Ocena: 7

Skalpel

Skalpel

Okładka Skalpel - Skalpel

[Ninja Tune; 20 kwietnia 2004]

To ważna płyta. W niektórych kręgach formacja Skalpel dorobiła się już niemalże statusu artystów kultowych. Oczekiwanie na ich debiutancki krążek narastało od miesięcy, a napięcie wzmocniło wydanie w międzyczasie EP-ek "1958" i "Sculpture". Sam pamiętam moje zaskoczenie, gdy pewnego dnia w Empiku zobaczyłem kilkanaście sztuk drugiego z wyżej wymienionych minialbumów, do tego umieszczonych w najbardziej widocznym miejscu. Dlaczego zjawisku o nazwie Skalpel towarzyszy takie zainteresowanie?

Kluczem do zrozumienia tego fenomenu jest informacja, że te zdarzenia miały miejsce w kraju nad Wisłą - Skalpel bowiem jest zespołem polskim (co zdradza zresztą nazwa), tworzonym przez wrocławskich DJ-ów Marcina Cichego i Igora Pudło. Jednakże mało która krajowa grupa może pochwalić się nagraniem albumu dla znanej i cenionej zachodniej wytwórni (w tym przypadku Ninja Tune), a tym bardziej faktem, iż ów album zostanie wydany na całym świecie. Jest to pewnego rodzaju precedens - oprócz deathmetalowców z Vader czy Decapitated nie mieliśmy raczej wielu muzyków młodszych niż Komeda, Urbaniak czy Stańko, którzy byliby rozpoznawani i cenieni poza granicami naszego kraju.

Nieprzypadkowo wymieniam tych trzech bardzo zasłużonych polskich jazzmanów - demo wysłane przez panów Pudło i Cichego do Ninja Tune nosiło tytuł "Polish Jazz" i fakt ten mówi bardzo wiele o inspiracjach muzyków. Na swoim debiutanckim albumie Skalpel czerpie garściami ze starych krajowych płyt jazzowych, kolaż sampli unowocześniając łagodnymi nowymi brzmieniami. W efekcie dostajemy dawkę bardzo przyjemnego chilloutowego grania, momentami zbliżonego w brzmieniu do triphopu ("Asphodel"), a niekiedy trochę żywszego (choćby "1958" i "Quiz"). Skalpel proponuje nam dziesięć downbeatowych, jazzujących utworów, w stylu przybliżonym do tego co grają np. Jaga Jazzist czy Cinematic Orchestra, aczkolwiek polski duet stara się koncentrować bardziej na elektro-jazzowym brzmieniu niż klubowych wariacjach. W rezultacie krążek brzmi intrygujšco, część utworów (np. "Together") sprawia wrażenie jakby były nagrane na "żywych" instrumentach i dopiero potem poddane syntetycznemu upiększaniu. Elementy elektroniczne mają zapewne na celu urozmaicenie tradycyjnego brzmienia; efekt ten jest osiągany np. poprzez wplątanie w "Sculpture" łagodnego, ambientowego podkładu. Ingerencja techniki jest widoczna też w leciutko jungle'ującym "1958", a w dziewiątym utworze możemy nawet usłyszeć naszą piękną ojczystą mowę. Słowem - miła dla ucha, relaksująca muzyka, bardziej nadająca się do wypoczynku na kanapie niż tańca.

Głównym mankamentem tego albumu jest fakt, że po kilku kawałkach zaczyna się robić monotonnie. Utwory generalnie są dość podobne do siebie, nie tylko pod względem czasu trwania. Z całości najlepiej wypadają trzy pierwsze numery oraz "Quiz" i "Sculpture". W stosunku do wydanych uprzednio EP-ek nie ma zaskoczenia, tym bardziej, że spora część zamieszczonego na nich materiału trafiła na pierwszy album grupy. Trudno mówić o zawodzie pełnym krążkiem, ale osobiście żałuję, że twórcy nie starali się trochę poeksperymentować, jak np. Kid Koala czy Amon Tobin (nota bene koledzy z wytwórni)

Nie jest to może wybitna propozycja, ale i tak faktom trudno zaprzeczać: doczekaliśmy się w Polsce płyty dobrej, nowoczesnej, nieodbiegającej poziomem od zachodnich produkcji, oraz, co najważniejsze, mającej realne szanse na odniesienie sukcesu za granicą. Oby Skalpel nadal się rozwijał i przetarł szlak innym zdolnym polskim muzykom.

D (24 kwietnia 2004)

Oceny

Kamil J. Bałuk: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Tomasz Łuczak: 7/10
Przemysław Nowak: 6/10
Średnia z 18 ocen: 8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także