sx screenagers.pl - recenzja: Cursive - The Ugly Organ
Ocena: 8

Cursive

The Ugly Organ

Okładka Cursive - The Ugly Organ

[Saddle Creek; 4 marca 2003]

Cursive to intelektualiści w okularach (OK, tylko dwójka z nich je nosi) z Ohio grający emo. Muzyka, która wyewoluowała z hardcore’u, w przypadku Cursive zmierza jeszcze bardziej w kierunku, który trudno określić jednym prostym terminem. Z jednej strony to wciąż granie bardzo emocjonalne, z użyciem takich środków wyrazu, jak krzykliwy wokal i agresywne gitarowe rzężenie, z drugiej angażujące coraz bardziej nietypowe instrumentarium, jak wiolonczela, instrumenty dęte, kotły, dzwony, analogowe syntezatory. Pod tym względem blisko Cursive do ...And You Will Know Us By The Trail Of Dead, chociaż to trochę inna wrażliwość, inne podejście do muzycznego tworzywa.

„Ugly Organ” rozwija pomysły z EP-ki „Burst And Bloom” i stanowi wyraźnny postęp w stosunku do już niezłego albumu „Domestica” z 2000 r. Muzykom udało się wycisnąć ze swoich umysłów i instrumentów esencję własnego niepowtarzalnego stylu. To połączenie tęsknych melodii wiolonczeli z agresywnym uderzeniem gitarowego riffu, delikatnych wokali z krzykiem i łamiących rytm eksperymentów z czystą hardcore’ową energią stworzyło swego rodzaju opus magnum tego zespołu. Już od pierwszych dźwięków wiadomo, że mamy do czynienia z muzyką inną, niż przeciętna produkcja emo. Utwory zostały ze sobą połączone krótkimi instrumentalnymi przerywnikami, tworzącymi lekko paranoiczny nastrój. Zdecydowanie przebojowe, dynamiczne „Some Red Handed...” i „Art. Is Hard” świetnie wprowadzają w klimat albumu. Zwłaszcza ten drugi porywa za sprawą genialnej partii wiolonczeli splatającej się organicznie z gitarową ścianą dźwięku. Cursive proponuje bezkompromisową zabawę dźwiękiem, nie bojąc się nawet najbardziej szalonych skojarzeń stylistycznych, jak w morderczo połamanych „Bloody Murder” i „Butcher The Song”. Użycie takich instrumentów, jak kotły czy dzwony nadaje tej muzyce nieco teatralności, ale wnosi też powiew świeżości do nieco skostniałego już nurtu emo. Niektóre kawałki zamieniają się w barwne dźwiękowe opowieści. Kolaże łaczące poszczególne utwory, odgłosy ulicy i efekty wzmagające napięcie pozwalają znaleźć się w samym centrum wydarzeń opisywanych przez muzykę.

Po paru latach dość topornego grania zespół dostrzegł wreszcie siłę drzemiącą w melodii. Nawet tak łagodne piosenki jak „The Recluse” i „Driftwood: A Fairy Tale” mają w sobie potężną energię, która wcale nie musi uwalniać się w postaci wrzasku. A taka „Sierra” brzmi jak zupełnie inny zespół – może to zasługa gitary akustycznej, dzięki której zyskuje tyle przestrzeni i oddechu.

Emocje, jeszcze raz emocje – jeśli tego szukasz w muzyce, ta płyta jest właśnie dla ciebie.

Marceli Frączek (2 grudnia 2004)

Oceny

Piotr Wojdat: 8/10
Tomasz Łuczak: 8/10
Średnia z 7 ocen: 8,14/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także