Ocena: 9

Multiwitamina

Multiwitamina

Okładka Multiwitamina - Multiwitamina

[Oficyna Wieprzowina/PLG Records; 2003]

3miasto jest wyjątkowe. Zresztą zawsze było. O innych miejscach też można tak powiedzieć, ale dziś będzie o 3mieście. Jest tu morze, jest wiatr i jest muzyka. Jest świeżość, także w muzyce. Dlaczego właśnie tutaj powstają rzeczy ważne i jednocześnie bardzo niepowtarzalne? To nie jakiś nadbałtycki cud, bo przecież o muzyce decydują ludzie. Po prostu tutaj - w tej bliskości morza - pojawiały się właściwe osoby, które tworzyły jeszcze właściwsze personalnie kolektywy muzyczne, a efektem były jedyne w swoim rodzaju nagrania. Trójmiasto to: Pink Freud, Miłość, Szelest Spadających Papierków, Kury. To Apteka, No Limits czy Golden Life. To Kobiety czy Ścianka. Różne sposoby muzycznej ekspresji, które sprawiają, że muzyka stąd była i pewnie zawsze będzie barwna, i co więcej - potrzebna. Gdzieś w tym wielkim przenikającym się świecie muzyków, którzy bardzo często nie ograniczają się do uczestnictwa w jednym projekcie muzycznym, znalazła swoje miejsce Multiwitamina. I podobnie jak w przypadku jeszcze kilku innych grup, o których muzyce można powiedzieć: alternatywna, innym ważnym słowem charakteryzującym ten muzyczny projekt jest: bezkompromisowość. Liczy się tylko muzyka... Płytę wydajemy sami... A kto ją pozna, skoro nie będzie plakatów, wywiadów i singla w radiu? - a przecież taka sytuacja jest zawsze związana z wydawaniem płyt na własną rękę. No cóż, poznają ją ci, którzy szukają. Nie ci, którzy bezwstydnie chłoną medialnych ulubieńców, ale ci, którzy wiedzą, że to, co autentyczne i szczere oraz powodowane pragnieniem stworzenia czegoś ważnego i trwałego jest ukryte i funkcjonuje gdzieś na uboczu, nie czekając na tani poklask. A trafiają tam tylko ci sympatycy muzyki, którym naprawdę zależy na odkrywaniu w niej nowych doznań.

Dość tego przydługiego wstępu. Multiwitaminę tworzą cztery osoby. Wyborni muzycy. Młodzi, ale doświadczeni. Na koncie mają wiele projektów, które przecięły ich muzyczne drogi i przekonały, że wspólną wizję muzyki warto wydobyć z instrumentów. Ich twórczość wyrasta z muzyki improwizowanej, ale na płycie ma często zamkniętą i przemyślaną formę. Na pewno nie jest to rock w tradycyjnym rozumieniu tego słowa - to, co tworzy Multiwitamina jest o wiele bardziej swobodne i całkowicie instrumentalne, a przez to daje większe pole do popisu dla naszej wyobraźni. Bo te utwory to takie ambientowe struktury dźwiękowe - grane na żywych instrumentach, a później poddane pewnej subtelnej elektronicznej obróbce.

Efekt zniewala. Wciąga mroczny klimat całości - bo to taka płyta, którą powinno się połykać na jeden raz. Stosunkowo krótkie kompozycje - jest ich dziesięć. Przemyślane, ale nie schematyczne. Jest w nich miejsce dla zaskakujących zwrotów dynamiki. Te utwory oddziałują na słuchacza. Na jego wyobraźnię. Chociaż to muzyka instrumentalna, to jest w niej bardzo dużo emocjonalnego napięcia, a może lepiej: jest w tej muzyce dużo działających na słuchacza przypływów i odpływów zupełnie skrajnych bodźców dźwiękowych. Czasami jakiś pomysł pojawia się tylko na chwilę, tak jak niepokojący klaustrofobiczny wtręt gitary w "Na dziesiątym piętrze" i momentalnie wynosi (i tak świetną) kompozycję na wyżyny. Oj, słychać w tej muzyce duże umiejętności instrumentalistów - ich zagrywki bywają nieprzewidywalne - ale co najważniejsze, nigdy nie odnosi się przykrego wrażenia, że kompozycje są jedynie źródłem wyjścia dla pokazania próżności kilku wirtuozów. Muzyka jest pełna treści, a kompozycje, powoli się rozwijające, zachwycają jeszcze jedną cechą: pojawiają się kulminacje. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie w muzyce improwizowanej - ale nie tylko - to bardzo ważne i pożądane. Kulminacja - ten kilkudziesięciosekundowy, a czasami krótszy - dźwiękowy orgazm, zwieńczenie tej nieprzewidywalności obecnej w muzyce w niezapomniany finał, to po prostu coś pięknego - nie tylko dla artysty, ale także dla naszych uszu. Tak się dzieje na przykład w "Stoosiem" lub "Śnie Wieloryba".

Nie jest to muzyka łatwa - wymaga zaangażowania słuchacza, a także pewnego osłuchania. Osoby gustujące tylko i wyłącznie w ładnych i łatwych melodiach - mogą przeżyć szok, albo nawet go nie przeżyć ... Osoby, które śledzą twórczość także zespołów eksperymentujących - na przykłada Red Snapper'a czy Mogwai'a (choć muzyka Multiwitaminy niewiele ma z nimi wspólnego) przełkną tą dźwiękową pigułkę z rozkoszą. Bo to taka płyta, która wciąga - od pierwszego przesłuchania, wraz z kolejnymi rodzi się fascynacja. Może dlatego, że to nie jest jakiś przypadkowy zbiór 10 instrumentalnych kompozycji. To jest 40 minutowy świat dźwięku. Świat bliżej nieokreślony, dosyć abstrakcyjny. W tej muzyce jest coś z ducha 3miasta - także dosłownie - kapitalny "Sopot 1994", gdzie szum morza i głosy mew wypełniające leniwą przestrzeń między dźwiękami tkanymi przez gitarę, bez zamykania oczu postawią Was na sopockiej plaży o 5 rano, przy wschodzącym słońcu. Niepokojący i nerwowy "Na dziesiątym piętrze" szkicuje dźwiękiem stan samotności ludzi mieszkających w blokowiskach, a może... może oddaje zupełnie coś innego. Ale przecież o to w tym wszystkim chodzi - mimo, że to tylko dźwięki. Najważniejsze jest to, że na każdego taka muzyka będzie działać w inny sposób. To kolejna ważna cecha tej płyty - muzyka Multiwitaminy jest bardzo malarska - ale te pejzaże nie są zbyt wesołe i optymistyczne - są po prostu takie jak życie - barwne i nieprzewidywalne. Bo płyta Multiwitaminy to taki instrumentalny soul stworzony przez muzyków z 3miasta.

To tegoroczny album. Nazywa się tak jak zespół i ta płyta jest dokładnie taka jak nazwa. To taka posrebrzana i dość dużych rozmiarów pastylka, w której składnikiem aktywnym są emocje. Dla niektórych coś potrzebnego - dla niektórych nie. Wkładasz płytę do odtwarzacza i rozpoczynasz proces ich uwalniania. Rozpuszczają się wokół Ciebie. Przenikają powietrze, którym oddychasz i rezonują w nim. Wdychasz to i czujesz się świetnie. Bo to świetna płyta, ale dla odważnych. Dla ludzi z "otwartymi" głowami. A ponadto to manifest bezkompromisowości, o jaką dziś w muzyce coraz trudniej. Pewnie nie jedyny - ale podobnie jak inne, czekający na odkrycie - i jak to z manifestami bywa - zawsze i niestety - wśród nielicznych.

Zaciekawionych zainteresuje strona: www.multiwitamina.art.pl

Paweł (8 grudnia 2003)

Oceny

Średnia z 2 ocen: 9/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także