Kasabian
Kasabian
[Arista; 6 września 2004]
Brytyjscy dziennikarze muzyczni zgłupieli. Zupełnie nie wiedzą jak zaszufladkować Kasabian. Przeglądając gazety natknąłem się na określenia w rodzaju „electro-rock’n’roll”, czy „electro-punk”. Zespół ochrzczono nawet przywódcami „new electro revolution”. Rozumiem ich intencje - powyższe terminy przynoszą wrażenie powiewu czegoś nowego. Problem w tym, że rzeczonego „electro” na debiucie fomacji nie znajdziecie. „Kasabian” to nic więcej jak zgrabna mieszanka madchesteru i britpopu, podlana miejscami klawiszowym sosem. Przyjemna powtórka z historii, z wszechobecnym uczuciem muzycznego deja-vu.
Primal Scream muszą być dla Kasabian guru, a „XTRMNTR” pełni zapewne funkcję ich muzycznej biblii. Spróbujcie wyróżnić w „Kill All Hippies” dwie części, tę zakręconą z gadaniem i gitarową na głębokim basie. Rozwińcie pierwszą do długości czterech minut, otrzymacie „Ovary Stripe”, spróbujcie okiełznać drugą do formatu radiowego, skończycie z „Club Foot”. Dodatkowo, Kasabian próbując przyjąć pozy muzycznych ekstremistów, pełnymi garściami używają xtrmntr-owej frazeologii. Wyliczanka „LSF” roi się aż od znaczeniowych nonsensów: ”the troops are on fire” ... ”polyphonic prostitute” ... ”messiah for the animals”, kontrastujących pustkę myślową utworu z jego fantastyczną linią melodyczną. Ten chórek w refrenie jest wyborny, ale jaka w tym ideologia panie?
Muszę im jednak przyznać: mają talent do przebojów. Cztery kompozycje z albumu były już singlami, kolejnych kilka stać się nimi może. Nie są to przeboje dekady, ale chwytliwe piosenki z ograniczonym terminem przydatności do słuchania. Rozwijając wątek flirtu britpopu z madchesterem - być może tak graliby The Bluetones, gdyby mieli w sobie więcej feelingu Happy Mondays. To oczywiście tylko uproszczenie, ponieważ paleta źródeł deja-vu „Kasabian” jest znacznie szersza. „Reason Is Treason” brzmi jak Soulwax, któremu ktoś sprzedał dobrą melodię. „I.D.” po wycięciu instrumentalnego, nawiązującego do electro (sic! - przysięgam, że to jedyny moment) wstępu, mógłby być utworem Oasis. „Test Transmission” nie wnosi niczego ponad to, czego wcześniej nie zrobili już Cornershop. Małe ostrzeżenie: w „Butcher Blues” rzeźnicki jest tylko tytuł, a obiecująco zaczynający się „U-Boat” ostatecznie tonie w morzu instrumentalnego niezdecydowania. Na szczęście nie psuje to wrażenia całkiem udanej całości. „Kasabian” to dobry album, a jego autorzy zasłużyli sobie na swoje pięć minut uwagi. Tym, którzy uważają inaczej, pozostaje śledzenie tarczy zegara...
Zostały im trzy minuty dwadzieścia sekund...
Komentarze
[23 października 2011]
[2 maja 2010]