Ocena: 4

Client

City

Okładka Client - City

[Mute; 2004]

Client, czyli duet niespełnionych riot-grrrls, po krótkiej przerwie wraca z nowym materiałem. Na płycie "City" znów mamy do czynienia ze specyficzną, oziębłą elektroniką o popowym, Yazoo-owym zabarwieniu. Gatunek to o tyleż anachroniczny, co nadal żywotny i podatny na wskrzeszanie (vide: pasmo artystów od szwedzkiej Komedy po francuskie Air). Niestety, urodziwe niewiasty protegowane przez frontmanów The Libertines, nie grzeszą ani nadmierną kreatywnością, ani też szczególnymi predyspozycjami artystycznymi. Skutek symbiozy przebrzmiałych syntezatorów z lat '80 z najwyżej przeciętną stroną wokalną jest łatwy do przewidzenia.

Od skostniałej oprawy muzycznej, Client ucieka tylko w kilku chwilach na krążku. Tymi najbardziej wyrazistymi i najciekawszymi kompozycjami są "Pornography" oraz "Overdrive". Na miejsce wyblakłych partii elektronicznych, wprowadzono tutaj warkliwe, zapętlone motywy klawiszowe. Studyjna postprodukcja dodatkowo nadała tym kawałkom niemalże rockowego wdzięku. Dzięki temu można na moment zapomnieć o sterylnych aranżacjach pozostałych utworów na płycie. "The Chill Of October" jest apatyczne, "Radio" broni się jedynie przeciętnie chwytliwą melodyką, a instrumentalny "Cracked" jest pusty jak bańka mydlana. Zawartość tekstową "City" zdominował z kolei przytłaczający natłok haseł-kluczy, a raczej uniwersalnych haseł-wytrychów. Rozpoczynając od błystkotliwej frazy "life is cruel and then you die", przechodzą do odkrywczego stwierdzenia "I'm too young to be lonely, to young to be wise". Kończą nie gorzej, bo na "it's rock and roll, it's never gonna leave me". Zaiste - skrzydlate to myśli. Albumowi Client nie pomógł zatem gościnny udział Martina Gore'a (dobrze kojarzycie - klawiszowca Depeche Mode) oraz Carla Barata i Pete'a Doherty'ego. Stąd, prawdopodobnie największym sukcesem Client-ek stało się sprowadzenie tej ostatniej dwójki do jednego, wspólnego studia.

Gdybym zapytał handlarzy drobnodetalicznych z pobliskiego bazarku, jaka zasada króluje w ich public relations, zapewne często usłyszałbym motto "nasz klient, nasz pan". Co zrobić jednak w przypadku, gdy Client "oprócz miłości i seksu chce także pieniędzy" ("In It For The Money")? Otóż mieć nadzieję, że Client klienta zrozumie, gdy ten zaoferuje swe usługi tylko w przypadku jednego z tych żądań.

Łukasz Jadaś (16 listopada 2004)

Oceny

Średnia z 4 ocen: 4,25/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Antyzjusz
[22 stycznia 2011]
Dziękuję Ci, panie Łukaszu, za rozwianie moich wątpliwości. . Znam tylko \"Heartland\" i od dłuższego czasu zastanawiałem się, czy nie jest to jeden z tak zwanych \"wypadków przy pracy\". Po zapoznaniu się z tą oto recenzją wyzbyłem się całej ciekawości.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także