Ocena: 7

Panda Bear

Buoys

Okładka Panda Bear - Buoys

[Domino; 8 lutego 2019]

Można zaryzykować twierdzenie, iż Animal Collective wyżyny swojej kreatywności osiągnęli na „Merriweather Post Pavillon”. Od tego czasu nowojorczycy stali się zespołem pokroju Sonic Youth: wydając płyty regularnie, trzymali stałą, dobrą formę, ale w podsumowaniach rocznych raczej ich nie znajdowaliśmy. Najnowsza płyta, jaką Noah Lennox nagrał pod szyldem Panda Bear, podtrzymuje tę tendencję.

Iloma muzycznymi gatunkami bawili się już Animal Collective? Trudno zliczyć. A jednak za każdym razem, gdy sięgam po ich wydawnictwa, jestem w jakimś stopniu zaskoczony i nie inaczej jest z „Buoys”. Tegoroczny album Panda Beara to minimalistyczna pigułka lawirująca gdzieś pomiędzy Pink Floydami, Beach Boysami (a to ci niespodzianka) i elektroniką spod znaku Warp Records. Dodatkowo trafimy tu również na echa folkowej tradycji, dobrze znanej z „Sung Tongs”.

„Buoys” razi swoim minimalizmem. Niby nic nowego, w końcu Lennox zawsze dążył w kierunku wyznaczonym przez Briana Eno. Słuchając jego nowego krążka trudno się jednak nadziwić, jak bardzo te kompozycje są nagie. Większość czasu na płycie wypełnia mieszanka gitary akustycznej i połamanych beatów, a przez to wszystko przedziera się charakterystyczny wokal Lennoxa. I tak od pierwszej aż do ostatniej minuty. Mimo wszystko jest to dobre wydawnictwo, ponieważ powtarzalność i monotematyczność nadają „Buoys” zwartości. Ta płyta jest podróżą przez spokojne fale oceanu, na którym od lat dryfuje Panda Bear i spółka. Warto wspomnieć o gładkości tego materiału: nie ma tu żadnych hałasów, przesterów i innych przeszkadzajek, dobrze znanych z twórczości nowojorskiego kolektywu. Transowe rytmy Lennoxa koją nasze uszy, a poszczególne utwory płynnie przechodzą z jednego w drugi.

Można też potraktować to wydawnictwo jako swoiste wejście Lennoxa w nowy okres życia – muzyk już ma czterdziestkę na karku i prawdopodobnie myśli w tym momencie o czymś innym, niż zmienianie muzycznego rynku i wymyślanie się na nowo. „Buoys” może być otwarciem nowego rozdziału w dyskografii Amerykanina, jakim byłby okres dobrych krótkich longplayów wydawanych co dwa, trzy lata, bardziej dla siebie i fanów, niż krytyków. Dowodem na to jest „Buoys” – płyta nie dla każdego. Fani Animal Collective zapewne sięgną po krążek bez wahania, podczas gdy reszta może przejść obok płyty obojętnie. Mimo wszystko polecam dać szansę nowemu wydawnictwu Pandy Beara. Jeżeli znudzi Was pierwszy kawałek, to możecie już płytę odłożyć na półkę. Co Wam szkodzi?

Tomasz Ciesiółka (18 kwietnia 2019)

Oceny

Patryk Weiss: 5/10
Średnia z 1 oceny: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także