King Crimson
The Power To Believe
[Sanctuary; 4 marca 2003]
Jeśli nie przepadasz za zespołem King Crimson, ale stwierdziłeś/aś, że warto im dać szansę i Twoje postanowienie ma się zrealizować pod postacią zakupu "The Power To Believe" to:
1) nie bierz się za tę płytę - odłóż ją na półkę, gdyż:
a) pogłębi Twoją niechęć do tego zespołu, może się ona przeobrazić w nienawiść lub inne negatywne emocje,
b) po pierwszym, najdalej drugim utworze popadniesz w (zimowy?) sen i prześpisz cały album,
2) posłuchaj lepiej "In The Court Of The Crimson King", "Red" lub "Lark's Tongues In Aspic", a jeśli Ci się spodobają to możesz się zmierzyć i z "The Power To Believe", ale nie oczekuj niczego wielkiego.
Moim zdaniem mniej więcej tej treści nalepka powinna się znaleźć na najnowszej płycie legendy art-rocka i jazz-rocka. Z tym, że w zasadzie album "The Power To Believe" trudno uznać jednak za kompletnie nieudany. To przeciętna płyta z momentami niezłymi, ale także i słabymi. A skoro mamy do czynienia z King Crimson to jest to pewne rozczarowanie. Jeśli nawet "Level Five" wydaję się być utworem interesującym, to przykładowo "The Power To Believe III" jest najzwyczajniej w świecie nudne i bezbarwne. Muzyka jest mocna i potężna, przy okazji muzycy eksperymentują, eksponują swój kunszt i umiejętności gry na przeróżnych instrumentach, ale to jak wiadomo nie jest najważniejsze w muzyce.
Panowie z King Crimson zagubili gdzieś tak istotne elementy jak melodia czy dramaturgia.
Wielki Fan King Crimson powie zapewne: "jak to dramaturgia? Przecież praktycznie cały czas Fripp i spółka zmieniają tempo i robią to po mistrzowsku! A wokal Adriana Belew'a jest niesamowity!" A ja odpowiem: Owszem, ale robią to w sposób karkołomny, bez przekonania. Wystarczy, byś włączył jedną z najwspanialszych ich płyt czyli "Red", tam dramaturgia jest porażająca, a kompozycje naprawdę genialne. Jak na tym tle wypada "The Power To Believe"?! Blado i nieciekawie, mimo, że niby ciosają jakieś dźwięki.
W czerwcu 2003 roku zespół zagrał dobry koncert w Warszawie w Sali Kongresowej. Przekonałem się, że to znakomici multiinstrumentaliści, a Robert Fripp to tzw. "mózg" zespołu i prawdziwy, trochę ekscentryczny lider. Koncert pewnie byłby rewelacyjny, gdyby Panowie zagrali jednak więcej utworów z ich największych płyt, dominował jednak materiał z "The Power To Believe", który na koncercie wybrzmiał i tak lepiej.
A sama płyta jest niestety przeciętna. W przypadku tak Wielkiego zespołu, jakim jest King Crimson jest czego żałować, ale może następnym razem nas czymś zaskoczą? Nadzieja jest.
Komentarze
[10 marca 2024]
[1 listopada 2012]