...And You Will Know us By The Trail Of Dead
Worlds Apart
[Interscope; 25 stycznia 2005]
Na pewno pojawia się pokusa by wykląć ...And You Will Know Us By The Trail Of Dead. Jak to, zespół trzymał nas w niepewności trzy lata by wydać album, który w żadnym wypadku nie może mierzyć się z klasycznym już "Source Tags & Codes"? I choć każdy będzie twierdził, że nie spodziewał się po "Worlds Apart" niczego wielkiego, to niejako z wyższej konieczności rodzi się chęć by kwartet z Teksasu skrytykować. Ale to nie jest dobre podejście. W dobie, kiedy giganci poprzednich dekad: U2, R.E.M. i The Cure nie potrafią łącznie stworzyć dziesięciu minut solidnego materiału, całe trzydzieści musi budzić należyty respekt.
I tak z początku doszliśmy do sedna sprawy. AYWKUBTTOD mając na koncie dobry, bardzo dobry i wybitny album nie byli w stanie wykrzesać więcej niż pół godziny konkretnej muzyki. Pozostały czas zapełnili nudnawym jęczeniem w "Will You Smile Again", skrzypcowym dziwadłem "To Russia My Homeland", czy niezrozumiale nadętym zakończeniem utworu "The Lost City Of Refuge". Patos "Source Tags & Codes" uzyskany tam prawdziwą doniosłością każdego dźwięku, każdego motywu, tu zastępowany jest częstokroć niewiele wartymi substytutami. Wiemy więc, że nowym "Source Tags & Codes" "Worlds Apart" nie jest, czymże więc?
Udanym w gruncie rzeczy albumem z kilkoma fantastycznymi momentami. Już początkowy fragment całościowo słabego "Will You Smile Again" dzięki emo-perkusji (a ta wchodzi na coraz wyższy poziom na kolejnych wydawnictwach kapeli) wzmaga apetyt. Singlowy tytułowy kawałek spełnia swoja rolę indiepopu na należytym poziomie. "Let It Dive", choć kompozycyjnie nie błyszczy, ratuje się oasisowskim akcentowaniem frazy, a "Summer 91" porywa tym płynnym przejściem: z melancholijnego, stonowanego, do pełnego pasji wykonania. Niezłym materiałem na pełnowartościowy album są na pewno pierwsze trzy minuty finałowego "The Lost City Of Refuge". Ale wśród tych piosenek z rejonów ocen 7 i 8 przynajmniej trzy utwory przypominają o chwale "Source Tags & Codes".
Brakuje na tej płycie rzeczywiście furiackich wymiataczy. "Caterwaul" z tym niejako wyobcowanym w zwrotce i dzikim w refrenie wokalem wypełnia tę lukę. A za pomysł z wpuszczeniem nieco świeżego powietrza na wysokości 2:35 należą im się brawa. Jeszcze większe trzeba im bić za skomponowanie "The Rest Will Follow". Co prawda początek przypominać nam musi irytujące jak mało "Ajrisz" T. Love, jednak późniejsze wejście perkusji (Keely po raz kolejny pokazuje swoje mistrzostwo w tym zakresie) w pełni wynagradza to niemiłe uczucie. A refren jest tak chwytliwy, że będzie chodził za wami jeszcze przez wiele miesięcy. Teksańczycy próbują zmierzyć się z tytułowym utworem ze swojej poprzedniej płyty w fenomenalnym "A Classic Art Showcase". Trzy elementy zapadają w pamięci po wysłuchaniu utworu: kapitalny gitarowy riff, zaśpiew "here I am" na tle przebijającego się rytmu oraz watersowskie chórki. Jeśli gdzieś na tej płycie patos nie wydaje się sztuczny, to właśnie tutaj.
Jednego zarzucić AYWKUBTTOD nie można. Kombinacje dźwięków i akordów, jakie wpadły im do głowy, wykorzystali w maksymalnym stopniu. Problem leżał tym razem raczej w ilości, nie jakości. Nie było wyboru - piętnaście minut należało wypełnić muzyką wątpliwej jakości. A to nigdy nie będzie dobrze świadczyć ani o zespole, ani o jego dziele. Po artystach sięgających wielkości oczekuje się, że jeśli nie stać ich na powtórzenie mistrzostwa znanego z poprzednich płyt, to zaprezentują przynajmniej namiastkę arcydzieła. I taką namiastkę uzyskaliśmy - "zaledwie" czy "aż" - od tego pytania zależy pewnie ocena "Worlds Apart"