie jest Hellacopters na płycie "By The Grace Of God". Hard rock przypominający trochę lata świetności G n'R. Trochę archaiczny, ale bardzo miły dla ucha i dający czadu.
W porównaniu z poprzednimi płytami można zauważyć stopniową tendencję do łagodzenia brzmienia. To już nie ta sama muzyka, która dawała kopa na "Payin' The Dues". Może to i dobrze, bo pewnie zespół szybko by się znudził. A tak przynajmniej coś się dzieje, muzyka ewoluuje, potrafi zaskoczyć melodyjnością. Tak trzymać!
Reasumując - "By The Grace Of God" to kolejna dobra płyta w dorobku Hellacopters. Fani zespołu będą zadowoleni. Fani nowej odmiany rocka mogą się zdziwić. Ale raczej wszystkim powinno się spodobać.