Ocena: 9

The Twilight Singers

Black Is the Color of My True Love's Hair [EP]

Okładka The Twilight Singers - Black Is the Color of My True Love's Hair [EP]

[Birdman; 27 sierpnia 2003]

Po Twilight Singers sięgnąłem z premedytacją. Było to już jakiś czas temu. Dowiedziałem się wtedy, że jest to pomysł Grega Dulli, że zespół, a właściwie projekt muzyczny, ma na koncie album "Twilight as Played by the Twilight Singers". Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale wiedziałem, że w ocenie nie będę potrafił zachować obiektywizmu. Bo jak być obiektywnym wobec artysty, który ze swoim poprzednim zespołem nagrał jedną z najpiękniejszych płyt rockowych minionej dekady? Skończyło się na tym, że płyta trafiła na stałe do mojego prywatnego rankingu. Rankingu ukochanych płyt. Jakkolwiek banalnie to nie brzmi, tak właśnie było...

Po trzech latach przerwy pojawił się nowy album Twilight Singers. Zanim to jednak nastąpiło do wąskiego grona słuchaczy trafiła EPka "Black Is the Color of My True Love's Hair". Prawie niezauważona. Z tym limitowanym wydawnictwem zapoznali się chyba tylko fani Grega Dulli i jego projektu. I o ile w przypadku innych tego typu produkcji przeważnie jest to dość naturalne i zdrowe zjawisko, bowiem tylko prawdziwi wielbiciele potrafią docenić poboczne dzieło swojego idola (patrz solowa płyta Mike'a Pattona), o tyle "Black Is the Color..." zasługuje na zdecydowanie szerszy krąg odbiorców. Podobnie zresztą jak pozostałe płyty Twilight Singers...

Cała płytka to zaledwie trzy utwory, trzynaście minut muzyki. Wystarczy jednak, by się w niej zakochać, bowiem każdy z nich to, nie przesadzając, dzieło sztuki. Pierwszy - "Black Is the Color of My True Love's Hair" to nowa wersja starego, amerykańskiego utworu folkowego, w bardziej rockowej aranżacji i ze sporą domieszką charakterystycznej dla Dulliego wrażliwości. Świetnie wprowadza w klimat płyty - buduje lekki niepokój, podniecenie. Trafiwszy w odpowiednie tło emocjonalne u słuchacza potrafi nawet wzruszyć. Jednak dopiero drugi na płycie kawałek, "Domani", ujawnia mistrzostwo kompozytorskie i poetyckie Grega. Utwór rozpoczyna się spokojnie, lekko płynącą gitarową melodią i delikatnym śpiewem. Końcówka zwrotki stopniowo buduje napięcie, do tego stopnia, że kiedy w refrenie wchodzą dużo głośniejsze i cięższe gitary, to aż ciarki przechodzą po plecach. Do tego cudownie wkomponowane instrumenty smyczkowe, nieodzowny fortepian i niesamowity wokal. Nie sposób po prostu tego opisać. Moim zdaniem to jedna z najpiękniejszych (jeśli nie najpiękniejsza) piosenek mijającego roku. Na zakończenie tej krótkiej podróży do krainy wrażliwości i piękna "Son of the Morning Star". Bardzo miła piosenka ze świetną perkusją i ciekawie zaaranżowanym brzmieniem gitar. Chyba najbardziej w stylu starego, dobrego Twilight Singers.

I to już koniec materiału. Pozostaje tylko ubolewać, że Greg i spółka nie pokusili się o rozszerzenie tej płytki jedną albo dwiema kompozycjami. Dla tych, którzy czują niedostatek zawsze pozostaje album "Blackberry Belle"... "Black Is the Color..." to w mijającym roku jedna z najpiękniej mieniących się perełek. Polecam ją wszystkim wielbicielom nastrojowej, melancholijnej muzyki. Jeśli ktoś nie zna twórczości Twilight Singers, to może śmiało zacząć od tej pozycji.

Przemysław Nowak (14 grudnia 2003)

Oceny

Artur Kiela: 9/10
Przemysław Nowak: 9/10
Kasia Wolanin: 8/10
Tomasz Łuczak: 8/10
Witek Wierzchowski: 8/10
Kamil J. Bałuk: 6/10
Średnia z 17 ocen: 8,47/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także