Ocena: 7

Dexateens, The

The Dexateens

Okładka Dexateens, The - The Dexateens

[Estrus; 20 stycznia 2004]

Nie wiem, czy The Dexateens są piwożłopiącymi wyzwolonymi rockandrollowcami, czy w każdy weekend oddają się w szpony wielkich imprez, czy wypowiadają się niechlujnie podczas wywiadów radiowych i czy śpią codziennie do południa w ciemnych i zadymionych pokojach. Nie wiem, i w tej chwili nie obchodzi mnie to, lecz myślę, że chłopcy powinni jak najszybciej przywyknąć do rockowego trybu życia. Zachowując się jak przeciętny zjadacz chleba nie da się długo robić takiej muzyki.

The Dexateens to świeżutki i surowy rock prosto z zakurzonych garaży północnej Ameryki. Ich muzyka w najmniejszym stopniu nie przypomina odgrzewanych kotlecików z przedrostkiem revival. The Dexateens to czysta energia, a w pewnym stopniu także żywy relikt przeszłości...

Oprócz klasycznego garage, u The Dexateens wyraźnie słychać bowiem bluesa i country rocka. Jeżeli Mick Jagger i Bob Dylan mieliby dziś po 20 lat, pewnie chcieliby grać właśnie tak. Jeżeli Jet i Kings of Leon zapomnieliby o swoich wcześniejszych dokonaniach i zabrali się wspólnie do pracy nad poważniejszymi projektami, może udałoby im się zabrzmieć choć w połowie tak dobrze. W tym gęstym, gitarowym rzężeniu tkwi ogromny potencjał. Prócz wielkiej wytrwałości w szapraniu strun i uderzaniu w bębny, The Dexateens cechuje też wytrwałość we wdrażaniu swojego pomysłu na dźwiękową prezencję. Tak jak ich muzyka, są bezkompromisowi, śmiali i nieugięci pod naporem obcych im komercyjnych trendów. Wokalista nie zdziera tutaj bezsensownie swojego głosu. Ambitnie potrafi dopasować jego skalę do muzyki, do formy piosenki. Raz jest to bluesowe zawodzenie ("Shelter"), innym razem silny i stanowczy wokal - tak jak w "Cherry" lub "Bleeding Heart Disease". Chłopcy często posługują się także dwugłosem, a nawet czymś w rodzaju chórków. Nadzwyczaj udany zabieg.

Choć przez 40 minut grania The Dexateens konsekwentnie realizują projekt w ramach tych samych założeń, jaskrawość osiągniętych efektów zwyczajnie odbiera mowę. A jednak nawet dzisiaj można tak grać... Od orzeźwiającego alternatywnego country w "Cardboard Hearts", przez "Still Gone" przy którym pożałowałem, że nie mam Harleya i kawałka amerykańskiej autostrady, po leniwe i niechlujne "Air We Breathe", "The Dexateens" to krążek pełen nieposkromionej rockowej lubieżności. Wszyscy dziadkowie rocka powinni być zadowoleni z takich właśnie wnuków. Nikt, komu garażowe granie jeszcze się nie znudziło, nie powinien przejść obok tego wydawnictwa obojętnie.

Łukasz Jadaś (10 lutego 2004)

Oceny

Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także