Ocena: 7

The Pleased

Don't Make Things

Okładka The Pleased - Don't Make Things

[Big Wheel Recreation; 4 listopada 2003]

To było kilka miesięcy temu. Czwartkowy wieczór, pewna audycja, znajomy głos. Muzyka tylko z tej najwyższej półki. I nagła konsternacja, gdy pojawiły się te dźwięki. Czy prowadzący ma już pierwsze efekty pracy nad nową płytą panów z Interpol? A może to jakieś ich wcześniej niepublikowane nagrania? Nie, nie, to nie może być prawda. Przecież na pewno coś bym wiedział. Utwór kończy się, pojawia się głos, który podaje nazwę zespołu. Zapisuję na kartce drukowanymi literami. The Pleased. Płyta "Don't Make Things". Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że to drugi album piątki z San Francisco. Pierwszy, "One Piece From The Middle" ukazał się rok wcześniej.

Grupie The Pleased łatwo można przypiąć jakąś muzyczną łatkę. Określenia, "w połowie drogi pomiędzy The Stills a Interpolem", czy choćby "The Walkmen zachodniego wybrzeża", wydają się jak najbardziej trafne. To na pewno może pomóc zobrazować muzykę przez nich graną, nie powinno przysłonić jednak wyjątkowości dźwięków jakie pojawiają się na ich drugim krążku. Bo czy już otwierający płytę „Already Gone” nie jest piękny. Spokojna zwrotka, która narasta, by przejść w dzikość serca w refrenie. Noah Georgeson śpiewa tu niczym Julian Casablancas, który pozbył się olewczej maniery, trochę też jak Paul Banks. Podobnie jest w „Wake Up Instead”, czy w „Orange Peter”. Tylko że w tym drugim pojawia się dodatkowo uroczy dialog na dwa głosy. „We Are The Doctor” jest przykładem na to, że The Pleased potrafią tworzyć chwytliwe melodie. To rzecz dla zakochanych w stillsowej Loli. „No Style”. Tak brzmiałoby U2 i tak śpiewałby Bono, gdyby nie przeszkadzała mu maska muchy. Wiele jest zresztą w tej muzyce nawiązań do przeszłości. Nie tylko do wczesnego U2. Również do twórczości Joy Division, Echo & The Bunnymen, czy w końcu nawet The Doors. A to tylko kilka najbardziej oczywistych skojarzeń. Duch twórczości Jima Morrisona jest słyszalny zwłaszcza w przepięknym „Oh Canada”. Ballada ta ma również coś ze spokojniejszych nagrań The Cult. W takim momencie przestaje dziwić, że to właśnie Ian Astbury został wybrany na następcę "Króla Jaszczura". Można by tak mnożyć porównania, można byłoby wspomnieć o dźwiękach klawiszy, które tak cudownie wypełniają tło. Można byłoby powiedzieć, że „One Horse” jest amerykańską odpowiedzią na The Coral. Można byłoby w końcu wspomnieć o „Another Disaster”, który mógłby stać się przy odpowiedniej promocji sporym przebojem. Można byłoby...

Ci, którzy w roku ubiegłym nie mogli doczekać się nowej płyty zespołu Interpol, a mieli to szczęście słyszeć „Don’t Make Things”, otrzymali „coś co umili im czas” tego oczekiwania. Pewnie nie było takich wielu. Trochę szkoda, bo to jedna z lepszych płyt z datą 2003. Jedna z tych najbardziej niedocenionych. Powinniście jednak wiedzieć, że muzyka The Pleased pozwala zapomnieć o tym, że lato miłości już nie wróci, a ulice San Francisco opustoszały na dobre.

Darek Depczyński (7 lipca 2004)

Oceny

Średnia z 4 ocen: 8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także