Ocena: 8

The White Stripes

Elephant

Okładka The White Stripes - Elephant

[V2; 1 Kwietnia 2003]

Co trzeba zrobić, żeby nagrać dobrą rockową płytę? Hmmm... Zastanówmy się. Trzeba mieć dobry zespół. Zacznijmy od perkusisty. Wszak muzyka rockowa opiera się w dużej mierze na sekcji rytmicznej. Zatem perkusista powinien umieć solidnie wymiatać, wybijać średnio ponad dwieście uderzeń na minutę, robić ekstrawaganckie przejścia. Z perkusją, jak wiadomo, współpracuje bas. Basista musi być przynajmniej bardzo dobry - niech od czasu do czasu zagra coś pokręconego. Do tego gitara elektryczna. Może dwie... No, trzy, ale to maksimum. Jedna prowadzi, gra opierając się na chwytach. Druga wygrywa jakieś melodie na riffach i podkłady do solówek trzeciej. Solówki oczywiście muszą być spasione, wirtuozerskie, częste. Po prostu onanizm gitarowy w najczystszej postaci. No i wokal - piękny, ale momentami krzykliwy, wręcz drący się. Wszystko? No, może jeszcze do niektórych kawałków przyda się klawiszowiec, a skoro już jest, to niech gra coś w tle w każdym utworze. Jeśli chcemy być "na fali" to zaprośmy jeszcze didżeja...

Mamy skompletowany zespół - siedem - osiem osób - a każda z nich to czołówka światowa w swojej klasie. Kapela zabiera się do gry. Potem przychodzi sztab producentów i robi z tej muzyki sieczkę. Mixing, mastering, wygładzanie, poprawianie. Na koniec włączamy zarejestrowany materiał i... po kilku minutach już wiemy, co jest grane. Zgiełk, chaos, jakaś melodia niby jest, czasem trochę przebojowo, ale ciężko się przebić uchem przez tę ścianę dźwięków. W najlepszym przypadku słyszymy ściskającą gardło balladkę. Czy to jest dokładnie to, co chcieliśmy uzyskać? Czy nie można inaczej?

Można! I właśnie The White Stripes pokazuje, jak bardzo można! Oto podejście Jacka White'a - mam w głowie riff do piosenki, mam ułożoną linię melodyczną wokalu. No więc siadam i gram. Albo najlepiej od razu gram i śpiewam. Przychodzi Meg i dogrywa prostą ścieżkę rytmiczną na perkusji. Wystarczy - utwór gotowy! Czasem nawet rezygnujemy z perkusji, czasem stwierdzamy, że przyda się bas albo pianino, czasem zaśpiewa Meg. Ale to wszystko! Po co iść w ilość - idźmy w jakość! Nie dokładajmy na siłę dodatkowych instrumentów, jeśli utwór już teraz brzmi dobrze i jest ciekawy. Co więcej, podziękujmy panom producentom i zarejestrujmy materiał na ośmiościeżkowym magnetofonie! Okazuje się, że dobrą płytę rockową można nagrać w duecie, w studiu bez nowoczesnego sprzętu!

Ludzie wychowani na klasycznym hard rocku mogą w tym miejscu zadać pytanie - czy taka muzyka się za szybko nie znudzi? Odpowiadam - jeśli będzie zagrana bez pomysłu, to pewnie tak. Na szczęście The White Stripes pomysłami niemal kipi. Każdego z czternastu kawałków słucha się z przyjemnością. Głowa już po kilku minutach sama się kołysze a noga rytmicznie uderza o podłogę. Ależ energia bije z tej muzyki! Prostota i surowe brzmienie. Zespół umiejętnie łączy różne style, czasem z pogranicza rocka, takie jak blues, punk czy nawet jazz. Wszystko jednak oparte jest na klasycznym rock and rollowym gruncie. Powrót do korzeni okazuje się w dzisiejszych czasach strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że coraz więcej ludzi ma dość otaczającego nas zewsząd przeprodukowanego popu i nu-metalu.

Do końca nie wiadomo, kim są dla siebie Meg i Jack White. Rodzeństwem? Kochankami? Jednym i drugim? Tajemnicy nie chcą zdradzić, i chyba mają rację, bo cały szum wokół tego tematu tylko zwiększa ich popularność. "Elephant" to już czwarta płyta tego duetu z Detroit. Jak dotychczas White'owie trzymają wysoki poziom od początku. Są jednym z najmocniejszych punktów na scenie nowej fali rocka. "Elephant" miał być momentem przełomowym w karierze zespołu, ale także swego rodzaju eksplozją rocka na scenie muzycznej. Po trzech latach miał przyjść czas, aby pokazać światu, że rewolucja rock and rollowa, pierwsza zmiana warty w nowym tysiącleciu, stała się faktem. Chyba jednak nic z tego nie wyszło. Nie dlatego, że nowa płyta The White Stripes jest słaba. Płyta jest naprawdę bardzo dobra. Problem w tym, że cały szum wokół zespołu zrobiły media i chyba pokładały w nim zbyt duże nadzieje. A White'owie po prostu nagrali bardzo dobrą płytę i to wszystko. Na eksplozję dziennikarze będą zatem musieli jeszcze poczekać...

Przemysław Nowak (5 maja 2003)

Oceny

Paweł Anton: 10/10
Marceli Frączek: 9/10
Tomasz Łuczak: 9/10
Kamil J. Bałuk: 8/10
Kasia Wolanin: 8/10
Paweł Sajewicz: 8/10
Przemysław Nowak: 8/10
Tomasz Tomporowski: 8/10
Jakub Radkowski: 7/10
Kuba Ambrożewski: 7/10
Piotr Szwed: 7/10
Witek Wierzchowski: 6/10
Piotr Wojdat: 5/10
Średnia z 61 ocen: 7,88/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także