Keane
Hopes And Fears
[Islands; 10 maja 2004]
Każdy udany związek powinien przede wszystkim opierać się na szczerości. Tak właśnie jest w przypadku mojego związku z grupą Keane. Tom Chaplin i spółka nigdy nie próbowali mi wmówić, że koniecznie trzeba ich zaliczyć do wykonawców z kręgu alternatywnego i ambitnego rocka. Ja sobie też nigdy tego nie wmawiałam. Nie ma się co oszukiwać - zespół gra muzykę popową, nawiązującą do twórczości Coldplay czy Travis. Trzeba to zrozumieć i zaakceptować, jeśli chce się docenić Keane.
Granie popu to jednak ciężki kawałek chleba, ponieważ bardzo łatwo jest zniknąć w tłumie, tudzież zostać niedocenionym. Grupę Keane broni przed tym jedna rzecz - wokalista. Tom Chaplin fenomenalnie łączy melodyjną manierę w stylu Mortena Harketa z A-ha z pop-rockową wrażliwością. Nie próbuje być też ani Chrisem Martinem, ani Franem Healy - jest po prostu sobą. Dzięki temu nieskomplikowanych piosenek z "Hopes And Fears" słucha się bardzo miło.
Po pierwsze nadzieje.
Świetny, przebojowy singiel "Somewhere Only We Know" był zwiastunem być może wyjątkowej płyty. Ta piosenka sporo namieszała, była powiewem świeżości, takie miało być całe "Hopes And Fears". Żywiołowe "Bend And Break", jak i liryczna ballada "She Has No Time" mogą potwierdzać tę tezę. "This Is The Last Time", które było ich drugim singlem, w nowej aranżacji brzmi niezwykle nowocześnie, a pogodne, melodyjne "Sunshine" działa jak poprawiająca nastrój witamina. Szkoda, że całość albumu nie jest tak przekonywująca jak wymienione kawałki.
Po drugie obawy.
Głównie banalność. Zespół gra proste piosenki, gdzie wyjątkowy jest jedynie głos Toma. Ta prostota, początkowo ujmująca, w dłuższej perspektywie czasowej może znudzić. Przysłuchując się dokładniej utworom z albumu, można zauważyć, że ich oryginalność także jest wątpliwa. Partie perkusji są bardzo podobne we wszystkich kawałkach. Dodatkowo ma się wrażenie, że Richard Hughes zaczerpnął odrobinę za wiele z Alana White'a, perkusisty Oasis. Na to, że "Your Eyes Open" i "On A Day Like Today" stoją niebezpiecznie blisko coldplay'owych "Daylight" oraz "Politik", można już przymknąć oko. Najbardziej oryginalne tym samym jest to, że zespół nie ma gitarzysty.
Obawiałam się głównie, że nie dostanę od Keane płyty, jakiej oczekuję. Presja wytwórni, fanów, zbyt szybkiej popularności, na pewno mogły odcisnąć piętno na tym albumie. Czy ocena "Hopes And Fears" nie jest za wysoka, skoro na pierwszy rzut oka płyta ma więcej minusów niż plusów? Absolutnie nie, ponieważ po tym zespole nie oczekiwałam rewolucji, a jedynie dobrego albumu. Dostaliśmy przyzwoite, momentami bardzo dobre i przyjemne w odbiorze piosenki. Mniej więcej na to liczyłam. A kiedy ciśnienie opadnie, zespół może znów wejdzie do studia i nagra jeszcze jedną, lepszą płytę... Poczekamy, zobaczymy.